piątek, 7 lutego 2014

The Most Important. ~ Rozdział VI

Rano Nicolasa obudził SMS. Napisane w nim było że ma się wybrać z przyjaciółmi na parę dni do innego miasta. Jego przyjaciółka miała cały dom dla siebie, a na miejscu planowali zakupy i inne atrakcje. Obudził swojego małego braciszka odkrywając jego kołdrę. Uśmiechnął się, gdy zauważył że nadal jest prawie nagi. Yu uśmiechnął się przesłodko. Ziewnął cichutko i rozejrzał się. 
- Która godzina braciszku? - zapytał, schodząc z łóżka.
- Jakoś dwunasta. - odpowiedział starszy brat.
- Długo spaliśmy... - stwierdził chłopiec, ocierając oczka piąstkami. 

- Wiem kochanie. - szepnął, ścieląc pościel. Potem usiadł na łóżku i wystawił ręce w stronę chłopca. Yu podszedł do brata i schował się w jego ciepłych ramionach. Starszy chłopak odgarnął włosy z jego czoło i pocałował je kilka razy.
- Idziemy gdzieś dzisiaj..? - uśmiechnął się, idąc małymi kroczkami w stronę swojej szafy.
- Em... Wiesz skarbie... Bo dostałem SMSa. - powiedział. Uśmiechnął się lekko.
- SMSa? - chłopiec odwrócił się w jego stronę, lekko zdziwiony.
- Tak... Przyjaciele robią wypad za miasto na parę dni... I chyba jadę z nimi. - powiedział, obserwując uważnie reakcje chłopca.

- Jak to? - zapytał chłopiec przestraszony i załamany. - Zostawisz mnie samego?
- Myślę że sobie poradzisz.. Jesteś już duży. Poza tym... Będę codziennie dzwonił parę razy i ci wszystko zostawię...
- Ale.. Ja nie chcę sam! - Yu zaczął płakać i tupać małymi nóżkami. Nicolas wziął brata w ramiona i utulił go.
- Musisz stać się samodzielny kochanie... To pomoże nam obu. - szepnął. Yu zastanowił się chwilę. Otarł swoje łezki piąstką i odszedł od brata. 

- Ale... Ja nie chcę żebyś mnie zostawiał... Potrzebuję cię...
- Wiem, ja ciebie też... Przepraszam... - Po jego policzkach również popłynęło parę łez. Zupełnie siebie nie poznawał. Yu spojrzał na brata.. I scałował jego łzy nieśmiało. Nicolas uśmiechnął się delikatnie.
- Kocham cię Yu... - szepnął. Chłopiec spojrzał na niego swoimi perełkami.
- Jako brata...?
- Nie... - pocałował parę razy jego uszko. Yu zarumienił się calutki. 

- A.. A jako kogo...?
- Jako połówkę mojego serca... - wyznał. Jego serce przyśpieszyło swoje bicie.- Nico... 
- powiedział Yu z łzami w oczach.
- Tak...?

- Ja... Ja też cię kocham... Też jesteś połówką mojego serca... - powiedział chłopiec, po czym wpił się nieśmiało w usta brata. Starszy chłopak zdziwił się delikatnie odwagą brata. Ale uśmiechnął się w duchu i pogłębił delikatnie pocałunek. Chłopiec zamknął delikatnie oczy i oddawał dosyć niezdarnie pocałunek. Starał się odwzajemniać ruchy jakie wykonywał jego brat językiem. 
- Och Yu... - jęknął zadowolony. Chłopiec zarumienił się, słysząc te słowa i zbliżył się bardziej do ciała braciszka. Nicolas położył swoje dłonie na jego pupie z delikatnym uśmiechem i smyrał jego uszko nosem. Yu zarumienił się jeszcze bardziej, jeżeli było to możliwe i wtulił się w brata. Nicolas objął go delikatnie swoimi ramionami i zamknął oczy. Jeszcze tego samego dnia, po czterech godzinach pocałunków, przytulania, drobnych pieszczot i oglądania telewizji, Nico musiał niestety opuścić dom. Yu płakał cały czas. Nie mógł się pogodzić z tym krótkim rozstaniem.~

Po chwili autobus podjechał. Zapłacił za bilet i usiadł gdzieś z tyłu. Było mu smutno że zostawił chłopca samego. Ale już obiecał Haruce. Tego dnia chłopca ogarniała okropna rozpacz. Czuł jakby stracił brata na zawsze. W domu było tak pusto bez niego. Chciał przeczytać książkę, ale w ogóle nie mógł się skupić i tylko moczył kartki łzami. Nico włożył słuchawki i zamknął oczy. Chcąc zapomnieć... O tym ze zostawił swojego brata samego...


Yu szedł wpatrzony w sufit po domu. Jego brata nie było już dobę. Cholernie tęsknił, mimo iż nie było to wcale aż tak długo. A może... Nico nie był już tylko jego bratek. Nagle przez nieuwagę zrzucił ręką duży wazon. Spadł na podłogę i rozbił się na milion kawałków. Yu był boso więc szkło pokaleczyło mu całe nogi. Jęknął z bólu. Od razu się popłakał. Nico wyczuł, że coś jest nie tak. Wyciągnął szybko komórkę i zadzwonił do brata. Yu słyszał telefon, ale nie mógł wstać, by go odebrać. Jego nogi ociekały krwią. Nicolas się przestraszył. Chłopiec przecież zawsze odbierał telefon. Może znowu mu się gdzieś zapodział. Zadzwonił szybko na domowy. Był już trochę zdenerwowany, mimo iż nic się nie działo. Przynajmniej o niczym nie wiedział. Yu też niestety nie mógł go odebrać. Siedział na podłodze w kałuży krwi i płakał. Po woli tracił przytomność z powodu anemii.

- Kurwa... - warknął chłopak i szybko znalazł w telefonie numer do swojej sąsiadki. - Em.. Pani Moshi-Moshi? - zapytał, zdenerwowany. - Może pani sprawdzić czy wszystko gra z moim bratem? Nie odbiera telefonu... - Kobieta odparła że chętnie pomoże. Wyszła z domu i weszła przez bramę do wielkiej willi obok. Pukała w drzwi, krzyczała, ale nikt nie reagował. Yu leżał nieprzytomny w kałuży swojej krwi na środku salonu. Po około 10 minutach chłopak zadzwonił drugi raz. Tym razem zdenerwowany nie da żarty.
- I co z nim...? - zapytał gorączkowo.
- Nie wiem... Nikt mi nie otworzył. Nic też nie słyszę. - powiedziała zmartwiona kobieta. Nicolas zrobił wielkie oczy.
- N..niech pani weźmie zapasowe klucze. Są pod donicą... Proszę wejść i... i znaleźć mojego brata... - mówił, nerwowo rozglądając się dookoła siebie.
- Dobrze. - powiedziała kobieta i wzięła klucze. Otworzyła drzwi i weszła. Rozejrzała się po ogromnym domu. W pewnym momencie zobaczyła kawałki szkła. Szła za nimi. Niektóre były w krwi. Na środku pokoju była plama krwi, a w niej leżał nieprzytomny chłopiec. Kobiecie aż komórka wypadła z ręki. Powiedziała to wszystko Nicolasowi, aż cała się trzęsąc z przerażenia.

- Niech pani weźmie szybko apteczkę, powinna być.. no gdzieś tam! Będę za godzinę, dobrze?! - krzyczał panicznie, po czym nie czekając na odpowiedź rozłączył się. Pobiegł na górę, wrzucił wszystko do plecaka i bez słowa wybiegł z domu, biegnąc do przystanku. Kiedy tylko autobus się zatrzymał, zaczął kopać wściekł w drzwi. Kierowca się zdenerwował, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo chłopak ruszył jak błyskawica w stronę swojego domu, nie zwracając uwagi na ludzi, których taranował. Kiedy był już przy zakręcie... Potrąciło go auto. Dostał wstrząsu i upadł na ziemie. Ktoś kto prowadził samochód wybiegł szybko i pomógł mu wstać. 
- Zadzwonię po karetkę! - powiedział.
- Nie. Nie trzeba. Muszę iść. - wstał z pomocą mężczyzny. - Muszę coś załatwić! - Mężczyzna stał tam nadal wpatrzony w chłopca ze zdziwieniem. To musiało być coś ważnego. Nicolas w końcu zobaczył bramę do willi. Wbiegł szybko do domu. I wleciał do salonu. Na podłodze leżał jego braciszek. Był nieprzytomny i miał całe ubranie w krwi.
- Czemu pani nic nie robi?! - krzyknął na niewinną, bladą ze zgrozy kobietę, stojącą w kącie. Po chwili uświadomił sobie że nerwy wzięły nad nim górę. - Przepraszam... - powiedział i mając łzy w oczach upadł na ziemię, biorąc brata w ramiona. Nie przejmując się tym, że będzie cały w krwi. Nie przejmując się kobietą. Mając na uwadze tylko i wyłącznie jego. Yu otworzył w końcu delikatnie oczy. Był bardzo osłabiony.
- Nic nie mów Yu... - powiedział, otwierające się już wargi chłopca. - Proszę, niech pani jeszcze tylko zadzwoni po karetkę.. Proszę.. - powiedział, patrząc zalany łzami na wystraszoną kobietę. Kobieta pokiwała lekko głową, wyjęła spanikowana telefon i wybiegła prędko z salonu.
- Wszystko będzie dobrze Yu... - szepnął brat, sam nie wiedząc czy w to wierzy. Chłopiec zalewał się łzami. Miał przymrużone oczy i trząsł się. Nicolas przytulił chłopca delikatnie, zamykając oczy.
- Nie wolno zamykać ci oczu... - szepnął. - Nie wolno kochanie... - szepnął, czując jak chłopiec zupełnie traci siłę. Chłopcu same zamykały się oczy... Ale robił wszystko by nie robić tego, czego zabronił mu brat...
- Yu... Yu, błagam cię... - wypłakał cicho Nicolas. 

- Kocham cię... - to były ostatnie słowa, które wypowiedział, zanim jego powieki opadły. Nicolas płakał nad nim i próbował go cucić na wszelkie sposoby, jednak chłopiec nie reagował. Przyłożył głowę do jego serca i wsłuchał się w jego rytm. Biło coraz wolniej... 

3 komentarze:

  1. Dzisiaj trafiłam na tego bloga, więc skomentuję wszystkie rozdziały tego opowiadania tutaj. Ta historia składa się z dwóch głównych wątków. Sam ten pomysł bardzo mi się podoba. Historia bardzo wciąga i człowiek po prostu trzęsie się ze zniecierpliwienia co będzie dalej. Mam nadzieję, że kolejny rozdział tego opowiadania pojawi się szybko.
    Pozdrawiam Mishi

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie kontynuacja?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany nie uśmiercajcie Yu on jest taki kochany.
    Wasze opowiadanko niesamowicie mi się podoba.
    Będzie kontynuacja?
    Oby, bo już nie mogę się doczekać.
    Namiii

    OdpowiedzUsuń