sobota, 16 sierpnia 2014

Dziękujemy.

~~~

Bardzo dziękuję za te wszystkie komentarze, to bardzo miłe. Niestety nie znajduję się teraz w najlepszej sytuacji i nie będę w stanie pisać rozdziałów.. Przepraszamy z Haruką. Jednak widząc na mojej skrzynce tyle wiadomości o waszych opiniach, postanowiłem mimo wszystko wejść na trochę i opublikować przynajmniej pierwszy rozdział Vampire Memory. Mam nadzieję że mimo wszystko tu jesteście, jestem świadom jak długi kawał czasu minął.. I jaki pewnie będzie mijał między rozdziałami. Poza tym ten post jest bardzo krótki, wybaczcie.. Tak poza tym jeżeli cokolwiek się jeszcze pojawi, to albo Vampire Memory, albo Only Bother? bo to najlepsze i najbardziej dla mnie dostępne opowiadania jakie nam wyszły. Jeszcze zobaczę co z The Most Important.. Niestety i tak zrobiłem wyjątek.. Jeszcze raz dziękujemy i przepraszamy. ~ Marcelinka.
~~~~

niedziela, 27 kwietnia 2014

Vampire Memory. ~ Rozdział I

Coś mi się tutaj pochrzaniło, ale nie mam czasu by to ponaprawiać.. Przepraszam. ~ Marcelinka.

Chłopiec szedł wolno korytarzem, spoglądając wciąż na trzymany przez niego arkusz papieru. Musiał zająć się wszystkim, bo w rządzeniu specjalnie nikt mu nie pomagał. Nie patrzył nawet kto się z nim mija... I kto się z nim właśnie zderzył. Podniósł zdezorientowany wzrok na wysoką, czarnowłosą postać, wyglądającą już na całkiem wkurwioną.

Carlise spojrzał na niższego chłopca z wyższością.

- Słuchaj. Nie wchodź mi w drogę. Chyba, że masz ochotę na coś konkretnego. - powiedział uśmiechając się przebiegle. Chłopak milczał. Pozbierał się szybko i odszedł z zakłopotanym spojrzeniem. - Ej, dokąd się wybierasz? - zapytał, łapiąc go dość mocno za nadgarstki i przystawiając do lodowatej ściany. William zamknął oczy, przestraszony. Nadal jednak milczał, myśląc tylko o tym żeby dał mu święty spokój. 
- Z..zostaw mnie...! - udało mu się wydukać. Nie miał zamiaru znów pozwolić sobie żeby jego narzeczony go tak potraktował.
- Niby czemu miałbym to zrobić? - Rozstawił mu nogi, a pomiędzy nie wsadził kolano i mocno wpił się w jego wargi. Chłopak jęknął, starając się wyszarpać, co jednak nic nie dawało. Nigdy to nic nie dało.. Najzabawniejsze było to, że nikt nie mógł z tym nic zrobić. Byli narzeczonymi, więc Carlise mógł z nim zrobić praktycznie co zechciał. A on nie potrafił się obronić.
- Co taki niezadowolony? - zapytał mężczyzna, uśmiechając się triumfalnie. - Co taki niezadowolony? - zapytał mężczyzna, uśmiechając się triumfalnie. 
- Z..zastanów się... - po jego policzkach popłynęły łzy. Wcale nie chciał by się tak działo. Nie miał niestety wyboru, jego delikatnie uczucia brały nad nim górę. Zamknął ponownie oczy, błagając by to się skończyło.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo cieszy mnie widok Twojej twarzy wykrzywionej w bólu. - Wyszeptał mu z uśmiechem na ucho zdając sobie sprawę ile ma korzyści z takiego narzeczonego. - Wiesz co? Aż mi Ciebie żal.
William starał się odepchnąć ręce mężczyzny, ale nie było rady na jego natarczywe i nieprzyjemne gesty. Był jednak od niego o siedem lat starszy, do tego o wiele wyższy i masywniejszy. Zostało mu tylko cicho popłakiwać i jęczeć. Nie miał siły mu się sprzeciwiać. Starszy chłopak nie zwracał na niego uwagi robił jedynie swoje. Nagle do pokoju weszła wysoka, czarnowłosa kobieta. Patrzyła chłodno i obojętnie na podłogę, ale gdy usłyszała jęki, spojrzała w stronę wydarzenia. Gdy Carlise zauważył, że kobieta jest w środku od razu łagodnie spojrzał na swojego przyszłego męża. 

- Nie płacz Kochanie.. To nic. - szepnął "czule", udając że pociesza go po jakże smutnej rzeczy która mu się przytrafiła. A tą smutną rzeczą był on sam.. William spojrzał na niego z wielkim bólem w oczach. Wiedział że kobieta będzie udawała że nic się nie stało, czy się teraz na niego wydrze czy nie. - NIENAWIDZĘ CIĘ! - krzyknął i w końcu wyszarpując się, pobiegł wzdłuż korytarza, potem trzaskając drzwiami. Starszy chłopak usiłował odegrać teraz scenkę zrozpaczonego kochanka, któremu uciekł ukochany. Opadł na kolana. 
- Nie... Kochanie..! - Powiedział sztucznie poruszonym głosem, chowając uśmiech w dłoniach.
Kobieta spojrzała na niego ze sztucznym smutkiem. Często towarzyszyła takim przedstawieniom.​ Bachor nie był zbyt ważny, ale przy wszystkich innych udawała że to jej skarb i drugi syn. Dla Williama to był żart, bo gdy nikogo nie było traktowała go jak szmatę.

***

Will biegł szybko przez ciemną dróżkę, do której słońce nie dochodziło spod dużych rozgałęzień i kołdry liści. Starał się opanować łzy i jakoś się uspokoić. Nie było to jednak łatwe bo wiedział że zaraz będzie tak samo. Powoli się ściemniało. W końcu jasno purpurowe światło wychyliło się zza horyzontu, przenikając przez żywopłoty dzikiej róży. 
- Nie płacz Kochanie.. To nic. - szepnął "czule", udając że pociesza go po jakże smutnej rzeczy która mu się przytrafiła. A tą smutną rzeczą był on sam.. William spojrzał na niego z wielkim bólem w oczach. Wiedział że kobieta będzie udawała że nic się nie stało, czy się teraz na niego wydrze czy nie. - NIENAWIDZĘ CIĘ! - krzyknął i w końcu wyszarpując się, pobiegł wzdłuż korytarza, potem trzaskając drzwiami. Starszy chłopak usiłował odegrać teraz scenkę zrozpaczonego kochanka, któremu uciekł ukochany. Opadł na kolana. 
- Nie... Kochanie..! - Powiedział sztucznie poruszonym głosem, chowając uśmiech w dłoniach.
Kobieta spojrzała na niego ze sztucznym smutkiem. Często towarzyszyła takim przedstawieniom.​ Bachor nie był zbyt ważny, ale przy wszystkich innych udawała że to jej skarb i drugi syn. Dla Williama to był żart, bo gdy nikogo nie było traktowała go jak szmatę.

***

Will biegł szybko przez ciemną dróżkę, do której słońce nie dochodziło spod dużych rozgałęzień i kołdry liści. Starał się opanować łzy i jakoś się uspokoić. Nie było to jednak łatwe bo wiedział że zaraz będzie tak samo. Powoli się ściemniało. W końcu jasno purpurowe światło wychyliło się zza horyzontu, przenikając przez żywopłoty dzikiej róży. 
- Nie... Kochanie..! - Powiedział sztucznie poruszonym głosem, chowając uśmiech w dłoniach.
Kobieta spojrzała na niego ze sztucznym smutkiem. Często towarzyszyła takim przedstawieniom.​ Bachor nie był zbyt ważny, ale przy wszystkich innych udawała że to jej skarb i drugi syn. Dla Williama to był żart, bo gdy nikogo nie było traktowała go jak szmatę.
***
Will biegł szybko przez ciemną dróżkę, do której słońce nie dochodziło spod dużych rozgałęzień i kołdry liści. Starał się opanować łzy i jakoś się uspokoić. Nie było to jednak łatwe bo wiedział że zaraz będzie tak samo. Powoli się ściemniało. W końcu jasno purpurowe światło wychyliło się zza horyzontu, przenikając przez żywopłoty dzikiej róży. Nagle poczuł dziwny chłód. Czy ktoś go tu w ogóle chciał? Wręcz przeciwnie. Nikogo tu nie interesował. Tak samo to czy teraz tutaj umrze z zimna, z głodu, czy go wilk rozszarpie. Niedługo, po ślubie, będzie jeszcze gorzej. Nikt nie będzie ukrywał że jest dla niego szmatą. Gdy umrze będzie tym lepiej, bo Carlise dostanie po nim zapisany spadek i cały jego dobytek. Ukląkł nagle na ziemi i skulił się. Wylewał łzy, które kapały na chłodną ziemię, a jego oddech tworzył parę, w mrocznie coraz bardziej zimnym otaczającym go powietrzu. Wtem na miejscu jednej z jego łez urosła piękna, czarna róża, wijąc się i oplatając jego ciało. Chłopak otworzysz szerzej oczy. Nie miał pojęcia co się dzieje.
Chłopak zaczął szybko mrugać, spanikowany. 
Chłopak zaczął szybko mrugać, spanikowany. Po chwili jednak, jakby znikąd, poczuł przyjemne ciepło.. To było dziwne i nowe uczucie. Gdy spojrzał na kolczaste pędy, zamiast ich ujrzał silne, męskie ramiona, oplatające jego ciało. Przyglądał się chwile ze zdumieniem. Wystarczyło mrugnięcie by obraz sprzed chwili uległ takiej zmianie. Spojrzał ze zdziwieniem i ze strachem na właściciela rąk. Otworzył zaciekawione oczy, spoglądając na ciepło uśmiechniętego mężczyznę. Miał ciemno czerwone, iskrzące oczy, bladą skórę i dłuższe, czarne włosy, trochę dalej niż do ramion. Przez chwilę nie mógł oderwać od niego wzroku. Po minucie jednak odepchnął go od siebie przestraszony i uciekł na czworakach do tyłu. Mężczyzna uśmiechnął się szerzej ukazując swoje bialusieńkie kiełki. Wstał powoli i dostojnym krokiem podszedł do chłopca, wyciągając do niego dłoń. William w pierwszej chwili się wahał. Przecież wcale nie znał owego podejrzanego mężczyzny, ani jego zamiarów. Wystawił jednak niepewnie swoją. Pomógł nieśmiałemu chłopcu ostrożnie wstać. Chłopak zastanawiał się kim był ów mężczyzna.Wtedy czarnowłosy ukłonił się nisko i pocałował jego dłoń chłodnymi wargami, nie zwracając uwagi na speszony wzrok chłopaka i zakłopotane rumieńce. 
- Nazywam się Jasper, wasza wysokość. To zaszczyt móc Cię poznać.
- Zaszczyt?- Zdziwił się po tym jak wszyscy go traktowali. - Ja.. Ja jestem..
- William. Tak, wiem. - powiedział z uznaniem czerwonooki przerywając chłopcu.- Skąd.. - zdążył wyszeptać, lecz nagle mężczyzna upadł na twarz przed jego postacią i wyszeptał: Uroniłeś dzisiaj trzydziesto-tysięczną łzę. Miał być to moment, gdy ja pojawiłem się w twoim życiu. - podniósł na niego wzrok. - Od dziś do mnie należysz.

- N..należę..? - spytał przestraszony, ze zdziwionym wyrazem twarzy.
- Nie obawiaj się. - wstał, "wtulając" dłoń w jego policzek. - Nie jestem tu po to by Cię wykorzystywać. 

- Więc.. P..po co? - zapytał, rumieniąc się mimowolnie.

- Jestem tu po to. - szepnął, zbliżając twarz z niezwykłą szybkością w kierunku jego szyj. Chłopak nie zdążył zareagować, bo wzdrygnął się nagle a potem pobladł. Poczuł nie zbyt bolesne ukłucie, a potem impulsy i dziwne ciepło na swojej szyj. Chciał uciec, odepchnąć go. Ale nie mógł. Mężczyzna objął go lekko, nie przestając zatapiać kłów w jego szyj, a on mimowolnie położył drżące dłonie na jego ramionach. Otwierał szeroko oczy, zamurowany. Jednak musiał zacząć się opanowywać i oderwał się w końcu od chłopca, aby go nie zabić. Natomiast Will poczuł niewiarygodny ból w całym ciele, a z jego oczu popłynęły gorące łzy.

Jasper w końcu wyjął delikatnie kły. Chyba trochę przesadził, pomyślał, spoglądając na chwiejącego się chłopaka, zalanego łzami. Mimo wszystko, uśmiechał się delikatnie. Wcześniej nie posmakował smaczniejszej krwi. Znów zbliżył się do sparaliżowanego nastolatka i zaczął ostrożnie wylizywać jego rany po ukłuciach, przytrzymując go za ramiona. William spojrzał na niego ospałym wzrokiem. Nie wiedział co ma powiedzieć, ledwo go widział. To wszystko działo się tak nagle. Wampir, bo wywnioskował że mężczyzna musiał nim być, uśmiechał się delikatnie i tak samo szarmancko, trzymając jego ciało by się nie przewrócił. - Nie ładnie Cię potraktowałem. - powiedział mężczyzna. - Wybacz mi, dawno nie piłem krwi. Powinienem zachować się bardziej odpowiedzialnie​ do twej delikatnej osoby. - ukłonił się w geście przeprosin. Potem wziął go za rękę i usiadł pod drzewem, sadzając go ostrożnie na swoich kolanach. - Pozwól że opowiem Ci trochę o tym jak to się stało, że tu jestem. - i tym zdaniem rozpoczął długą opowieść...

- Czego się boisz? Przecież za nie długo i tak będziemy musieli to zrobić. - Powiedział patrząc mu w oczy z dziwnymi iskrami.

~...~

Vampire Memory. ~ Prolog.

Chłopak stał cicho pod ścianą z zamyśleniem przyglądając się drzwiom naprzeciw niego. Były to drzwi do sali porodowej. Obok niego siedziała czarnowłosa kobieta w spódniczce mini i bluzce z falbankami. Patrzyła chłodno w tą samą stronę, także milcząc. Była to jego matka. Przez korytarz chodził zdenerwowany biało-włosy mężczyzna. Jego żona właśnie rodziła i czekał na dziecko. Mały, czarnowłosy chłopiec za to, czekał na swojego księcia. Czy Książę będzie tym kogo oczekiwał? Czy wszystko będzie idealnie? Sam tego nie wiedział. Usiłował go sobie wyobrazić i to, czy będą z nim jakieś problemy. Średnio go interesowało raczej, z kim będzie dzielił życie. Już teraz wiedział, że ślub nie będzie go do niczego zobowiązywał. Przynajmniej on tak uważał. Miał jedyne siedem lat, a był bardziej przebiegły niż się zdawało. Matka mówiła mu że jak wyjdzie za niego za mąż, będą mieli trzy razy więcej kosztowności i pieniędzy niż teraz. I to się chyba najbardziej dla niego liczyło. Nowe zabawki, smaczne jedzenie,niczym nie zakłócone wylegiwanie się na leżaku przy basenie, wiedząc że sługa przybiegnie na każde mrugnięcie. Męża odstawi na bok.. Tak. Tak będzie najlepiej i najzabawniej. Aż zaśmiał się w duszy z tego jak dobrze będzie mu się wiodło za niedługo. Może gdy minie trochę czasu zostanie wdowcem? Jeżeli los nie przyniesie jego oczekiwania... Cóż. Zawsze pozostaje pewna mała osóbka, nad którą można się wyżywać. I która już zawsze będzie miała obowiązek być przy nim. I nie będzie miała dokąd od niego uciec.~

środa, 26 lutego 2014

Only Bother? - Rozdział II

But chłopca prawie poślizgnął się na cienkim lodzie, gdy został wypchnięty za drzwi. 
- Posłuchaj Mały. Jesteś dla mnie ważny i po części czuję się odpowiedzialny za twoją dupę, ale to już przegięcie.. Nie możesz mnie ciągle wykorzystywać! Nie mam pieniędzy by spełniać twoje zachcianki! Nie będziesz mi się rzucał szefowi do gardła! Nie wiem czy mnie przez Ciebie nie wyleją..
- Ech.. Sorry.. - Westchnął. - Ale to nie moja wina! 

- A czyja?! Tego że znowu jesteś kompletnie pijany? Nie chcę już twoich przeprosin.. Nie chcę Cię tu puki co widzieć ze względu na szefuńcia.. Wiesz gdzie mnie znaleźć.. Jak będę miał mogę Ci coś dawać. Ale wiesz że jestem zapracowany. Chyba że twój honor nie pozwoli.. - spojrzał na niego ironicznie. - A teraz wynocha.
- Joi..! - zawołał już za chłopakiem, gdy znikał za drzwiami. 
- Nie.. - powiedział chłopak ostatni raz, zamykając za sobą drzwi.
- Spierdalaj jebany pedale! - Krzyknął za nim. - SAM SOBIE PORADZĘ! - krzyknął ze spuszczoną głową, a potem z impetem kopnął śmietnik. - KURWA! Ała! - warknął na bolącą nogę. - Jak zawsze.. Radź sobie sam człowieku.. 
Wyjął paczkę z papierosami. Lub po papierosach.. Nie miał już na nic pieniędzy. Miał ochotę płakać.. Ale jego zimne serce nie pozwalało na uronienie nawet najmniejszej łezki. Znowu.. Był sam. Najgorsze było to, że nigdy nie miał osoby która by go zrozumiała. Która by go pokochała.. Chyba to najbardziej go bolało. Nawet jego jedyny przyjaciel.. Wiedział też że jest cholernym egoistą i nie myśli o innych. Było wiele przytłaczających​ go myśli. Zwykle koił je trunkiem albo szlugiem.. Teraz miał ochotę położyć się w śniegu i zdechnąć. Po chwili uświadomił sobie że nadal sterczy na śniegu z tyłu klubu.. I jakiś mężczyzna o czarnych włosach i oczach mu się przygląda. Zdziwił się.. Ale po chwili spojrzał na niego groźnie.
- Czego tu?!

- Niczego.. - odpowiedział mężczyzna poważnym, niskim głosem. - Przeziębisz się jak będziesz tu tak stał.
- A co kurwa moją niańką jesteś?! - pysknął.
- Nie pyskuj. Nie stoję tu po to by słuchać twojego pyskowania.. Weź to. - Powiedział mężczyzna i podał chłopcu swoją kurtkę.
- Nie zbliżaj się do mnie! - syknął. - Nie chcę twojej pomocy!
- Spokojnie. - powiedział mężczyzna chłodno. 
- Czemu mam być spokojny?! - warknął, patrząc z wyrzutem na drzwi pubu.
- Bo chce Ci pomóc. Słuchaj, byłem przy tym jak Cię wyrzucono.. Chodź.. Zapewnię Ci nocleg. - wystawił do niego dłoń, ale chłopak odepchnął ją z impetem. 
- Chcesz mnie poruchać?! - wrzasnął, mając już łzy w oczach. - Nie myśl że sobie pozwolę!
- Wypraszam sobie żebyś mówił takie rzeczy.. Proszę, pozwól żebym Cię wziął do siebie na tę noc. 
- Nie będę z tobą uprawiał seksu, rozumiesz..? - szepnął, mając już całą twarz we łzach. Był pewien że tego od niego chce. W końcu czego innego można od niego chcieć..? - Odwal się!
- Nie "odwalę się", bo cały czas mnie nie słuchasz. Nie chcę od Ciebie tego o czym myślisz.
- To czego chcesz?
- Chłopca do towarzystwa.. - Chyba sobie żarty robisz..! Jak nie masz fajek to zjeżdżaj stąd! Mam dosyć ludzi na dziś.. - Miał już iść, kiedy mężczyzna złapał go na nadgarstek. Gdy to zrobił chłopak odwrócił się i spojrzał na niego morderczym wzrokiem. 

- Nie pozwolę Ci iść.. Najpewniej nie masz gdzie spać i nie obchodzi mnie czy chcesz, czy nie chcesz, zabieram Cię do siebie! - zmarszczył mocno brwi, patrząc na chłopaka chłodno i poważnie. - chłopak się wyszarpał.
- Zostaw mnie kretynie! - krzyknął, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. - Nie chcę twojej pomocy, rozumiesz?! Nie wymusisz tego ode mnie! - warknął wściekły, starając się go jak najszybciej pozbyć. Mężczyzna spojrzał na niego już trochę zdenerwowany i chwycił ponownie jego nadgarstek, tym razem mocniej i boleśniej. Nie zważył na to że był bardzo silny.. Chłopak jęknął z bólu. Jego wargi zadrżały. Spojrzał na mężczyznę wkurwiony. Miał już dosyć tego typa. Wyszarpał się ponownie, tym razem z większą trudności i z całej siły przyłożył mężczyźnie z pięści w twarz.
- Czasem się inaczej nie da! - Krzyknął, masując obolały nadgarstek. Mężczyzna dotknął swoich ust.. Spojrzał na krew na swoich palcach. Zerwał się na równie nogi i chwycił chłopaka za ubrania i podniósł go za nie do góry.
- Posłuchaj gówniarzu.. - zaczął.. Ale jego wzrok przykuły słodkie, różowe suteczki które odkrył podnosząc jego bluzkę i kurtkę do góry. Spojrzał na nie czule. Cherii rumienił się cały, będąc nadal wściekłym. Co ten facet wyprawia..? W pewnym momencie poczuł jego duże, ciepłe dłonie na swoich piersiach.
- Co ty wyprawiasz idioto?! - wrzasnął chłopak, odpychając go od siebie z impetem, a potem zeskoczył na ziemie, odsuwając się. Mężczyzna po chwili oprzytomniał i spojrzał groźnie na chłopaka, cały czas pamiętając o tym co mu zrobił. Bicie, a zwłaszcza dzieci nie było teraz w jego stylu, ale i tak oddał chłopakowi.. Znowu zapominając że był bardzo silny. Chłopak aż upadł na ziemię.. Mężczyzna otworzył szerzej oczy. W jednej chwili śnieg przybrał kolor ciemnej czerwieni, a chłopak wstał do siadu z twarzą całą w krwi. Uśmiechnął się ironicznie.
- Nieźle debilu.. Przyznam że masz siłę. Ale wyżywaj się na kimś swoich rozmiarów.. - ledwo wstał, chwiejąc się. Mężczyzna spojrzał na to zmartwiony.. Chyba przesadził. Chciał mu pomóc, ale jego ręka została odepchnięta. Chłopak rzucił mu ostatnie zimne i mordercze spojrzenie i po chwili w milczeniu zniknął w cieniu nocy. Mężczyzna patrzył się chwilę w miejsce w którym wcześniej stał chłopak.. Co on wyprawia? Chciał go przygarnąć do siebie, pomóc.. A zamiast tego go skrzywdził i zniechęcił do siebie. Teraz on był na siebie nieźle wkurzony. Spojrzał na swoją białą koszulę i szary krawat, które były całe w krwi. To uderzenie było pewnie niczym w porównaniu z tym które zafundował chłopakowi. Zastanawiał się chwilę jak to musi być dostać w twarz od kogoś dwa razy większego i bardziej umięśnionego od siebie.. I się krzywił. Nie chciał tutaj dłużej sterczeć. Było mu zimno i źle. Skierował się wolnym krokiem do mieszkania.. Mijał te same ulice, te same nowoczesne apartamentowce, wśród których mieszkał. To wszystko było znajome, lecz dzisiaj emanowało chłodem i samotnością, czyli tym co zwykle towarzyszyło mężczyźnie. Wszedł do jednego z budynków i przywitał się z sekretarzem kiwnięciem głowy. Hol był przestronny i przytulny. Mężczyzna jednak tam nie przebywał z powodu zwykle przebywającej tam dużej liczbie osób. Chropowate ściany były pokryte białą farbą z czarną i szarą listwą u góry i u dołu. Podłoga była pokryta ciemno-szarym, drogim drewnem. Podobnie jak podłoga w jego mieszkaniu. Wjechał windą na górę i tylko gdy wszedł do mieszkania i się rozebrał.. Stanął na środku i zamyślił się intensywnie. Ten chłopak.. On miał takie duże, piwne oczy.. Te jego wiśniowe włosy. Co sprawiało że nie mógł przestać o nim myśleć? Czuł że nie będzie potrafił zapomnieć. Wciąż miał przed oczami jego długie, zgrabne nogi, jego zgrabną pupę, te głębokie oczy. Nagle podszedł do stołu i zrzucił z niego wszystko co na nim było. Na podłodze z głośnym hukiem potłukło się dużo szklanych naczyń i czarny wazon na kwiaty.. Czy on nigdy nie zobaczy już tego chłopca? Co to miało znaczyć.. Że zniszczył jedyną szansę? Czemu wcześnie nie mógł uświadomić sobie że wiśniowo-włosy mu się spodobał..? Nagle ktoś wparował do mieszkania i poczuł silne uderzenie. Osunął się na podłogę lądując plecami na stercie zbitego szkła. Syknął cicho z bólu i podniósł wzrok. To co zobaczył jednak nie wywołało u niego złości.. Był to nie kto inny jak znajomy Wiśniowo-włosy chłopak którego pierwszy raz spotkał pod klubem. Patrzył na niego groźnie.
- To za wszystko Kretynie! Należało Ci się! - warknął. - Teraz jesteśmy kwita.. - Już miał wyjść z mieszkania kiedy facet złapał go za kostkę i przyciągnął do siebie tak że chłopak na niego upadł.
- C..co ty.. - nie dokończył bo mężczyzna uderzył jego plecami o ziemię i usiadł na jego biodrach, miażdżąc jego chude ciało.
- Teraz mi już nie uciekniesz.. - szepnął, patrząc mu głęboko w jego zdenerwowane, piwne oczy, po czym pogładził jego rumiany policzek.
- Zwariowałeś kretynie?! Złaź ze mnie..! - spanikował, szarpiąc się na wszystkie strony.
- Spokojnie.. - szepnął mężczyzna, całując delikatnie jedną z jego skroni z delikatnie przymrużonymi oczami.

- Nie będę spokojny! Zejdź ze mnie! - krzyczał wściekle i desperacko.
- Bo co mi zrobisz..? - zapytał mężczyzna, schodząc pocałunkami niżej po jego szyj. 

- Przestań, rozumiesz!? - po jego policzkach mimowolnie polały się łzy, ale nadal był wściekły.
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni różową pigułkę i wsadził ją sobie na język... Spojrzął głęboko w oczy chłopca i wpił się szybko w jego usta przekazując tabletkę. Gdy tylko się od niego odlepił od razy zatkał mu usta aby nie wypluł leku. Chłopak otworzył szerzej oczy.. Bał się. Mężczyzna był nieprzewidywalny​. Ale czuł że nie miał wyboru. Połknął pigułkę. Mężczyzna uśmiechnął się widząc jak chłopak połyka środki uspokajające. 
- C..co to było..?! - krzyknął przerażony i wściekły na mężczyznę.
- Spokojnie Maluszku.. Uspokoisz się trochę. - Wyszeptał mu do ucha z lekkim uśmiechem. Chłopak chciał coś wściekły powiedzieć.. Ale nagle odebrało mu głos. Poczuł jak pot spływa po całym jego ciele. Czuł że słabnie. Mężczyzna cały czas na niego patrzył. Mężczyzna delikatnie dłonią zaczął gładzić jego rumiany policzek, czerwoną szyję, Chudy brzuch, Gładkie kolana.. Przytrzymał jego ręce nad jego głową.
- C..co ty mi zrobiłeś..? - syknął, patrząc na niego morderczym wzrokiem spod przymrużonych powiek. - Zabieraj łapska..
- Będzie Ci lepiej. - wyszeptał cicho i zaczął delikatnie całować jego szyję. Podniósł powoli jego kurtkę i koszulkę tak jak wtedy, ukazując jego różowiutkie sutki.. Chłopak patrzył na niego wściekły, a pot spływał po jego czole. Mężczyzna przejechał dłonią po jednym z jego sutków, drugą ręką zataczając kółeczka wokół jego pępka. 
- Z..zostaw.. - szepnął chłopak, robiąc się cały czerwony i powstrzymując jęk. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i zaczął zataczał kółeczka także wokół sutków nastolatka. 
- P..przestań..! - udało się wykrztusić chłopakowi. Mężczyzna potem pokrył palec śliną i kontynuował to, tylko nieznacznie mocniej, często zahaczając o malinową brodawkę.. Czarnowłosy, jakby ignorując to, pocałował jego mostek parę razy, nie przestając zajmować się jego sutkami. Po policzkach chłopaka płynęły łzy, ale nadal był zdenerwowany. Mężczyzna przyłożył ciepłe usta do jego sutka..
- Nie płacz.. - szepnął, po czym ucałował jego sutek kilka razy.

- Nie płacze s..skończony deb..il.. - Tylko tyle udało mu się wykrztusić. Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to możliwe i po chwili mocno przyssał się do sutka chłopaka, wywołując u chłopaka głośny jęk z bólu. Zacisnął zęby i oczy by nie płakać. To bolało.. Mężczyzna widząc to odkleił się od jego już zaczerwienionej brodawki. Chłopak patrzył w inną stronę. Był zaczerwieniony i widać było grymas bólu na jego twarzy. Oddychał ciężej. Mężczyzna spojrzał na jego sutki.. Zrozumiał że nie okazał mu zbyt dużej delikatności na jaką zasłużył. Postanowił to naprawić. Najpierw pogładził oba jego sutki ciepłą dłonią, a potem ucałował oba kilka razy z czułością i delikatnością. Gładził go w tym czasie także po brzuchu, by go chociaż trochę uspokoić. Potem widząc że chłopak mruży oczy, ponownie, tym razem ostrożnie, zassał jego już mokrą od jego śliny brodawkę. Cherii jęknął cicho. Ssał ją delikatnie z uwielbieniem.. 
- Piękny jesteś.. - wyszeptał gdy skończył, patrząc z uśmiechem i przymrużonymi oczami, na całego czerwonego i ciężej oddychającego chłopca. 
- Z..zamkni...j si.. - znowu nie mógł złapać tchu by coś powiedzieć. Mężczyzna zajął się jego drugim sutkiem, zajmując się nim równie delikatnie. Teraz pierwszy gładził dłonią i dopieszczał. Chłopak zamknął oczy.. Co jakiś czas trząsało nim. Jęczał cicho. Już się tak nie bronił. Ale gdy poczuł najmniejszy ból warczał i przeklinał. Mężczyzna całował jego tors, brzuch, pępek.. 
- Dl..dlaczego.. - wyszeptał chłopak czyjąc jak jego biodra są delikatnie unoszone i obejmowane. - ..M..mi to ro..robi..sz..? - Mężczyzna milczał.. Sam nie umiał odpowiedzieć sobie na to pytanie. Zsunął powoli spodenki chłopca. 
- Zg..wałcisz mn..nie teraz d..debilu..?! - chciał się wyrwać, ale gdy to robił, lek sprawiał że kręciło mu się w głowie. Mężczyzna westchnął. Dotknął delikatnie dłonią jego krocze.. Chłopak jęknął. Tego na prawdę nie chciał.. Miał dosyć. Zawył. 
- P..przestań..! Dosyć..! - Mężczyzna zdziwił się delikatnie. - Nie C..chcę rozumiesz D..draniu..?! Wciąż Ci mało..? - ostatnie zdanie wysyczał. Mężczyźnie obiło się o uszy słowo drań. Czy on właśnie.. Pobił i molestował dzieciaka? - Mężczyzna po raz kolejny tego dnia poczuł się niezwykle podle, źle i okrutnie. Ale tym razem.. Chłopiec leżał pod nim. Chciało mu się płakać, kiedy tak na niego patrzył. Jednak wiedział że nie może, bo jego chłodne serce mu na to nie pozwoli. Wiśniowowłosy leżał pod nim na podłodze i oddychał ciężko z przymrużonymi oczami. Patrzył na niego wrogo. 
- Czego ty w końcu ode mnie chcesz..? - syknął. Nawet nie miał ręki by otrzeć łzy. Mężczyzna zrobił to za niego. Zrozumiał jak się zachował.. Gdy tylko puścił chłopca, nastolatek złapał go za koszulkę i szarpnął nim wściekły, ale był jednak osłabiony i mężczyzna tylko drgnął. Czarnowłosy objął delikatnie jego ciało rękami i podniósł się z ziemi z nim na rękach. Chłopak otworzył szerzej oczy. Co on teraz wyprawia..? 
- Gdzie mnie t..teraz targasz Przygłupie..?! - syknął, starając się wyrwać. Mężczyzna nie zwrócił na to uwagi. Patrzył w jego urocze oczy, po czym posadził go ostrożnie na dużym, czarnym fotelu. Całe jego mieszkanie miało szaro-czarno-białe barwy, co dodawało mu elegancji i klasy. Chłopak od razu podkulił nogi, patrząc na niego gniewnie. Nie wiedział co jeszcze wymyśli.
- Herbatki? - szepnął z uśmiechem, tak na prawdę nie wiedząc co ma powiedzieć.. 
Chłopak na początku był lekko zdziwiony.. A potem pomyślał że sobie z niego kpi. 

- Żartujesz sobie z..ze mnie..?! - nadal głos mu drżał po środkach uspokajających które podał mu mężczyzna.
- A więc pójdę zrobić. - Powiedział po czym wstał z ziemi, kierując się do kuchni. Chłopak chciał uciekać.. Jednak wiedział że jak tylko wstanie zakręci mu się w głowie i pewnie zemdleje. Oparł się plecami o ladę i zastanawiał się co robić.. Nie mógł być zbyt przyjazny tak nagle.. To faktycznie nie wzbudza zaufania po tym co zrobił. Może dać mu więcej pigułek i zatrzymać na noc..? W końcu nie spałby sam. Ale to byłoby okrutne. Lepiej go wypuścić w cholerę..? Szkoda mu było. Chłopak mu się bardzo spodobał. Musi go wypuścić.. Ale chciał mu chociaż wszystko wyjaśnić i przeprosić. Co nie będzie łatwe. Zaparzył szybko lekką herbatę. Posłodził trochę więcej niż słodził zwykle. Chociaż on wolał kawę. Potem skierował się do salonu. Chłopak spojrzał na niego wrogo i chłodno. 

- Co tak długo..? W..widzę że na prawdę miałeś na myśli h..herbatę.. - Mężczyzna skinął lekko głową z delikatnym uśmiechem i podał mu ją powoli. Usiadł na podłodze naprzeciwko niego, gładząc lekko dłonią jego chude, długie nogi, na co chłopak nie zwracał uwagi. Chłopak wziął powoli herbatę.. Patrzył na nią podejrzliwie. 
- Niczego tam n..nie dosy..dosypałeś.​.?
- Nie Maleńki. - odparł mężczyzna. Chłopak odepchnął z impetem jego rękę i odsunął się od niego.. Upił powoli łyk herbaty, delektując się nią niczym małe dziecko. Dawno nie czuł jej smaku.
- Chciałbyś tu może zostać na noc..? - zapytał mężczyzna niepewnie. Wiedział że to o to była ta cała awantura.

- Zabawne.. Spierdalaj.. - szepnął, odwracając wzrok.
- A masz gdzie spać..? - spytał zmartwiony. 
- O mnie się nie martw.. - szepnął, nadal na niego nie patrząc. - Skoro się mnie o to pytasz.. Wypuścisz mnie w końcu? - Chłopak nie zauważył nawet że leki uspokajające przestały działać. Mężczyzna zrozumiał już swoje czyny..
- Tak.. Ale.. Chciałbym Cię za to wszystko bardzo przeprosić. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło.. - szepnął, patrząc mu w oczy. Chłopak jednak odwrócił ponownie wzrok. Chłopak milczał. Mężczyzna wziął ostrożnie jego dłoń.. Cherii zwrócił ku niemu wrogie spojrzenia. Już chciał wyszarpać dłoń, kiedy nagle otworzył szerzej oczy. 
- Z..zar.. - Nie dokończył. Zakrył usta dłonią. Zrobiło mu się nie dobrze.
- Co się dzieje..? - wystraszył się mężczyzna, zrywając się na równe nogi.
- Ł..łazienka.. - wykrztusił, łapiąc się rękami za brzuch. Mężczyzna wziął go ostrożnie na ręce i dotarł do łazienki w ekspresowym tempie. Postawił go na ziemi i czując że chłopak się chwieje ujął jego biodra by się nie przewrócił. Chłopak opadł na ziemię przed kiblem i kaszlnął, wymiotując potem obficie. Czarnowłosy się skrzywił..
- Co Ci się dzieje..?! - zapytał spanikowany.

- T..to te twoje idiotyczne środki uspokajając..! - powiedział wściekły, wyrywając mu ręcznik i wycierając nim usta. Chociaż zbierało mu się na więcej.. Mężczyzna zupełnie zapomniał o skutkach ubocznych. Objął wymiotującego chłopaka w biodrach. Pocałował go delikatnie w kark.
- Przepraszam.. - wyszeptał. - Nie wiedziałem że tak będzie. Zapomniałem że ma się po tym wymioty.. - Chłopak milczał. Był wściekły i miał dość. Wstał, chwiejąc się, po czym wyrwał się z rąk mężczyzny. Rzucił mu chłodne spojrzenie. Potem bez słowa, mimo tego że mężczyzna chciał go złapać, wybiegł z łazienki.
- Proszę! Nie odchodź jeszcze! - krzyknął, biegnąc za chłopakiem ile sił w nogach, ale jednak wiśniowowłosy był szybszy. Nie chciał znowu zostać sam. Chciał by choć jeszcze trochę z nim został. Żeby zabrał od niego tą samotność choć na jeszcze kilka minut. Jednak gdy dobiegł do windy, chłopak jechał już nią na dół.. Zamarł, stojąc w drzwiach mieszkania i patrząc w czarne niebo przez szklaną ścianę.
***
Biegł szybko przez ośnieżony chodnik omijając ludzi. Po jego policzkach znowu płynęły łzy. Czegoś takiego jeszcze nie przeżył.. Był bardzo głodny. Było mu zimno. Usiadł w jakimś zaułku pod blokiem i schował zapłakaną twarz za kolanami, obejmując się rękami..


Only Bother? - Rozdział I

Los popycha Cię w różnie kierunki, czasami wtedy kiedy się tego w ogóle nie spodziewasz. Sztuką jest by mimo wszystko się nie poddawać i dzielnie trwać. Poradzić sobie w każdej sytuacji. Przykładem tego jest Cherii, któremu los wciąż plącze nogi. On jednak ma na wszystko wyjebane.

Szedł powoli po ośnieżonym chodniku. Trzymał małą reklamówkę. Miał na sobie starą, skórzaną kurtkę, delikatny szalik, jasne, krótkie spodenki i pościerane, dziurawe tenisówki. Jego wiśniowe włosy były spięte z tyłu w kok. Mijał wszystkich w oszałamiającym tempie, aż nie dotarł do swojego kochanego murku. Nigdy nie padał na niego deszcz, bo był pod wysokim drzewem wiśni z gęstymi gałęziami. Miał znów ochotę zapalić. Usiadł na murku i wyjął jednego papierosa.. Zapalił go i zaciągnął się wolno, mrużąc oczy. Uwielbiał ten moment gdy dym wypełniał jego płuca. Tracił wtedy wszelką świadomość i miał chwilę na to by zapomnieć o problemach. Poczuł że papieros jest wyjmowany z jego ust. Zdziwił się ale i nieźle wkurwił.
- Co do kurwy nędzy..? - warknął zirytowany, spoglądając z obrzydzeniem na mężczyznę stojącego przed nim. Był to spasiony, śmierdzący, owłosiony facet. Skrzywił się od razu.
- Dlaczego taki niezadowolony? - zapytał facet, dotykając uda chłopaka.
- Ponieważ muszę patrzeć na obrzydliwego, odtrącającego pijaka, który chucha na mnie swoim śmierdzącym oddechem.. - warknął.
- Jak zawsze pyskaty, co? - Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, zaciągając się jego szlugiem.
- Widocznie.. - odszczekał, wyciągając kolejnego papierosa i zapalając go kończącą się zapalniczką. Zawiesił jedną dłoń na szyj obrzydliwego faceta.- Co powiesz na usługę? - wessał się w jego szyje tymi jego paskudnymi ustami. Od razu można było poczuć silną woń alkoholu. - Zależy ile zapłacisz.. Nie jestem tani buraku. - syknął.

- Szczerze za takie ścierwo jak ty złamanego jena bym nie dał.. - uśmiechnął się złośliwie. - Powinieneś się cieszyć że w ogóle ktokolwiek zauważa twoją dupę.
- W takim razie spierdalaj złamasie.. - powiedział chłopak, odpychając go z impetem. - Hehe.. Oj wiesz że się tak tylko z tobą droczę Cheriisiu.. - uśmiechnął się pobłażliwie i zaczął się do niego przymilać.
- Spierdalaj powiedział.. - warknął. - Złamasów dzisiaj nie przyjmujemy.
- Co znaczy że nie przyjmujecie? - zapytał już trochę wkurwiony.

- A to, że mnie dzisiaj nie podupisz Śmierdzielu. - uśmiechnął się ironicznie. - A teraz zjeżdżaj stąd. - Facet złapał go za ramię i szarpnął nim w swoją stronę. 
- Nie żartuj, szmato! Chcę się dzisiaj poruchać, rozumiesz?! Albo dasz mi dupy, albo wezmę ją siłą! - po chwili spojrzał na siatkę którą trzymał chłopak. Było tam tylko pieczywo i mała butelka wody. Uśmiechnął się rozbawiony. - I chyba potrzebujesz hajsu, mam rację? - Wiśniowowłosy spuścił wzrok..
- Nie tutaj.. - Facet uśmiechnął się z satysfakcji i przyciągnął do siebie zadowolony nastolatka.

- Co powiesz na hotel?


***

***
Upewnił się tylko czy mężczyzna na pewno zasnął. Wziął cicho prysznic by go nie obudzić i ubrał się. Był zmęczony i śpiący.. Już miał wychodzić. Gdy zauważył parę banknotów wystających z kieszeni koszuli mężczyzny.. Czemu miałby ich sobie nie "pożyczyć"? Zawsze będzie coś na ząb poza noclegiem w hotelu.. Na pewno tutaj z tym oblechem nie zostanie. Uśmiechnął się delikatnie i zabrał je szybko. Potem rzucił ostatnie odrzucające spojrzenie na chrapiącego faceta po czym wyszedł z pokoju. Kiedy był już w windzie usiadł na ziemi i wypuścił powietrze z ust ze świstem. Czuł się jak szmata. Potem ledwo wstał i oparł się o ścianę. Spojrzał w sufit windy. Chciał zapalić, ale zaraz pewnie od razu ktoś by mu zwrócił uwagę na to że pali jako nieletni. Nienawidził takich ludzi. Myśleli że nie wie że źle robi? To nie takie proste jak im się wydaje. Kiedy tylko wyszedł z windy, jednak nie mógł się powstrzymać. Miał już wszystkich głęboko w poważaniu. Usłyszał dźwięk SMSa w kieszeni.. Wyjął swój cały potłuczony i stary telefon i otworzył wiadomość. Była od ojca.. Od razu ją usunął i schował telefon. Nie chciał mieć żadnego kontaktu z przeszłością. Mimo iż tęsknił.. Ale widać ojciec był za leniwy żeby przyjechać do niego z tych jebanych ciepłych krajów i choć wymienić z nim normalnie zdanie. Przecież zawsze wszystko było ważniejsze niż on. Chłopak znał swój charakter, ale nie powinno się tak traktować dziecka. Poza tym.. Teraz to nie miało znaczenia. Stał się niezależny. Mimo tego że czasem głodował, albo marzł w nocy na dworze. A prostytucja? Jest jakaś inna praca jakiej mógłby się podjąć bezdomny i tak błogo wyglądający piętnastolatek? Nie było osoby która zapewniłaby mu ciepło. Miał ich wszystkich w dupie. Tak jak oni go. Nikomu nie można już ufać. Ile już tak żył? Ponad rok. Ale to tylko głupie cyferki. Czuł się jakby to była wieczność. Obiecał sobie że kiedyś zemści się na tych wszystkich ludziach którzy go skrzywdzili.. Że zapłacą za to jak go potraktowali. Wolał umrzeć tutaj z głodu, niż iść na łaskę swojej mamusi. Pewnie i tak by go odepchnęła. Po co mu taki gówniarz jak ma bogacza za męża? Bogacza z którym zdradzała jego ojca.. Właściwie sama nie musiała się go pozbywać, bo Cherii sam odszedł. A teraz żyję sobie pewnie beztrosko i spokojnie. Brzydził się nią.. Do końca nocy szukał jakiegoś hotelu w którym pozwolili by mu zanocować. W końcu nie miał prawie pieniędzy i poza tym był tylko dzieckiem. Niestety i mimo wszystko.


Parę tygodni później. 

Poprosił o kolejnego drinka, mimo iż był już ledwo trzeźwy. Patrzył z przymrużonymi oczami na barmana. Był to bardzo wysoki, szczupły beżowo-włosy chłopak o ogromnych, jasno czerwonych oczach. Miał zaledwie 22 lata.
- Maleńki, chyba już dosyć, nie sądzisz? - wyszeptał mu do ucha, wycierając mokry kieliszek szmatką.
- Oj daj mi jeszcze kolejkę.. - szepnął. - I bądź cicho.. Łeb mnie boli.. - Mężczyzna pokazał mu białą torebeczkę i tabletki z uśmiechem.
- Chcesz?
- Chcesz mnie zaćpać i ruchać, co głupi ukeme? - Warknął wiśniowowłosy i tak biorąc narkotyki.

- Oczywiście najsłodszy. - Odpowiedział nadal uśmiechnięty. - Co sobie życzysz?
- Dawaj wszystko co masz.. - burknął chłopak robiąc sobie skręta z papierka który znalazł w kieszeni.
- Dziecko, dziecko.. - powiedział mężczyzna, podając mu drinka. Chłopak wypił go jednym tchem.
- Wiesz że nienawidzę gdy nazywasz mnie dzieckiem.. - warknął.
- Wiem, ale to tak uroczo brzmi. - uśmiechnął się beżowo-włosy, sam upijając łyk drinka.

- Zamknij się.. - Burknął zaciągając się, w drugiej dłoni trzymając kolejny drink który wziął z lady.
- Coś sobie jeszcze wasza wysokość życzy?
- Kiedy kończysz robotę..?
- Za jakąś godzinę.
- Nocleg za seks? - Spytał, obracając skręta w dłoniach.
- Spoko.. Tylko tym razem już w mieszkanku. - ..Albo wiesz co? - spojrzał wymownie na swojego kolegę. - Shuuuuuuun.. - Uwiesił się drugiemu barmanowi na ramieniu. - Weźmiesz za mnie zmianę? Pięęęknie proooszęęę!Barman przewrócił oczami. 

- Znowu idziesz się szwendać? Już Cię kryję z wpuszczaniem tu nieletnich. - Spojrzał wtedy na zaćpanego i pijanego chłopaka przy ladzie.
- Oj Shun..  Jutro Ci to wynagrodzę! Pięknie Proszę!

- Ech.. Dobra. Ale to ostatni raz. - Powiedział zirytowany, mimo iż wiedział ze to bzdura.
- Arigatou! - krzyknął radośnie i cmoknął mężczyznę w policzek, patrząc potem z uśmiechem jak wraca znudzony do pracy. - Zbieraj się Cherii. - spojrzał na chłopca. Chłopak wstał powoli z krzesła barowego.. Ledwo utrzymywał równowagę. Joi widząc to podszedł do niego i objął go w pasie, prowadząc do drzwi.
- Może zanieść Księżniczkę? - zapytał, z uśmiechem pokazując swoje śnieżko-białe ząbki.
- Nie mów tak do mnie..! - warknął chłopak. - Wiesz że tego nienawidzę. Co z tego że jesteś na górze..?
- Oj przestań Malutki. Chciałem tylko być miły. - odparł, gdy szli już po ośnieżonym chłodniku w stronę bloku w którym mieszkał Joi. Mężczyzna uśmiechał się uroczo, a Cherii patrzył na to z obrzydzeniem.

- Nienawidzę tej twojej słodkości.. I miłości.. I tej fryzury.. - zaczął wymieniać po pijanemu wszystko co mu się nie podobało. Barman uśmiechnął się rozczulony. Uwielbiał tego gówniarza mimo wszystko. Wjechali windą na górę. Gdy byli już w pokoju Joi rzucił chłopakiem o łóżko. Zaczął się rozbierać z uśmiechem. Cherii patrzył na to spod przymrużonych powiek. Był śpiący. Mężczyzna oparł się na łokciach i spojrzał chłopakowi w oczy.
- Mój Malutki. - szepnął mu do ucha, otulając je słodkim i ciepłym oddechem.
- Nienawidzę Cię.. - warknął mrużąc swoje piwne oczy.

***

Oplatał zwinnie swoimi długimi palcami kieliszek wina, siedząc przy nowocześnie i elegancko nakrytym stole.. Był sam. Z kominka na drugim końcu pokoju unosiło się przyjemne ciepło, którego jednak nie czuł. Patrzył pusto na swój talerz z wytwornie przyrządzoną piersią kurczaka z sosem chrzanowo-koperkowym i dodatkiem lawendy. Pomyślał, że przydałby mu się teraz ktoś do towarzystwa. W jego mieszkaniu było zawsze tak pusto i chłodno. A jemu wciąż dokuczała samotność. Przytłaczająca samotność. Po kolacji postanowił wyjść z domu. Miał dość już swojego pustego mieszkania. Jednak inni ludzie raczej go nie interesowali.. Mimo iż w głębi serca pragnął poznać kogoś nowego.


piątek, 7 lutego 2014

Zankokuna Unmei. ~ Rozdział II

Po męczącym wieczorze wyszedł zmęczonym i chwiejącym się krokiem do domu. Po drodze z wykończenia prawie upadł. Usiadł sobie na ławce... Było już ciemno. Wiedział że na pewno dostanie lanie od ojca, za to że się spóźni. Siedział smutny i przygnębiony... Właściwie jak zawsze. Nagle z oddali zobaczył zbliżającą się do niego postać.
- Witaj. - powitał go delikatny uśmiech, metr nad jego głową. Chłopiec podniósł nieśmiało główkę i spojrzał na postać stojącą przed nim. Był do wysoki, brązowo włosy mężczyzna o piwnych oczach. Miał na sobie czarną kurtkę i jeansy. Wyglądał na około 28-30 lat. - Co się stało? - zapytał przemiłym głosem, widząc łzy płynące z chudych policzków dziecka. Chłopiec za bardzo się wstydził i bał by coś powiedzieć.. Położył dłonie na swojej wymiętej spódniczce i spojrzał na nie smutno.
- Ej? Co się stało? - pogłaskał delikatnie chłopca po główce. Chłopiec spojrzał na niego przestraszony i szybko odepchnął jego dłoń, bojąc się, że mężczyzna zrobi mu krzywdę. Serce zabiło mu za mocno i chciał już z tamtą uciec... Mężczyzna złapał jego dłoń, ukucnął i ucałował ją delikatnie parę razy, mrużąc oczy. Chłopiec pisnął cichutko, nie wiedząc co się dzieje i chciał wstać. Wyszarpał swoją dłoń z dłoni mężczyzny.
- N..nie! - tylko tyle udało mu się wydusić. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i wziął chłopca w biodrach, przysuwając go do siebie. 

- Nie bój się... - szepnął. Chłopiec w jednej chwili zalał się łzami.
- N.. nie.. d..dotykaj m..ni..e.. - wypłakał. 

- Już dobrze.. Spokojnie. - mężczyzna puścił go i tylko potrzymał go delikatnie za końce dłoni, by się nie przewrócił. Postanowił dać mu się trochę do siebie przyzwyczaić. 
- Zostaw mnie.. Pro.. Szę... -Wysapał zdenerwowany i zestresowany. Bał się, że znowu spotka go krzywda. 
- Przecież nie robię ci krzywdy, prawda? - mężczyzna odszedł od niego trochę i uśmiechnął się delikatnie. Chłopiec nagle zalał się łzami i uciekł od mężczyzny na metr. 
- No już... - szepnął i wziął go bardzo ostrożnie w swoje ramiona. - Wszystko będzie dobrze.. Nie bój się...
- N..nic nie będzie dobrze.. - wypłakało zrozpaczone dziecko. Mężczyzna wziął jego plecak na ramię i biorąc chłopca za dłoń, zaczął go prowadzić w pewnym kierunku. 

- G...gdzie mnie prowadzisz? - Pytał wystraszony i zaparł się, nie chcąc iść dalej. 
 - Spokojnie... - szepnął mężczyzna, biorąc obie jego ręce i przysuwając go do siebie. Chłopiec był za słaby by się oprzeć. Chłopiec znów się rozpłakał. Przeszli tak parę ulic. Zaczęło padać. Mężczyzna zaprowadził chłopca do jakiegoś samochodu. Wyjął kluczyki i otworzył drzwi, wkładając tam jego plecak. 
- Nie! - Krzyknął i zaparł się ze wszystkich sił, bojąc się tego co się stanie. Mężczyzna jednak nie zwrócił na to uwagi. Wziął chłopca na ręce i wsadził ostrożnie do samochodu, zamykając drzwi. Następnie usiadł na miejscu kierowcy. Chłopiec od razu się skulił i zaczął płakać cicho w swoje kościste i trzęsące się dłonie. 
- Wy..wy.. - Nie umiał już nic powiedzieć. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na niego. Chłopiec był bardzo skąpo ubrany, a na dworze było dosyć zimno. Dotknął ciepłą dłonią jego kolanka i pogładził je delikatnie. Chłopiec szybko odskoczył.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął. - Nie dotykaj.. - wypłakał. Bardzo, ale to bardzo się bał...

Facet uśmiechnął się i delikatnie zbliżył się do niego, ponownie gładząc delikatnie jego nagie kolano, na którym było parę siniaków i ran.
- Cz..czego chcesz..? - wyjąkał przez łzy. 
- Już dobrze... - szepnął i wziął koc z siedzenia obok, po czym podał go chłopcu. Kyo szybko się nim okrył, nadal cichutko popłakując. Mężczyzna obejrzał go. Był ubrany w delikatną bluzeczkę z dużym dekoltem i spódniczkę. Widać też było kawałeczki jego bielizny. Wzdrygnął się po chwili. 
- Czy... Masz krew na spódniczce...? 
- N...nie... - szepnął chłopiec, czując że ciepła krew spływa po jego wychudzonych nogach. Mężczyzna spojrzał przestraszony na dół jego ciała. Wziął szybko chusteczkę i chciał zetrzeć mu krew z ud i nóg.
- N..niech pan nie dotyka.. - wypłakało dziecko i niepewnie wzięło od niego chusteczkę. - Poradzę sobie... - zaczął powoli i trzęsącą się dłonią wycierać swoje wychudzone nogi. 

- Co ci się stało? - zapytał mężczyzna i zaczął odpalać samochód.
- N..nic prze pana.. - wyszeptał wystraszony. On już za to nie odpowiedział. Wyjechał z parkingu i zawrócił, w stronę zupełnie przeciwną, niż mieszkał chłopiec.
- Gdzie mnie p..pan wiezie..? - zapłakał, wyglądając przestraszony za przyciemnione okno, po którym spływały wolno łzy nieba. Mężczyzna wystawił tylko jedną rękę do tyłu i ponownie pogładził obite i wychudzone kolano dziecka. Chłopiec oddychał szybko. Umierał ze strachu...
- M..może mnie pan.. n..nie dotykać.. - wyjąkał.
- Nie martw się kochanie. - szepnął ciepło, nawet nie odwracając do niego twarzy i pogładził jego kolano.
- Proszę.. Zostaw.. Błagam.. - płakał cicho. 
- Już niedługo dojedziemy. - mężczyzna jakby ignorując to co mówił chłopiec, nadal gładził jego okaleczone kolanko. - Prześpij się może. - Chłopiec zacisnął wystraszone i mokre od łez powieki.
- Nie rób mi krzywdy.. P..proszę...
- Nie zrobię Ci żadnej krzywdy. - szepnął, spoglądając w jego niebieskie, zapłakane oczy. - Prześpij się.
- N..na pewno..? - zapytał, od razu osłaniając się rękoma i skulił się. zawsze gdy pytał o coś ojca, był bity... Mężczyzna wziął jedną z jego rąk i ucałował ją delikatnie.
- Obiecuję... - Chłopiec się wzdrygnął. Po chwili jednak przymknął niepewnie i delikatnie swoje zmęczone oczka.
- Śpij. - szepnął ufnie mężczyzna, opatulając go kocem. Chłopcu same kleiły się oczka... Jeszcze chwilę z tym walczył. Jednak po kilka minutach zasnął lekkim snem. 

Chłopiec otworzył powoli oczy. Poczuł ciepło i delikatny materiał który opatulał jego ciało. Czuł miękkie poduszki pod swoją rozbitą i poobijaną głową i ciepłą kołdrę, w którą się wtulał. To było dla niego zupełnie nowe. Za oknem było już bardzo ciemno. Wyglądało na to że zbliżała się 11 lub 12 w nocy. Mężczyzna gładził leciutko dziecko po głowie. Widząc jego delikatny strach i zapłakane oczy rozglądające się nerwowo, wziął delikatnie jego twarz za podbródek i spojrzał mu z największą czułością i ciepłem w oczy. Chłopiec był zupełnie zdezorientowany... Nie wiedział gdzie jest i co się dzieje. Mężczyzna przyłożył bardzo delikatnie swoje usta do ust chłopca. Poruszył nimi delikatnie w czułym pocałunku. Chłopiec z szeroko otwartymi oczkami zacisnął szybko swoje sine usta. Mężczyzna odsunął się od niego delikatnie i uśmiechnął się delikatnie. - Za dużo troszkę dla ciebie...? - Chłopiec zalał się łzami. Nie mógł znieść tego wszystkiego. Mężczyzna delikatnie wziął jego dłonie i ucałować je czule. 

- Już dobrze... - Chłopiec spojrzał na niego spod łez. Bardzo się trząsł. Bał się... Cholernie bardzo się bał. - Masz rodziców...? - zapytał mężczyzna, całując delikatnie i uspokajająco dłoń chłopca.
- M..mam tatę.. - wyszeptało przestraszone dziecko. 
- I mieszkasz tylko z tatą..? - zapytał.
- T..tak.. - szepnął, spuszczając wzrok. Gdy tylko o tym wspomniał, miał przed oczami obraz z rana.

- To on Cię tak źle traktuje..? - zapytał mężczyzna głosem pełnym troski i otulił go delikatnie kocem. Chłopiec spojrzał na niego niepewnie. W jego oczach nadal kręciły się łzy. Pokiwał delikatnie głową. Mężczyzna ostrożnie "zgarnął" go w swoje ramiona i wtulił w siebie. Chłopiec trząsł się i płakał, ale po jakimś czasie uległ mu i pozwolił się tulić.
- Jesteś głodna? - odezwał się w końcu mężczyzna. Chłopiec spojrzał na niego i zamrugał kilkakrotnie oczami.
- H...hai... - szepnął, nie zwracając uwagi na formę w jakiej zwrócił się do niego mężczyzna. On uśmiechnął się i wziął chłopca ostrożnie na ręce, potem kierując się w stronę kuchni. Mężczyzna mieszkał w nie dużej, ale przytulnej kawalerce. Z jedną łazienką przy drzwiach. Na suficie nie było lamp, tylko w kuchni, gdyż salon, który był także sypialnią, oświetlało dużo małych lampek. Przy kuchni stał stolik i dwa duże fotele. Posadził na jednym z nich dziecko i poszedł do kuchni.
- Co powiedz na kubeczek kakao i do tego ciasto z dżemem?

Zankokuna Unmei. ~ Rozdział I

Koji niepewnie spoglądając na ojca wziął w swoje trzęsące się dłonie cieniutka kromkę chleba, żałośnie ubogo posmarowana masełkiem. Chłopiec cały się trząsł. Zaś ojciec malca pił w spokoju kawę patrząc na niego podejrzliwie. Następnie podszedł do stołu i odsunął powoli trzęsącą się dłonią krzesło. Usiadł i nawet nie odważył się spojrzeć na ojca.. W jadalni było dosyć ciemno i ponuro. Na podłodze walały się butelki po alkoholu i było dosyć brudno.
- Może byś posprzątał? - odparł obojętnie ojciec, spoglądając na filiżankę swojej mocnej kawy. Chłopiec przestraszył się jego głosu. 

- A..ale..
- Ale? - ponownie zabrzmiał niski i mrożący krew w żyłach głos mężczyzny. Obił się o ściany kuchni i dotarł prostu do uszu dziecka. - Ja.. Ja muszę iść do szkoły.. - szepnął przestraszony.
- Już! - warknął na niego głośno. Chłopiec wstał szybko przestraszony od stołu i podreptał do łazienki która była przy kuchni po mop i ściereczkę. Facet wodził za nim wzrokiem cały czas. W pewnym momencie chłopiec schylił się i widać mu było bieliznę. Facet podszedł do niego szybko tak, że chłopiec nie zdążył się odwrócił i klepnął go pośladki.
- To nie jest bielizna którą kazałem Ci założyć... - powiedział groźnie, przenikając chłopca wzrokiem. Chłopiec odskoczył wystraszony. 

- A..a..ale.. Bo..
- Co kurwa?! - wrzasnął nagle mężczyzna, powodując że chłopiec upadł przestraszony na podłogę i skulił się. Mężczyzna chwycił za jego majtki i zdarł je z niego siłą, tak że chłopiec zawył z bólu i strachu.

- Tato.. B..błagam nie..! - zalewał się łzami uciekając na czworaka pod ścianę. 
- Czego oczekujesz szmato?! -Odwarknął po raz kolejny, podchodząc do niego szybko i szarpiąc go bardzo mocno za chude ręce. Chłopiec już nic nie odpowiedział. Płakał tylko i trząsł się, będąc szarpanym. Nie ważył nawet się wyrywać. Płakał tak, że nawet nie dał rady nic wykrztusić, ale było to już dla niego zupełnie normalnie. Mężczyzna uderzył go parę razy z całej siły w twarz z liścia, a potem z pięści. Broda chłopca zalała się krwią. Następnie wziął chłopaka za rękę i szarpnął go do góry, targając go brutalnie w stronę sypialni. Chłopiec krzyczał zrozpaczony że nie chcę, ale mężczyzna nie słuchał jego błagań. Rzucił nim o łóżko. Koji zamknął swoje wystraszone oczy, czekając na uderzenia, który nastąpiły. Mężczyzna pobił brutalnie swoje jedenastoletnie dziecko, śmiejąc się przy tym głośno, do rytmu jego jęków bólu. Chłopiec krzyczał i płakał, ale nie ważył się uciekać. Wiedział że wtedy będzie jeszcze gorzej. Mężczyzna odsunął się od niego z szerokim uśmiechem i obejrzał dokładnie swoje dzieło, czyli czerwone i sine od bicia ciało chłopca.
- Rozbieraj się! - rozkazał nagle. Chłopiec spojrzał na niego przestraszony i sparaliżowany. Nie potrafił się ruszyć.
- No dalej! - wrzasnął wściekły mężczyzna, kierując w niego kolejne uderzenie paska. Chłopiec zawył głośno i szybko złapał za swoją spódniczkę i zdjął ją, trzęsącymi się dłońmi. Mężczyzna patrzył na to zadowolony. Później chłopiec został już tylko w bluzce. Siedział i trząsł się, patrząc przerażony na swojego ojca.
- Do naga! - wrzasnął mężczyzna, uśmiechając się. Chłopiec zdjął swoją bluzkę i zakrył swoje nagie ciało rękami. Mężczyzna popchnął go mocno na łóżko i ponownie brutalnie pobił, tym razem pięściami i rękami. Chłopiec płakał wykończony tym bólem i wił się na ubrudzonej krwią pościeli. Mężczyzna opuścił swoje spodnie i złapał chłopaka mocno za wychudzone udo i zaciągnął go pod siebie. Następnie rozłożył jego trzęsące się nogi. Chłopiec zacisnął oczy i usta, by nie krzyczeć za głośno. W jeden chwili ojciec wbił się w... pochwę syna z całej siły, a chłopiec wydarł się w niebo głosy, a z jego oczu polały się niepohamowane strumienie łez. Mężczyzna zaczął się brutalnie w nim poruszać, dłonią uderzając jego uda i śmiał się wrednie, słysząc krzyki dziecka. W pewnym momencie chłopiec po prostu stracił przytomność. Facet widząc to wyszedł z niego zadowolony i zrzucił go z łóżka, tak by bardziej nie ubrudził krwią, która z niego leciała strumieniami, pościeli. Następnie poszedł jakby nigdy nic pod prysznic.
Chłopiec obudził się po dziesiątej... Nie mógł się ruszyć. Czuł ogromny ból w swoim wnętrzu i nie tylko. Na podłodze pod nim była duża plama krwi, a dookoła dużo zbitych talerzy i innych naczyń. Jego ojciec najpewniej miał kolejny atak szału. Na szczęście teraz spał. Koji oparł się o szafkę i podciągnął się, bardzo się trzęsąc i kuląc. Do tego podkulał nogi. Tak źle się czuł... Jednak był już dużo spóźniony do szkoły. Jeżeli jego ojciec dowiedziałby się że opuścił lekcje, mimo iż to on go tak potraktował, na pewno dostałby lanie. Wziął swoją spódniczkę. Miała na sobie plamę krwi. Wziął z szafy pończochy i założył swoją białą bluzeczkę z dużym dekoltem, która jakimś cudem nie została ubrudzona krwią. Nie wolno mu było korzystać z łazienki bez pozwolenia taty, więc wytarł krew cieknącą po jego chudych nogach papierem toaletowym. Wziął plecak i wyszedł z domu.

Chłopiec pobiegł szybko po schodach i podbiegł do drzwi gdzie odbywała się lekcja. Otworzył je niepewnie i zajrzał do środka. Wszystkie dwadzieścia trzy pary oczu spojrzały w jego stronę. Chłopiec spojrzał nieśmiało po klasie, a potem na nauczycielkę, która spojrzała na niego tak jakby tylko przeszkadzał.
- P..przepraszam proszę pani... - szepnął cicho, spoglądając zawstydzony na nauczycielkę.
- Siadaj. - burknęła kobieta. Chłopiec wszedł do klasy i zamknął drzwi. Przy każdym kroku w stronę jego ławki towarzyszyły mu te spojrzenia... Szepty... Chichot. Zawsze tak było. Był wyśmiewany i traktowany jak szmata, gdzie by nie poszedł, uciekł, schował się. A samotność była tylko wisienką na torcie z okrucieństwa jakie przeszedł. Patrzyli się tak na niego bo był inny... Bo odstawał od reszty. Bo różnił się od innych chłopców. To nie była jego wina, że kiedy miał pięć lat, jego ojciec zupełnie zrozpaczony śmiercią jego matki, totalnie oszalał. Z tego powodu zmienił płeć chłopca i "hoduje" go do tego momentu na swoją żonę. Chłopiec miał roztrzepane włosy, do tego jedna z jego pończoch spadała z jego wychudzonej nóżki. Jego ubrania były wymięte, a policzki czerwone i napuchnięte od łez. Do tego gdy chciał wyjść z sali, jeden z chłopaków ze starszych klas popchnął go tak, że upadł na podłogę. Nauczycielka dała mu za to karę. Miał zostać po lekcjach. Chłopiec był bardzo smutny... Teraz już na pewno czeka go lanie. I to takie porządne. Całe szczęście że nie siedział tam sam... Tylko z innymi starszymi chłopakami, którzy się z niego nabijali i nim szarpali.