piątek, 7 lutego 2014

Zankokuna Unmei. ~ Rozdział I

Koji niepewnie spoglądając na ojca wziął w swoje trzęsące się dłonie cieniutka kromkę chleba, żałośnie ubogo posmarowana masełkiem. Chłopiec cały się trząsł. Zaś ojciec malca pił w spokoju kawę patrząc na niego podejrzliwie. Następnie podszedł do stołu i odsunął powoli trzęsącą się dłonią krzesło. Usiadł i nawet nie odważył się spojrzeć na ojca.. W jadalni było dosyć ciemno i ponuro. Na podłodze walały się butelki po alkoholu i było dosyć brudno.
- Może byś posprzątał? - odparł obojętnie ojciec, spoglądając na filiżankę swojej mocnej kawy. Chłopiec przestraszył się jego głosu. 

- A..ale..
- Ale? - ponownie zabrzmiał niski i mrożący krew w żyłach głos mężczyzny. Obił się o ściany kuchni i dotarł prostu do uszu dziecka. - Ja.. Ja muszę iść do szkoły.. - szepnął przestraszony.
- Już! - warknął na niego głośno. Chłopiec wstał szybko przestraszony od stołu i podreptał do łazienki która była przy kuchni po mop i ściereczkę. Facet wodził za nim wzrokiem cały czas. W pewnym momencie chłopiec schylił się i widać mu było bieliznę. Facet podszedł do niego szybko tak, że chłopiec nie zdążył się odwrócił i klepnął go pośladki.
- To nie jest bielizna którą kazałem Ci założyć... - powiedział groźnie, przenikając chłopca wzrokiem. Chłopiec odskoczył wystraszony. 

- A..a..ale.. Bo..
- Co kurwa?! - wrzasnął nagle mężczyzna, powodując że chłopiec upadł przestraszony na podłogę i skulił się. Mężczyzna chwycił za jego majtki i zdarł je z niego siłą, tak że chłopiec zawył z bólu i strachu.

- Tato.. B..błagam nie..! - zalewał się łzami uciekając na czworaka pod ścianę. 
- Czego oczekujesz szmato?! -Odwarknął po raz kolejny, podchodząc do niego szybko i szarpiąc go bardzo mocno za chude ręce. Chłopiec już nic nie odpowiedział. Płakał tylko i trząsł się, będąc szarpanym. Nie ważył nawet się wyrywać. Płakał tak, że nawet nie dał rady nic wykrztusić, ale było to już dla niego zupełnie normalnie. Mężczyzna uderzył go parę razy z całej siły w twarz z liścia, a potem z pięści. Broda chłopca zalała się krwią. Następnie wziął chłopaka za rękę i szarpnął go do góry, targając go brutalnie w stronę sypialni. Chłopiec krzyczał zrozpaczony że nie chcę, ale mężczyzna nie słuchał jego błagań. Rzucił nim o łóżko. Koji zamknął swoje wystraszone oczy, czekając na uderzenia, który nastąpiły. Mężczyzna pobił brutalnie swoje jedenastoletnie dziecko, śmiejąc się przy tym głośno, do rytmu jego jęków bólu. Chłopiec krzyczał i płakał, ale nie ważył się uciekać. Wiedział że wtedy będzie jeszcze gorzej. Mężczyzna odsunął się od niego z szerokim uśmiechem i obejrzał dokładnie swoje dzieło, czyli czerwone i sine od bicia ciało chłopca.
- Rozbieraj się! - rozkazał nagle. Chłopiec spojrzał na niego przestraszony i sparaliżowany. Nie potrafił się ruszyć.
- No dalej! - wrzasnął wściekły mężczyzna, kierując w niego kolejne uderzenie paska. Chłopiec zawył głośno i szybko złapał za swoją spódniczkę i zdjął ją, trzęsącymi się dłońmi. Mężczyzna patrzył na to zadowolony. Później chłopiec został już tylko w bluzce. Siedział i trząsł się, patrząc przerażony na swojego ojca.
- Do naga! - wrzasnął mężczyzna, uśmiechając się. Chłopiec zdjął swoją bluzkę i zakrył swoje nagie ciało rękami. Mężczyzna popchnął go mocno na łóżko i ponownie brutalnie pobił, tym razem pięściami i rękami. Chłopiec płakał wykończony tym bólem i wił się na ubrudzonej krwią pościeli. Mężczyzna opuścił swoje spodnie i złapał chłopaka mocno za wychudzone udo i zaciągnął go pod siebie. Następnie rozłożył jego trzęsące się nogi. Chłopiec zacisnął oczy i usta, by nie krzyczeć za głośno. W jeden chwili ojciec wbił się w... pochwę syna z całej siły, a chłopiec wydarł się w niebo głosy, a z jego oczu polały się niepohamowane strumienie łez. Mężczyzna zaczął się brutalnie w nim poruszać, dłonią uderzając jego uda i śmiał się wrednie, słysząc krzyki dziecka. W pewnym momencie chłopiec po prostu stracił przytomność. Facet widząc to wyszedł z niego zadowolony i zrzucił go z łóżka, tak by bardziej nie ubrudził krwią, która z niego leciała strumieniami, pościeli. Następnie poszedł jakby nigdy nic pod prysznic.
Chłopiec obudził się po dziesiątej... Nie mógł się ruszyć. Czuł ogromny ból w swoim wnętrzu i nie tylko. Na podłodze pod nim była duża plama krwi, a dookoła dużo zbitych talerzy i innych naczyń. Jego ojciec najpewniej miał kolejny atak szału. Na szczęście teraz spał. Koji oparł się o szafkę i podciągnął się, bardzo się trzęsąc i kuląc. Do tego podkulał nogi. Tak źle się czuł... Jednak był już dużo spóźniony do szkoły. Jeżeli jego ojciec dowiedziałby się że opuścił lekcje, mimo iż to on go tak potraktował, na pewno dostałby lanie. Wziął swoją spódniczkę. Miała na sobie plamę krwi. Wziął z szafy pończochy i założył swoją białą bluzeczkę z dużym dekoltem, która jakimś cudem nie została ubrudzona krwią. Nie wolno mu było korzystać z łazienki bez pozwolenia taty, więc wytarł krew cieknącą po jego chudych nogach papierem toaletowym. Wziął plecak i wyszedł z domu.

Chłopiec pobiegł szybko po schodach i podbiegł do drzwi gdzie odbywała się lekcja. Otworzył je niepewnie i zajrzał do środka. Wszystkie dwadzieścia trzy pary oczu spojrzały w jego stronę. Chłopiec spojrzał nieśmiało po klasie, a potem na nauczycielkę, która spojrzała na niego tak jakby tylko przeszkadzał.
- P..przepraszam proszę pani... - szepnął cicho, spoglądając zawstydzony na nauczycielkę.
- Siadaj. - burknęła kobieta. Chłopiec wszedł do klasy i zamknął drzwi. Przy każdym kroku w stronę jego ławki towarzyszyły mu te spojrzenia... Szepty... Chichot. Zawsze tak było. Był wyśmiewany i traktowany jak szmata, gdzie by nie poszedł, uciekł, schował się. A samotność była tylko wisienką na torcie z okrucieństwa jakie przeszedł. Patrzyli się tak na niego bo był inny... Bo odstawał od reszty. Bo różnił się od innych chłopców. To nie była jego wina, że kiedy miał pięć lat, jego ojciec zupełnie zrozpaczony śmiercią jego matki, totalnie oszalał. Z tego powodu zmienił płeć chłopca i "hoduje" go do tego momentu na swoją żonę. Chłopiec miał roztrzepane włosy, do tego jedna z jego pończoch spadała z jego wychudzonej nóżki. Jego ubrania były wymięte, a policzki czerwone i napuchnięte od łez. Do tego gdy chciał wyjść z sali, jeden z chłopaków ze starszych klas popchnął go tak, że upadł na podłogę. Nauczycielka dała mu za to karę. Miał zostać po lekcjach. Chłopiec był bardzo smutny... Teraz już na pewno czeka go lanie. I to takie porządne. Całe szczęście że nie siedział tam sam... Tylko z innymi starszymi chłopakami, którzy się z niego nabijali i nim szarpali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz