środa, 26 lutego 2014

Only Bother? - Rozdział II

But chłopca prawie poślizgnął się na cienkim lodzie, gdy został wypchnięty za drzwi. 
- Posłuchaj Mały. Jesteś dla mnie ważny i po części czuję się odpowiedzialny za twoją dupę, ale to już przegięcie.. Nie możesz mnie ciągle wykorzystywać! Nie mam pieniędzy by spełniać twoje zachcianki! Nie będziesz mi się rzucał szefowi do gardła! Nie wiem czy mnie przez Ciebie nie wyleją..
- Ech.. Sorry.. - Westchnął. - Ale to nie moja wina! 

- A czyja?! Tego że znowu jesteś kompletnie pijany? Nie chcę już twoich przeprosin.. Nie chcę Cię tu puki co widzieć ze względu na szefuńcia.. Wiesz gdzie mnie znaleźć.. Jak będę miał mogę Ci coś dawać. Ale wiesz że jestem zapracowany. Chyba że twój honor nie pozwoli.. - spojrzał na niego ironicznie. - A teraz wynocha.
- Joi..! - zawołał już za chłopakiem, gdy znikał za drzwiami. 
- Nie.. - powiedział chłopak ostatni raz, zamykając za sobą drzwi.
- Spierdalaj jebany pedale! - Krzyknął za nim. - SAM SOBIE PORADZĘ! - krzyknął ze spuszczoną głową, a potem z impetem kopnął śmietnik. - KURWA! Ała! - warknął na bolącą nogę. - Jak zawsze.. Radź sobie sam człowieku.. 
Wyjął paczkę z papierosami. Lub po papierosach.. Nie miał już na nic pieniędzy. Miał ochotę płakać.. Ale jego zimne serce nie pozwalało na uronienie nawet najmniejszej łezki. Znowu.. Był sam. Najgorsze było to, że nigdy nie miał osoby która by go zrozumiała. Która by go pokochała.. Chyba to najbardziej go bolało. Nawet jego jedyny przyjaciel.. Wiedział też że jest cholernym egoistą i nie myśli o innych. Było wiele przytłaczających​ go myśli. Zwykle koił je trunkiem albo szlugiem.. Teraz miał ochotę położyć się w śniegu i zdechnąć. Po chwili uświadomił sobie że nadal sterczy na śniegu z tyłu klubu.. I jakiś mężczyzna o czarnych włosach i oczach mu się przygląda. Zdziwił się.. Ale po chwili spojrzał na niego groźnie.
- Czego tu?!

- Niczego.. - odpowiedział mężczyzna poważnym, niskim głosem. - Przeziębisz się jak będziesz tu tak stał.
- A co kurwa moją niańką jesteś?! - pysknął.
- Nie pyskuj. Nie stoję tu po to by słuchać twojego pyskowania.. Weź to. - Powiedział mężczyzna i podał chłopcu swoją kurtkę.
- Nie zbliżaj się do mnie! - syknął. - Nie chcę twojej pomocy!
- Spokojnie. - powiedział mężczyzna chłodno. 
- Czemu mam być spokojny?! - warknął, patrząc z wyrzutem na drzwi pubu.
- Bo chce Ci pomóc. Słuchaj, byłem przy tym jak Cię wyrzucono.. Chodź.. Zapewnię Ci nocleg. - wystawił do niego dłoń, ale chłopak odepchnął ją z impetem. 
- Chcesz mnie poruchać?! - wrzasnął, mając już łzy w oczach. - Nie myśl że sobie pozwolę!
- Wypraszam sobie żebyś mówił takie rzeczy.. Proszę, pozwól żebym Cię wziął do siebie na tę noc. 
- Nie będę z tobą uprawiał seksu, rozumiesz..? - szepnął, mając już całą twarz we łzach. Był pewien że tego od niego chce. W końcu czego innego można od niego chcieć..? - Odwal się!
- Nie "odwalę się", bo cały czas mnie nie słuchasz. Nie chcę od Ciebie tego o czym myślisz.
- To czego chcesz?
- Chłopca do towarzystwa.. - Chyba sobie żarty robisz..! Jak nie masz fajek to zjeżdżaj stąd! Mam dosyć ludzi na dziś.. - Miał już iść, kiedy mężczyzna złapał go na nadgarstek. Gdy to zrobił chłopak odwrócił się i spojrzał na niego morderczym wzrokiem. 

- Nie pozwolę Ci iść.. Najpewniej nie masz gdzie spać i nie obchodzi mnie czy chcesz, czy nie chcesz, zabieram Cię do siebie! - zmarszczył mocno brwi, patrząc na chłopaka chłodno i poważnie. - chłopak się wyszarpał.
- Zostaw mnie kretynie! - krzyknął, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. - Nie chcę twojej pomocy, rozumiesz?! Nie wymusisz tego ode mnie! - warknął wściekły, starając się go jak najszybciej pozbyć. Mężczyzna spojrzał na niego już trochę zdenerwowany i chwycił ponownie jego nadgarstek, tym razem mocniej i boleśniej. Nie zważył na to że był bardzo silny.. Chłopak jęknął z bólu. Jego wargi zadrżały. Spojrzał na mężczyznę wkurwiony. Miał już dosyć tego typa. Wyszarpał się ponownie, tym razem z większą trudności i z całej siły przyłożył mężczyźnie z pięści w twarz.
- Czasem się inaczej nie da! - Krzyknął, masując obolały nadgarstek. Mężczyzna dotknął swoich ust.. Spojrzał na krew na swoich palcach. Zerwał się na równie nogi i chwycił chłopaka za ubrania i podniósł go za nie do góry.
- Posłuchaj gówniarzu.. - zaczął.. Ale jego wzrok przykuły słodkie, różowe suteczki które odkrył podnosząc jego bluzkę i kurtkę do góry. Spojrzał na nie czule. Cherii rumienił się cały, będąc nadal wściekłym. Co ten facet wyprawia..? W pewnym momencie poczuł jego duże, ciepłe dłonie na swoich piersiach.
- Co ty wyprawiasz idioto?! - wrzasnął chłopak, odpychając go od siebie z impetem, a potem zeskoczył na ziemie, odsuwając się. Mężczyzna po chwili oprzytomniał i spojrzał groźnie na chłopaka, cały czas pamiętając o tym co mu zrobił. Bicie, a zwłaszcza dzieci nie było teraz w jego stylu, ale i tak oddał chłopakowi.. Znowu zapominając że był bardzo silny. Chłopak aż upadł na ziemię.. Mężczyzna otworzył szerzej oczy. W jednej chwili śnieg przybrał kolor ciemnej czerwieni, a chłopak wstał do siadu z twarzą całą w krwi. Uśmiechnął się ironicznie.
- Nieźle debilu.. Przyznam że masz siłę. Ale wyżywaj się na kimś swoich rozmiarów.. - ledwo wstał, chwiejąc się. Mężczyzna spojrzał na to zmartwiony.. Chyba przesadził. Chciał mu pomóc, ale jego ręka została odepchnięta. Chłopak rzucił mu ostatnie zimne i mordercze spojrzenie i po chwili w milczeniu zniknął w cieniu nocy. Mężczyzna patrzył się chwilę w miejsce w którym wcześniej stał chłopak.. Co on wyprawia? Chciał go przygarnąć do siebie, pomóc.. A zamiast tego go skrzywdził i zniechęcił do siebie. Teraz on był na siebie nieźle wkurzony. Spojrzał na swoją białą koszulę i szary krawat, które były całe w krwi. To uderzenie było pewnie niczym w porównaniu z tym które zafundował chłopakowi. Zastanawiał się chwilę jak to musi być dostać w twarz od kogoś dwa razy większego i bardziej umięśnionego od siebie.. I się krzywił. Nie chciał tutaj dłużej sterczeć. Było mu zimno i źle. Skierował się wolnym krokiem do mieszkania.. Mijał te same ulice, te same nowoczesne apartamentowce, wśród których mieszkał. To wszystko było znajome, lecz dzisiaj emanowało chłodem i samotnością, czyli tym co zwykle towarzyszyło mężczyźnie. Wszedł do jednego z budynków i przywitał się z sekretarzem kiwnięciem głowy. Hol był przestronny i przytulny. Mężczyzna jednak tam nie przebywał z powodu zwykle przebywającej tam dużej liczbie osób. Chropowate ściany były pokryte białą farbą z czarną i szarą listwą u góry i u dołu. Podłoga była pokryta ciemno-szarym, drogim drewnem. Podobnie jak podłoga w jego mieszkaniu. Wjechał windą na górę i tylko gdy wszedł do mieszkania i się rozebrał.. Stanął na środku i zamyślił się intensywnie. Ten chłopak.. On miał takie duże, piwne oczy.. Te jego wiśniowe włosy. Co sprawiało że nie mógł przestać o nim myśleć? Czuł że nie będzie potrafił zapomnieć. Wciąż miał przed oczami jego długie, zgrabne nogi, jego zgrabną pupę, te głębokie oczy. Nagle podszedł do stołu i zrzucił z niego wszystko co na nim było. Na podłodze z głośnym hukiem potłukło się dużo szklanych naczyń i czarny wazon na kwiaty.. Czy on nigdy nie zobaczy już tego chłopca? Co to miało znaczyć.. Że zniszczył jedyną szansę? Czemu wcześnie nie mógł uświadomić sobie że wiśniowo-włosy mu się spodobał..? Nagle ktoś wparował do mieszkania i poczuł silne uderzenie. Osunął się na podłogę lądując plecami na stercie zbitego szkła. Syknął cicho z bólu i podniósł wzrok. To co zobaczył jednak nie wywołało u niego złości.. Był to nie kto inny jak znajomy Wiśniowo-włosy chłopak którego pierwszy raz spotkał pod klubem. Patrzył na niego groźnie.
- To za wszystko Kretynie! Należało Ci się! - warknął. - Teraz jesteśmy kwita.. - Już miał wyjść z mieszkania kiedy facet złapał go za kostkę i przyciągnął do siebie tak że chłopak na niego upadł.
- C..co ty.. - nie dokończył bo mężczyzna uderzył jego plecami o ziemię i usiadł na jego biodrach, miażdżąc jego chude ciało.
- Teraz mi już nie uciekniesz.. - szepnął, patrząc mu głęboko w jego zdenerwowane, piwne oczy, po czym pogładził jego rumiany policzek.
- Zwariowałeś kretynie?! Złaź ze mnie..! - spanikował, szarpiąc się na wszystkie strony.
- Spokojnie.. - szepnął mężczyzna, całując delikatnie jedną z jego skroni z delikatnie przymrużonymi oczami.

- Nie będę spokojny! Zejdź ze mnie! - krzyczał wściekle i desperacko.
- Bo co mi zrobisz..? - zapytał mężczyzna, schodząc pocałunkami niżej po jego szyj. 

- Przestań, rozumiesz!? - po jego policzkach mimowolnie polały się łzy, ale nadal był wściekły.
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni różową pigułkę i wsadził ją sobie na język... Spojrzął głęboko w oczy chłopca i wpił się szybko w jego usta przekazując tabletkę. Gdy tylko się od niego odlepił od razy zatkał mu usta aby nie wypluł leku. Chłopak otworzył szerzej oczy.. Bał się. Mężczyzna był nieprzewidywalny​. Ale czuł że nie miał wyboru. Połknął pigułkę. Mężczyzna uśmiechnął się widząc jak chłopak połyka środki uspokajające. 
- C..co to było..?! - krzyknął przerażony i wściekły na mężczyznę.
- Spokojnie Maluszku.. Uspokoisz się trochę. - Wyszeptał mu do ucha z lekkim uśmiechem. Chłopak chciał coś wściekły powiedzieć.. Ale nagle odebrało mu głos. Poczuł jak pot spływa po całym jego ciele. Czuł że słabnie. Mężczyzna cały czas na niego patrzył. Mężczyzna delikatnie dłonią zaczął gładzić jego rumiany policzek, czerwoną szyję, Chudy brzuch, Gładkie kolana.. Przytrzymał jego ręce nad jego głową.
- C..co ty mi zrobiłeś..? - syknął, patrząc na niego morderczym wzrokiem spod przymrużonych powiek. - Zabieraj łapska..
- Będzie Ci lepiej. - wyszeptał cicho i zaczął delikatnie całować jego szyję. Podniósł powoli jego kurtkę i koszulkę tak jak wtedy, ukazując jego różowiutkie sutki.. Chłopak patrzył na niego wściekły, a pot spływał po jego czole. Mężczyzna przejechał dłonią po jednym z jego sutków, drugą ręką zataczając kółeczka wokół jego pępka. 
- Z..zostaw.. - szepnął chłopak, robiąc się cały czerwony i powstrzymując jęk. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i zaczął zataczał kółeczka także wokół sutków nastolatka. 
- P..przestań..! - udało się wykrztusić chłopakowi. Mężczyzna potem pokrył palec śliną i kontynuował to, tylko nieznacznie mocniej, często zahaczając o malinową brodawkę.. Czarnowłosy, jakby ignorując to, pocałował jego mostek parę razy, nie przestając zajmować się jego sutkami. Po policzkach chłopaka płynęły łzy, ale nadal był zdenerwowany. Mężczyzna przyłożył ciepłe usta do jego sutka..
- Nie płacz.. - szepnął, po czym ucałował jego sutek kilka razy.

- Nie płacze s..skończony deb..il.. - Tylko tyle udało mu się wykrztusić. Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to możliwe i po chwili mocno przyssał się do sutka chłopaka, wywołując u chłopaka głośny jęk z bólu. Zacisnął zęby i oczy by nie płakać. To bolało.. Mężczyzna widząc to odkleił się od jego już zaczerwienionej brodawki. Chłopak patrzył w inną stronę. Był zaczerwieniony i widać było grymas bólu na jego twarzy. Oddychał ciężej. Mężczyzna spojrzał na jego sutki.. Zrozumiał że nie okazał mu zbyt dużej delikatności na jaką zasłużył. Postanowił to naprawić. Najpierw pogładził oba jego sutki ciepłą dłonią, a potem ucałował oba kilka razy z czułością i delikatnością. Gładził go w tym czasie także po brzuchu, by go chociaż trochę uspokoić. Potem widząc że chłopak mruży oczy, ponownie, tym razem ostrożnie, zassał jego już mokrą od jego śliny brodawkę. Cherii jęknął cicho. Ssał ją delikatnie z uwielbieniem.. 
- Piękny jesteś.. - wyszeptał gdy skończył, patrząc z uśmiechem i przymrużonymi oczami, na całego czerwonego i ciężej oddychającego chłopca. 
- Z..zamkni...j si.. - znowu nie mógł złapać tchu by coś powiedzieć. Mężczyzna zajął się jego drugim sutkiem, zajmując się nim równie delikatnie. Teraz pierwszy gładził dłonią i dopieszczał. Chłopak zamknął oczy.. Co jakiś czas trząsało nim. Jęczał cicho. Już się tak nie bronił. Ale gdy poczuł najmniejszy ból warczał i przeklinał. Mężczyzna całował jego tors, brzuch, pępek.. 
- Dl..dlaczego.. - wyszeptał chłopak czyjąc jak jego biodra są delikatnie unoszone i obejmowane. - ..M..mi to ro..robi..sz..? - Mężczyzna milczał.. Sam nie umiał odpowiedzieć sobie na to pytanie. Zsunął powoli spodenki chłopca. 
- Zg..wałcisz mn..nie teraz d..debilu..?! - chciał się wyrwać, ale gdy to robił, lek sprawiał że kręciło mu się w głowie. Mężczyzna westchnął. Dotknął delikatnie dłonią jego krocze.. Chłopak jęknął. Tego na prawdę nie chciał.. Miał dosyć. Zawył. 
- P..przestań..! Dosyć..! - Mężczyzna zdziwił się delikatnie. - Nie C..chcę rozumiesz D..draniu..?! Wciąż Ci mało..? - ostatnie zdanie wysyczał. Mężczyźnie obiło się o uszy słowo drań. Czy on właśnie.. Pobił i molestował dzieciaka? - Mężczyzna po raz kolejny tego dnia poczuł się niezwykle podle, źle i okrutnie. Ale tym razem.. Chłopiec leżał pod nim. Chciało mu się płakać, kiedy tak na niego patrzył. Jednak wiedział że nie może, bo jego chłodne serce mu na to nie pozwoli. Wiśniowowłosy leżał pod nim na podłodze i oddychał ciężko z przymrużonymi oczami. Patrzył na niego wrogo. 
- Czego ty w końcu ode mnie chcesz..? - syknął. Nawet nie miał ręki by otrzeć łzy. Mężczyzna zrobił to za niego. Zrozumiał jak się zachował.. Gdy tylko puścił chłopca, nastolatek złapał go za koszulkę i szarpnął nim wściekły, ale był jednak osłabiony i mężczyzna tylko drgnął. Czarnowłosy objął delikatnie jego ciało rękami i podniósł się z ziemi z nim na rękach. Chłopak otworzył szerzej oczy. Co on teraz wyprawia..? 
- Gdzie mnie t..teraz targasz Przygłupie..?! - syknął, starając się wyrwać. Mężczyzna nie zwrócił na to uwagi. Patrzył w jego urocze oczy, po czym posadził go ostrożnie na dużym, czarnym fotelu. Całe jego mieszkanie miało szaro-czarno-białe barwy, co dodawało mu elegancji i klasy. Chłopak od razu podkulił nogi, patrząc na niego gniewnie. Nie wiedział co jeszcze wymyśli.
- Herbatki? - szepnął z uśmiechem, tak na prawdę nie wiedząc co ma powiedzieć.. 
Chłopak na początku był lekko zdziwiony.. A potem pomyślał że sobie z niego kpi. 

- Żartujesz sobie z..ze mnie..?! - nadal głos mu drżał po środkach uspokajających które podał mu mężczyzna.
- A więc pójdę zrobić. - Powiedział po czym wstał z ziemi, kierując się do kuchni. Chłopak chciał uciekać.. Jednak wiedział że jak tylko wstanie zakręci mu się w głowie i pewnie zemdleje. Oparł się plecami o ladę i zastanawiał się co robić.. Nie mógł być zbyt przyjazny tak nagle.. To faktycznie nie wzbudza zaufania po tym co zrobił. Może dać mu więcej pigułek i zatrzymać na noc..? W końcu nie spałby sam. Ale to byłoby okrutne. Lepiej go wypuścić w cholerę..? Szkoda mu było. Chłopak mu się bardzo spodobał. Musi go wypuścić.. Ale chciał mu chociaż wszystko wyjaśnić i przeprosić. Co nie będzie łatwe. Zaparzył szybko lekką herbatę. Posłodził trochę więcej niż słodził zwykle. Chociaż on wolał kawę. Potem skierował się do salonu. Chłopak spojrzał na niego wrogo i chłodno. 

- Co tak długo..? W..widzę że na prawdę miałeś na myśli h..herbatę.. - Mężczyzna skinął lekko głową z delikatnym uśmiechem i podał mu ją powoli. Usiadł na podłodze naprzeciwko niego, gładząc lekko dłonią jego chude, długie nogi, na co chłopak nie zwracał uwagi. Chłopak wziął powoli herbatę.. Patrzył na nią podejrzliwie. 
- Niczego tam n..nie dosy..dosypałeś.​.?
- Nie Maleńki. - odparł mężczyzna. Chłopak odepchnął z impetem jego rękę i odsunął się od niego.. Upił powoli łyk herbaty, delektując się nią niczym małe dziecko. Dawno nie czuł jej smaku.
- Chciałbyś tu może zostać na noc..? - zapytał mężczyzna niepewnie. Wiedział że to o to była ta cała awantura.

- Zabawne.. Spierdalaj.. - szepnął, odwracając wzrok.
- A masz gdzie spać..? - spytał zmartwiony. 
- O mnie się nie martw.. - szepnął, nadal na niego nie patrząc. - Skoro się mnie o to pytasz.. Wypuścisz mnie w końcu? - Chłopak nie zauważył nawet że leki uspokajające przestały działać. Mężczyzna zrozumiał już swoje czyny..
- Tak.. Ale.. Chciałbym Cię za to wszystko bardzo przeprosić. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło.. - szepnął, patrząc mu w oczy. Chłopak jednak odwrócił ponownie wzrok. Chłopak milczał. Mężczyzna wziął ostrożnie jego dłoń.. Cherii zwrócił ku niemu wrogie spojrzenia. Już chciał wyszarpać dłoń, kiedy nagle otworzył szerzej oczy. 
- Z..zar.. - Nie dokończył. Zakrył usta dłonią. Zrobiło mu się nie dobrze.
- Co się dzieje..? - wystraszył się mężczyzna, zrywając się na równe nogi.
- Ł..łazienka.. - wykrztusił, łapiąc się rękami za brzuch. Mężczyzna wziął go ostrożnie na ręce i dotarł do łazienki w ekspresowym tempie. Postawił go na ziemi i czując że chłopak się chwieje ujął jego biodra by się nie przewrócił. Chłopak opadł na ziemię przed kiblem i kaszlnął, wymiotując potem obficie. Czarnowłosy się skrzywił..
- Co Ci się dzieje..?! - zapytał spanikowany.

- T..to te twoje idiotyczne środki uspokajając..! - powiedział wściekły, wyrywając mu ręcznik i wycierając nim usta. Chociaż zbierało mu się na więcej.. Mężczyzna zupełnie zapomniał o skutkach ubocznych. Objął wymiotującego chłopaka w biodrach. Pocałował go delikatnie w kark.
- Przepraszam.. - wyszeptał. - Nie wiedziałem że tak będzie. Zapomniałem że ma się po tym wymioty.. - Chłopak milczał. Był wściekły i miał dość. Wstał, chwiejąc się, po czym wyrwał się z rąk mężczyzny. Rzucił mu chłodne spojrzenie. Potem bez słowa, mimo tego że mężczyzna chciał go złapać, wybiegł z łazienki.
- Proszę! Nie odchodź jeszcze! - krzyknął, biegnąc za chłopakiem ile sił w nogach, ale jednak wiśniowowłosy był szybszy. Nie chciał znowu zostać sam. Chciał by choć jeszcze trochę z nim został. Żeby zabrał od niego tą samotność choć na jeszcze kilka minut. Jednak gdy dobiegł do windy, chłopak jechał już nią na dół.. Zamarł, stojąc w drzwiach mieszkania i patrząc w czarne niebo przez szklaną ścianę.
***
Biegł szybko przez ośnieżony chodnik omijając ludzi. Po jego policzkach znowu płynęły łzy. Czegoś takiego jeszcze nie przeżył.. Był bardzo głodny. Było mu zimno. Usiadł w jakimś zaułku pod blokiem i schował zapłakaną twarz za kolanami, obejmując się rękami..


Only Bother? - Rozdział I

Los popycha Cię w różnie kierunki, czasami wtedy kiedy się tego w ogóle nie spodziewasz. Sztuką jest by mimo wszystko się nie poddawać i dzielnie trwać. Poradzić sobie w każdej sytuacji. Przykładem tego jest Cherii, któremu los wciąż plącze nogi. On jednak ma na wszystko wyjebane.

Szedł powoli po ośnieżonym chodniku. Trzymał małą reklamówkę. Miał na sobie starą, skórzaną kurtkę, delikatny szalik, jasne, krótkie spodenki i pościerane, dziurawe tenisówki. Jego wiśniowe włosy były spięte z tyłu w kok. Mijał wszystkich w oszałamiającym tempie, aż nie dotarł do swojego kochanego murku. Nigdy nie padał na niego deszcz, bo był pod wysokim drzewem wiśni z gęstymi gałęziami. Miał znów ochotę zapalić. Usiadł na murku i wyjął jednego papierosa.. Zapalił go i zaciągnął się wolno, mrużąc oczy. Uwielbiał ten moment gdy dym wypełniał jego płuca. Tracił wtedy wszelką świadomość i miał chwilę na to by zapomnieć o problemach. Poczuł że papieros jest wyjmowany z jego ust. Zdziwił się ale i nieźle wkurwił.
- Co do kurwy nędzy..? - warknął zirytowany, spoglądając z obrzydzeniem na mężczyznę stojącego przed nim. Był to spasiony, śmierdzący, owłosiony facet. Skrzywił się od razu.
- Dlaczego taki niezadowolony? - zapytał facet, dotykając uda chłopaka.
- Ponieważ muszę patrzeć na obrzydliwego, odtrącającego pijaka, który chucha na mnie swoim śmierdzącym oddechem.. - warknął.
- Jak zawsze pyskaty, co? - Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, zaciągając się jego szlugiem.
- Widocznie.. - odszczekał, wyciągając kolejnego papierosa i zapalając go kończącą się zapalniczką. Zawiesił jedną dłoń na szyj obrzydliwego faceta.- Co powiesz na usługę? - wessał się w jego szyje tymi jego paskudnymi ustami. Od razu można było poczuć silną woń alkoholu. - Zależy ile zapłacisz.. Nie jestem tani buraku. - syknął.

- Szczerze za takie ścierwo jak ty złamanego jena bym nie dał.. - uśmiechnął się złośliwie. - Powinieneś się cieszyć że w ogóle ktokolwiek zauważa twoją dupę.
- W takim razie spierdalaj złamasie.. - powiedział chłopak, odpychając go z impetem. - Hehe.. Oj wiesz że się tak tylko z tobą droczę Cheriisiu.. - uśmiechnął się pobłażliwie i zaczął się do niego przymilać.
- Spierdalaj powiedział.. - warknął. - Złamasów dzisiaj nie przyjmujemy.
- Co znaczy że nie przyjmujecie? - zapytał już trochę wkurwiony.

- A to, że mnie dzisiaj nie podupisz Śmierdzielu. - uśmiechnął się ironicznie. - A teraz zjeżdżaj stąd. - Facet złapał go za ramię i szarpnął nim w swoją stronę. 
- Nie żartuj, szmato! Chcę się dzisiaj poruchać, rozumiesz?! Albo dasz mi dupy, albo wezmę ją siłą! - po chwili spojrzał na siatkę którą trzymał chłopak. Było tam tylko pieczywo i mała butelka wody. Uśmiechnął się rozbawiony. - I chyba potrzebujesz hajsu, mam rację? - Wiśniowowłosy spuścił wzrok..
- Nie tutaj.. - Facet uśmiechnął się z satysfakcji i przyciągnął do siebie zadowolony nastolatka.

- Co powiesz na hotel?


***

***
Upewnił się tylko czy mężczyzna na pewno zasnął. Wziął cicho prysznic by go nie obudzić i ubrał się. Był zmęczony i śpiący.. Już miał wychodzić. Gdy zauważył parę banknotów wystających z kieszeni koszuli mężczyzny.. Czemu miałby ich sobie nie "pożyczyć"? Zawsze będzie coś na ząb poza noclegiem w hotelu.. Na pewno tutaj z tym oblechem nie zostanie. Uśmiechnął się delikatnie i zabrał je szybko. Potem rzucił ostatnie odrzucające spojrzenie na chrapiącego faceta po czym wyszedł z pokoju. Kiedy był już w windzie usiadł na ziemi i wypuścił powietrze z ust ze świstem. Czuł się jak szmata. Potem ledwo wstał i oparł się o ścianę. Spojrzał w sufit windy. Chciał zapalić, ale zaraz pewnie od razu ktoś by mu zwrócił uwagę na to że pali jako nieletni. Nienawidził takich ludzi. Myśleli że nie wie że źle robi? To nie takie proste jak im się wydaje. Kiedy tylko wyszedł z windy, jednak nie mógł się powstrzymać. Miał już wszystkich głęboko w poważaniu. Usłyszał dźwięk SMSa w kieszeni.. Wyjął swój cały potłuczony i stary telefon i otworzył wiadomość. Była od ojca.. Od razu ją usunął i schował telefon. Nie chciał mieć żadnego kontaktu z przeszłością. Mimo iż tęsknił.. Ale widać ojciec był za leniwy żeby przyjechać do niego z tych jebanych ciepłych krajów i choć wymienić z nim normalnie zdanie. Przecież zawsze wszystko było ważniejsze niż on. Chłopak znał swój charakter, ale nie powinno się tak traktować dziecka. Poza tym.. Teraz to nie miało znaczenia. Stał się niezależny. Mimo tego że czasem głodował, albo marzł w nocy na dworze. A prostytucja? Jest jakaś inna praca jakiej mógłby się podjąć bezdomny i tak błogo wyglądający piętnastolatek? Nie było osoby która zapewniłaby mu ciepło. Miał ich wszystkich w dupie. Tak jak oni go. Nikomu nie można już ufać. Ile już tak żył? Ponad rok. Ale to tylko głupie cyferki. Czuł się jakby to była wieczność. Obiecał sobie że kiedyś zemści się na tych wszystkich ludziach którzy go skrzywdzili.. Że zapłacą za to jak go potraktowali. Wolał umrzeć tutaj z głodu, niż iść na łaskę swojej mamusi. Pewnie i tak by go odepchnęła. Po co mu taki gówniarz jak ma bogacza za męża? Bogacza z którym zdradzała jego ojca.. Właściwie sama nie musiała się go pozbywać, bo Cherii sam odszedł. A teraz żyję sobie pewnie beztrosko i spokojnie. Brzydził się nią.. Do końca nocy szukał jakiegoś hotelu w którym pozwolili by mu zanocować. W końcu nie miał prawie pieniędzy i poza tym był tylko dzieckiem. Niestety i mimo wszystko.


Parę tygodni później. 

Poprosił o kolejnego drinka, mimo iż był już ledwo trzeźwy. Patrzył z przymrużonymi oczami na barmana. Był to bardzo wysoki, szczupły beżowo-włosy chłopak o ogromnych, jasno czerwonych oczach. Miał zaledwie 22 lata.
- Maleńki, chyba już dosyć, nie sądzisz? - wyszeptał mu do ucha, wycierając mokry kieliszek szmatką.
- Oj daj mi jeszcze kolejkę.. - szepnął. - I bądź cicho.. Łeb mnie boli.. - Mężczyzna pokazał mu białą torebeczkę i tabletki z uśmiechem.
- Chcesz?
- Chcesz mnie zaćpać i ruchać, co głupi ukeme? - Warknął wiśniowowłosy i tak biorąc narkotyki.

- Oczywiście najsłodszy. - Odpowiedział nadal uśmiechnięty. - Co sobie życzysz?
- Dawaj wszystko co masz.. - burknął chłopak robiąc sobie skręta z papierka który znalazł w kieszeni.
- Dziecko, dziecko.. - powiedział mężczyzna, podając mu drinka. Chłopak wypił go jednym tchem.
- Wiesz że nienawidzę gdy nazywasz mnie dzieckiem.. - warknął.
- Wiem, ale to tak uroczo brzmi. - uśmiechnął się beżowo-włosy, sam upijając łyk drinka.

- Zamknij się.. - Burknął zaciągając się, w drugiej dłoni trzymając kolejny drink który wziął z lady.
- Coś sobie jeszcze wasza wysokość życzy?
- Kiedy kończysz robotę..?
- Za jakąś godzinę.
- Nocleg za seks? - Spytał, obracając skręta w dłoniach.
- Spoko.. Tylko tym razem już w mieszkanku. - ..Albo wiesz co? - spojrzał wymownie na swojego kolegę. - Shuuuuuuun.. - Uwiesił się drugiemu barmanowi na ramieniu. - Weźmiesz za mnie zmianę? Pięęęknie proooszęęę!Barman przewrócił oczami. 

- Znowu idziesz się szwendać? Już Cię kryję z wpuszczaniem tu nieletnich. - Spojrzał wtedy na zaćpanego i pijanego chłopaka przy ladzie.
- Oj Shun..  Jutro Ci to wynagrodzę! Pięknie Proszę!

- Ech.. Dobra. Ale to ostatni raz. - Powiedział zirytowany, mimo iż wiedział ze to bzdura.
- Arigatou! - krzyknął radośnie i cmoknął mężczyznę w policzek, patrząc potem z uśmiechem jak wraca znudzony do pracy. - Zbieraj się Cherii. - spojrzał na chłopca. Chłopak wstał powoli z krzesła barowego.. Ledwo utrzymywał równowagę. Joi widząc to podszedł do niego i objął go w pasie, prowadząc do drzwi.
- Może zanieść Księżniczkę? - zapytał, z uśmiechem pokazując swoje śnieżko-białe ząbki.
- Nie mów tak do mnie..! - warknął chłopak. - Wiesz że tego nienawidzę. Co z tego że jesteś na górze..?
- Oj przestań Malutki. Chciałem tylko być miły. - odparł, gdy szli już po ośnieżonym chłodniku w stronę bloku w którym mieszkał Joi. Mężczyzna uśmiechał się uroczo, a Cherii patrzył na to z obrzydzeniem.

- Nienawidzę tej twojej słodkości.. I miłości.. I tej fryzury.. - zaczął wymieniać po pijanemu wszystko co mu się nie podobało. Barman uśmiechnął się rozczulony. Uwielbiał tego gówniarza mimo wszystko. Wjechali windą na górę. Gdy byli już w pokoju Joi rzucił chłopakiem o łóżko. Zaczął się rozbierać z uśmiechem. Cherii patrzył na to spod przymrużonych powiek. Był śpiący. Mężczyzna oparł się na łokciach i spojrzał chłopakowi w oczy.
- Mój Malutki. - szepnął mu do ucha, otulając je słodkim i ciepłym oddechem.
- Nienawidzę Cię.. - warknął mrużąc swoje piwne oczy.

***

Oplatał zwinnie swoimi długimi palcami kieliszek wina, siedząc przy nowocześnie i elegancko nakrytym stole.. Był sam. Z kominka na drugim końcu pokoju unosiło się przyjemne ciepło, którego jednak nie czuł. Patrzył pusto na swój talerz z wytwornie przyrządzoną piersią kurczaka z sosem chrzanowo-koperkowym i dodatkiem lawendy. Pomyślał, że przydałby mu się teraz ktoś do towarzystwa. W jego mieszkaniu było zawsze tak pusto i chłodno. A jemu wciąż dokuczała samotność. Przytłaczająca samotność. Po kolacji postanowił wyjść z domu. Miał dość już swojego pustego mieszkania. Jednak inni ludzie raczej go nie interesowali.. Mimo iż w głębi serca pragnął poznać kogoś nowego.


piątek, 7 lutego 2014

Zankokuna Unmei. ~ Rozdział II

Po męczącym wieczorze wyszedł zmęczonym i chwiejącym się krokiem do domu. Po drodze z wykończenia prawie upadł. Usiadł sobie na ławce... Było już ciemno. Wiedział że na pewno dostanie lanie od ojca, za to że się spóźni. Siedział smutny i przygnębiony... Właściwie jak zawsze. Nagle z oddali zobaczył zbliżającą się do niego postać.
- Witaj. - powitał go delikatny uśmiech, metr nad jego głową. Chłopiec podniósł nieśmiało główkę i spojrzał na postać stojącą przed nim. Był do wysoki, brązowo włosy mężczyzna o piwnych oczach. Miał na sobie czarną kurtkę i jeansy. Wyglądał na około 28-30 lat. - Co się stało? - zapytał przemiłym głosem, widząc łzy płynące z chudych policzków dziecka. Chłopiec za bardzo się wstydził i bał by coś powiedzieć.. Położył dłonie na swojej wymiętej spódniczce i spojrzał na nie smutno.
- Ej? Co się stało? - pogłaskał delikatnie chłopca po główce. Chłopiec spojrzał na niego przestraszony i szybko odepchnął jego dłoń, bojąc się, że mężczyzna zrobi mu krzywdę. Serce zabiło mu za mocno i chciał już z tamtą uciec... Mężczyzna złapał jego dłoń, ukucnął i ucałował ją delikatnie parę razy, mrużąc oczy. Chłopiec pisnął cichutko, nie wiedząc co się dzieje i chciał wstać. Wyszarpał swoją dłoń z dłoni mężczyzny.
- N..nie! - tylko tyle udało mu się wydusić. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i wziął chłopca w biodrach, przysuwając go do siebie. 

- Nie bój się... - szepnął. Chłopiec w jednej chwili zalał się łzami.
- N.. nie.. d..dotykaj m..ni..e.. - wypłakał. 

- Już dobrze.. Spokojnie. - mężczyzna puścił go i tylko potrzymał go delikatnie za końce dłoni, by się nie przewrócił. Postanowił dać mu się trochę do siebie przyzwyczaić. 
- Zostaw mnie.. Pro.. Szę... -Wysapał zdenerwowany i zestresowany. Bał się, że znowu spotka go krzywda. 
- Przecież nie robię ci krzywdy, prawda? - mężczyzna odszedł od niego trochę i uśmiechnął się delikatnie. Chłopiec nagle zalał się łzami i uciekł od mężczyzny na metr. 
- No już... - szepnął i wziął go bardzo ostrożnie w swoje ramiona. - Wszystko będzie dobrze.. Nie bój się...
- N..nic nie będzie dobrze.. - wypłakało zrozpaczone dziecko. Mężczyzna wziął jego plecak na ramię i biorąc chłopca za dłoń, zaczął go prowadzić w pewnym kierunku. 

- G...gdzie mnie prowadzisz? - Pytał wystraszony i zaparł się, nie chcąc iść dalej. 
 - Spokojnie... - szepnął mężczyzna, biorąc obie jego ręce i przysuwając go do siebie. Chłopiec był za słaby by się oprzeć. Chłopiec znów się rozpłakał. Przeszli tak parę ulic. Zaczęło padać. Mężczyzna zaprowadził chłopca do jakiegoś samochodu. Wyjął kluczyki i otworzył drzwi, wkładając tam jego plecak. 
- Nie! - Krzyknął i zaparł się ze wszystkich sił, bojąc się tego co się stanie. Mężczyzna jednak nie zwrócił na to uwagi. Wziął chłopca na ręce i wsadził ostrożnie do samochodu, zamykając drzwi. Następnie usiadł na miejscu kierowcy. Chłopiec od razu się skulił i zaczął płakać cicho w swoje kościste i trzęsące się dłonie. 
- Wy..wy.. - Nie umiał już nic powiedzieć. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na niego. Chłopiec był bardzo skąpo ubrany, a na dworze było dosyć zimno. Dotknął ciepłą dłonią jego kolanka i pogładził je delikatnie. Chłopiec szybko odskoczył.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął. - Nie dotykaj.. - wypłakał. Bardzo, ale to bardzo się bał...

Facet uśmiechnął się i delikatnie zbliżył się do niego, ponownie gładząc delikatnie jego nagie kolano, na którym było parę siniaków i ran.
- Cz..czego chcesz..? - wyjąkał przez łzy. 
- Już dobrze... - szepnął i wziął koc z siedzenia obok, po czym podał go chłopcu. Kyo szybko się nim okrył, nadal cichutko popłakując. Mężczyzna obejrzał go. Był ubrany w delikatną bluzeczkę z dużym dekoltem i spódniczkę. Widać też było kawałeczki jego bielizny. Wzdrygnął się po chwili. 
- Czy... Masz krew na spódniczce...? 
- N...nie... - szepnął chłopiec, czując że ciepła krew spływa po jego wychudzonych nogach. Mężczyzna spojrzał przestraszony na dół jego ciała. Wziął szybko chusteczkę i chciał zetrzeć mu krew z ud i nóg.
- N..niech pan nie dotyka.. - wypłakało dziecko i niepewnie wzięło od niego chusteczkę. - Poradzę sobie... - zaczął powoli i trzęsącą się dłonią wycierać swoje wychudzone nogi. 

- Co ci się stało? - zapytał mężczyzna i zaczął odpalać samochód.
- N..nic prze pana.. - wyszeptał wystraszony. On już za to nie odpowiedział. Wyjechał z parkingu i zawrócił, w stronę zupełnie przeciwną, niż mieszkał chłopiec.
- Gdzie mnie p..pan wiezie..? - zapłakał, wyglądając przestraszony za przyciemnione okno, po którym spływały wolno łzy nieba. Mężczyzna wystawił tylko jedną rękę do tyłu i ponownie pogładził obite i wychudzone kolano dziecka. Chłopiec oddychał szybko. Umierał ze strachu...
- M..może mnie pan.. n..nie dotykać.. - wyjąkał.
- Nie martw się kochanie. - szepnął ciepło, nawet nie odwracając do niego twarzy i pogładził jego kolano.
- Proszę.. Zostaw.. Błagam.. - płakał cicho. 
- Już niedługo dojedziemy. - mężczyzna jakby ignorując to co mówił chłopiec, nadal gładził jego okaleczone kolanko. - Prześpij się może. - Chłopiec zacisnął wystraszone i mokre od łez powieki.
- Nie rób mi krzywdy.. P..proszę...
- Nie zrobię Ci żadnej krzywdy. - szepnął, spoglądając w jego niebieskie, zapłakane oczy. - Prześpij się.
- N..na pewno..? - zapytał, od razu osłaniając się rękoma i skulił się. zawsze gdy pytał o coś ojca, był bity... Mężczyzna wziął jedną z jego rąk i ucałował ją delikatnie.
- Obiecuję... - Chłopiec się wzdrygnął. Po chwili jednak przymknął niepewnie i delikatnie swoje zmęczone oczka.
- Śpij. - szepnął ufnie mężczyzna, opatulając go kocem. Chłopcu same kleiły się oczka... Jeszcze chwilę z tym walczył. Jednak po kilka minutach zasnął lekkim snem. 

Chłopiec otworzył powoli oczy. Poczuł ciepło i delikatny materiał który opatulał jego ciało. Czuł miękkie poduszki pod swoją rozbitą i poobijaną głową i ciepłą kołdrę, w którą się wtulał. To było dla niego zupełnie nowe. Za oknem było już bardzo ciemno. Wyglądało na to że zbliżała się 11 lub 12 w nocy. Mężczyzna gładził leciutko dziecko po głowie. Widząc jego delikatny strach i zapłakane oczy rozglądające się nerwowo, wziął delikatnie jego twarz za podbródek i spojrzał mu z największą czułością i ciepłem w oczy. Chłopiec był zupełnie zdezorientowany... Nie wiedział gdzie jest i co się dzieje. Mężczyzna przyłożył bardzo delikatnie swoje usta do ust chłopca. Poruszył nimi delikatnie w czułym pocałunku. Chłopiec z szeroko otwartymi oczkami zacisnął szybko swoje sine usta. Mężczyzna odsunął się od niego delikatnie i uśmiechnął się delikatnie. - Za dużo troszkę dla ciebie...? - Chłopiec zalał się łzami. Nie mógł znieść tego wszystkiego. Mężczyzna delikatnie wziął jego dłonie i ucałować je czule. 

- Już dobrze... - Chłopiec spojrzał na niego spod łez. Bardzo się trząsł. Bał się... Cholernie bardzo się bał. - Masz rodziców...? - zapytał mężczyzna, całując delikatnie i uspokajająco dłoń chłopca.
- M..mam tatę.. - wyszeptało przestraszone dziecko. 
- I mieszkasz tylko z tatą..? - zapytał.
- T..tak.. - szepnął, spuszczając wzrok. Gdy tylko o tym wspomniał, miał przed oczami obraz z rana.

- To on Cię tak źle traktuje..? - zapytał mężczyzna głosem pełnym troski i otulił go delikatnie kocem. Chłopiec spojrzał na niego niepewnie. W jego oczach nadal kręciły się łzy. Pokiwał delikatnie głową. Mężczyzna ostrożnie "zgarnął" go w swoje ramiona i wtulił w siebie. Chłopiec trząsł się i płakał, ale po jakimś czasie uległ mu i pozwolił się tulić.
- Jesteś głodna? - odezwał się w końcu mężczyzna. Chłopiec spojrzał na niego i zamrugał kilkakrotnie oczami.
- H...hai... - szepnął, nie zwracając uwagi na formę w jakiej zwrócił się do niego mężczyzna. On uśmiechnął się i wziął chłopca ostrożnie na ręce, potem kierując się w stronę kuchni. Mężczyzna mieszkał w nie dużej, ale przytulnej kawalerce. Z jedną łazienką przy drzwiach. Na suficie nie było lamp, tylko w kuchni, gdyż salon, który był także sypialnią, oświetlało dużo małych lampek. Przy kuchni stał stolik i dwa duże fotele. Posadził na jednym z nich dziecko i poszedł do kuchni.
- Co powiedz na kubeczek kakao i do tego ciasto z dżemem?

Zankokuna Unmei. ~ Rozdział I

Koji niepewnie spoglądając na ojca wziął w swoje trzęsące się dłonie cieniutka kromkę chleba, żałośnie ubogo posmarowana masełkiem. Chłopiec cały się trząsł. Zaś ojciec malca pił w spokoju kawę patrząc na niego podejrzliwie. Następnie podszedł do stołu i odsunął powoli trzęsącą się dłonią krzesło. Usiadł i nawet nie odważył się spojrzeć na ojca.. W jadalni było dosyć ciemno i ponuro. Na podłodze walały się butelki po alkoholu i było dosyć brudno.
- Może byś posprzątał? - odparł obojętnie ojciec, spoglądając na filiżankę swojej mocnej kawy. Chłopiec przestraszył się jego głosu. 

- A..ale..
- Ale? - ponownie zabrzmiał niski i mrożący krew w żyłach głos mężczyzny. Obił się o ściany kuchni i dotarł prostu do uszu dziecka. - Ja.. Ja muszę iść do szkoły.. - szepnął przestraszony.
- Już! - warknął na niego głośno. Chłopiec wstał szybko przestraszony od stołu i podreptał do łazienki która była przy kuchni po mop i ściereczkę. Facet wodził za nim wzrokiem cały czas. W pewnym momencie chłopiec schylił się i widać mu było bieliznę. Facet podszedł do niego szybko tak, że chłopiec nie zdążył się odwrócił i klepnął go pośladki.
- To nie jest bielizna którą kazałem Ci założyć... - powiedział groźnie, przenikając chłopca wzrokiem. Chłopiec odskoczył wystraszony. 

- A..a..ale.. Bo..
- Co kurwa?! - wrzasnął nagle mężczyzna, powodując że chłopiec upadł przestraszony na podłogę i skulił się. Mężczyzna chwycił za jego majtki i zdarł je z niego siłą, tak że chłopiec zawył z bólu i strachu.

- Tato.. B..błagam nie..! - zalewał się łzami uciekając na czworaka pod ścianę. 
- Czego oczekujesz szmato?! -Odwarknął po raz kolejny, podchodząc do niego szybko i szarpiąc go bardzo mocno za chude ręce. Chłopiec już nic nie odpowiedział. Płakał tylko i trząsł się, będąc szarpanym. Nie ważył nawet się wyrywać. Płakał tak, że nawet nie dał rady nic wykrztusić, ale było to już dla niego zupełnie normalnie. Mężczyzna uderzył go parę razy z całej siły w twarz z liścia, a potem z pięści. Broda chłopca zalała się krwią. Następnie wziął chłopaka za rękę i szarpnął go do góry, targając go brutalnie w stronę sypialni. Chłopiec krzyczał zrozpaczony że nie chcę, ale mężczyzna nie słuchał jego błagań. Rzucił nim o łóżko. Koji zamknął swoje wystraszone oczy, czekając na uderzenia, który nastąpiły. Mężczyzna pobił brutalnie swoje jedenastoletnie dziecko, śmiejąc się przy tym głośno, do rytmu jego jęków bólu. Chłopiec krzyczał i płakał, ale nie ważył się uciekać. Wiedział że wtedy będzie jeszcze gorzej. Mężczyzna odsunął się od niego z szerokim uśmiechem i obejrzał dokładnie swoje dzieło, czyli czerwone i sine od bicia ciało chłopca.
- Rozbieraj się! - rozkazał nagle. Chłopiec spojrzał na niego przestraszony i sparaliżowany. Nie potrafił się ruszyć.
- No dalej! - wrzasnął wściekły mężczyzna, kierując w niego kolejne uderzenie paska. Chłopiec zawył głośno i szybko złapał za swoją spódniczkę i zdjął ją, trzęsącymi się dłońmi. Mężczyzna patrzył na to zadowolony. Później chłopiec został już tylko w bluzce. Siedział i trząsł się, patrząc przerażony na swojego ojca.
- Do naga! - wrzasnął mężczyzna, uśmiechając się. Chłopiec zdjął swoją bluzkę i zakrył swoje nagie ciało rękami. Mężczyzna popchnął go mocno na łóżko i ponownie brutalnie pobił, tym razem pięściami i rękami. Chłopiec płakał wykończony tym bólem i wił się na ubrudzonej krwią pościeli. Mężczyzna opuścił swoje spodnie i złapał chłopaka mocno za wychudzone udo i zaciągnął go pod siebie. Następnie rozłożył jego trzęsące się nogi. Chłopiec zacisnął oczy i usta, by nie krzyczeć za głośno. W jeden chwili ojciec wbił się w... pochwę syna z całej siły, a chłopiec wydarł się w niebo głosy, a z jego oczu polały się niepohamowane strumienie łez. Mężczyzna zaczął się brutalnie w nim poruszać, dłonią uderzając jego uda i śmiał się wrednie, słysząc krzyki dziecka. W pewnym momencie chłopiec po prostu stracił przytomność. Facet widząc to wyszedł z niego zadowolony i zrzucił go z łóżka, tak by bardziej nie ubrudził krwią, która z niego leciała strumieniami, pościeli. Następnie poszedł jakby nigdy nic pod prysznic.
Chłopiec obudził się po dziesiątej... Nie mógł się ruszyć. Czuł ogromny ból w swoim wnętrzu i nie tylko. Na podłodze pod nim była duża plama krwi, a dookoła dużo zbitych talerzy i innych naczyń. Jego ojciec najpewniej miał kolejny atak szału. Na szczęście teraz spał. Koji oparł się o szafkę i podciągnął się, bardzo się trzęsąc i kuląc. Do tego podkulał nogi. Tak źle się czuł... Jednak był już dużo spóźniony do szkoły. Jeżeli jego ojciec dowiedziałby się że opuścił lekcje, mimo iż to on go tak potraktował, na pewno dostałby lanie. Wziął swoją spódniczkę. Miała na sobie plamę krwi. Wziął z szafy pończochy i założył swoją białą bluzeczkę z dużym dekoltem, która jakimś cudem nie została ubrudzona krwią. Nie wolno mu było korzystać z łazienki bez pozwolenia taty, więc wytarł krew cieknącą po jego chudych nogach papierem toaletowym. Wziął plecak i wyszedł z domu.

Chłopiec pobiegł szybko po schodach i podbiegł do drzwi gdzie odbywała się lekcja. Otworzył je niepewnie i zajrzał do środka. Wszystkie dwadzieścia trzy pary oczu spojrzały w jego stronę. Chłopiec spojrzał nieśmiało po klasie, a potem na nauczycielkę, która spojrzała na niego tak jakby tylko przeszkadzał.
- P..przepraszam proszę pani... - szepnął cicho, spoglądając zawstydzony na nauczycielkę.
- Siadaj. - burknęła kobieta. Chłopiec wszedł do klasy i zamknął drzwi. Przy każdym kroku w stronę jego ławki towarzyszyły mu te spojrzenia... Szepty... Chichot. Zawsze tak było. Był wyśmiewany i traktowany jak szmata, gdzie by nie poszedł, uciekł, schował się. A samotność była tylko wisienką na torcie z okrucieństwa jakie przeszedł. Patrzyli się tak na niego bo był inny... Bo odstawał od reszty. Bo różnił się od innych chłopców. To nie była jego wina, że kiedy miał pięć lat, jego ojciec zupełnie zrozpaczony śmiercią jego matki, totalnie oszalał. Z tego powodu zmienił płeć chłopca i "hoduje" go do tego momentu na swoją żonę. Chłopiec miał roztrzepane włosy, do tego jedna z jego pończoch spadała z jego wychudzonej nóżki. Jego ubrania były wymięte, a policzki czerwone i napuchnięte od łez. Do tego gdy chciał wyjść z sali, jeden z chłopaków ze starszych klas popchnął go tak, że upadł na podłogę. Nauczycielka dała mu za to karę. Miał zostać po lekcjach. Chłopiec był bardzo smutny... Teraz już na pewno czeka go lanie. I to takie porządne. Całe szczęście że nie siedział tam sam... Tylko z innymi starszymi chłopakami, którzy się z niego nabijali i nim szarpali.

The Most Important. ~ Rozdział VI

Rano Nicolasa obudził SMS. Napisane w nim było że ma się wybrać z przyjaciółmi na parę dni do innego miasta. Jego przyjaciółka miała cały dom dla siebie, a na miejscu planowali zakupy i inne atrakcje. Obudził swojego małego braciszka odkrywając jego kołdrę. Uśmiechnął się, gdy zauważył że nadal jest prawie nagi. Yu uśmiechnął się przesłodko. Ziewnął cichutko i rozejrzał się. 
- Która godzina braciszku? - zapytał, schodząc z łóżka.
- Jakoś dwunasta. - odpowiedział starszy brat.
- Długo spaliśmy... - stwierdził chłopiec, ocierając oczka piąstkami. 

- Wiem kochanie. - szepnął, ścieląc pościel. Potem usiadł na łóżku i wystawił ręce w stronę chłopca. Yu podszedł do brata i schował się w jego ciepłych ramionach. Starszy chłopak odgarnął włosy z jego czoło i pocałował je kilka razy.
- Idziemy gdzieś dzisiaj..? - uśmiechnął się, idąc małymi kroczkami w stronę swojej szafy.
- Em... Wiesz skarbie... Bo dostałem SMSa. - powiedział. Uśmiechnął się lekko.
- SMSa? - chłopiec odwrócił się w jego stronę, lekko zdziwiony.
- Tak... Przyjaciele robią wypad za miasto na parę dni... I chyba jadę z nimi. - powiedział, obserwując uważnie reakcje chłopca.

- Jak to? - zapytał chłopiec przestraszony i załamany. - Zostawisz mnie samego?
- Myślę że sobie poradzisz.. Jesteś już duży. Poza tym... Będę codziennie dzwonił parę razy i ci wszystko zostawię...
- Ale.. Ja nie chcę sam! - Yu zaczął płakać i tupać małymi nóżkami. Nicolas wziął brata w ramiona i utulił go.
- Musisz stać się samodzielny kochanie... To pomoże nam obu. - szepnął. Yu zastanowił się chwilę. Otarł swoje łezki piąstką i odszedł od brata. 

- Ale... Ja nie chcę żebyś mnie zostawiał... Potrzebuję cię...
- Wiem, ja ciebie też... Przepraszam... - Po jego policzkach również popłynęło parę łez. Zupełnie siebie nie poznawał. Yu spojrzał na brata.. I scałował jego łzy nieśmiało. Nicolas uśmiechnął się delikatnie.
- Kocham cię Yu... - szepnął. Chłopiec spojrzał na niego swoimi perełkami.
- Jako brata...?
- Nie... - pocałował parę razy jego uszko. Yu zarumienił się calutki. 

- A.. A jako kogo...?
- Jako połówkę mojego serca... - wyznał. Jego serce przyśpieszyło swoje bicie.- Nico... 
- powiedział Yu z łzami w oczach.
- Tak...?

- Ja... Ja też cię kocham... Też jesteś połówką mojego serca... - powiedział chłopiec, po czym wpił się nieśmiało w usta brata. Starszy chłopak zdziwił się delikatnie odwagą brata. Ale uśmiechnął się w duchu i pogłębił delikatnie pocałunek. Chłopiec zamknął delikatnie oczy i oddawał dosyć niezdarnie pocałunek. Starał się odwzajemniać ruchy jakie wykonywał jego brat językiem. 
- Och Yu... - jęknął zadowolony. Chłopiec zarumienił się, słysząc te słowa i zbliżył się bardziej do ciała braciszka. Nicolas położył swoje dłonie na jego pupie z delikatnym uśmiechem i smyrał jego uszko nosem. Yu zarumienił się jeszcze bardziej, jeżeli było to możliwe i wtulił się w brata. Nicolas objął go delikatnie swoimi ramionami i zamknął oczy. Jeszcze tego samego dnia, po czterech godzinach pocałunków, przytulania, drobnych pieszczot i oglądania telewizji, Nico musiał niestety opuścić dom. Yu płakał cały czas. Nie mógł się pogodzić z tym krótkim rozstaniem.~

Po chwili autobus podjechał. Zapłacił za bilet i usiadł gdzieś z tyłu. Było mu smutno że zostawił chłopca samego. Ale już obiecał Haruce. Tego dnia chłopca ogarniała okropna rozpacz. Czuł jakby stracił brata na zawsze. W domu było tak pusto bez niego. Chciał przeczytać książkę, ale w ogóle nie mógł się skupić i tylko moczył kartki łzami. Nico włożył słuchawki i zamknął oczy. Chcąc zapomnieć... O tym ze zostawił swojego brata samego...


Yu szedł wpatrzony w sufit po domu. Jego brata nie było już dobę. Cholernie tęsknił, mimo iż nie było to wcale aż tak długo. A może... Nico nie był już tylko jego bratek. Nagle przez nieuwagę zrzucił ręką duży wazon. Spadł na podłogę i rozbił się na milion kawałków. Yu był boso więc szkło pokaleczyło mu całe nogi. Jęknął z bólu. Od razu się popłakał. Nico wyczuł, że coś jest nie tak. Wyciągnął szybko komórkę i zadzwonił do brata. Yu słyszał telefon, ale nie mógł wstać, by go odebrać. Jego nogi ociekały krwią. Nicolas się przestraszył. Chłopiec przecież zawsze odbierał telefon. Może znowu mu się gdzieś zapodział. Zadzwonił szybko na domowy. Był już trochę zdenerwowany, mimo iż nic się nie działo. Przynajmniej o niczym nie wiedział. Yu też niestety nie mógł go odebrać. Siedział na podłodze w kałuży krwi i płakał. Po woli tracił przytomność z powodu anemii.

- Kurwa... - warknął chłopak i szybko znalazł w telefonie numer do swojej sąsiadki. - Em.. Pani Moshi-Moshi? - zapytał, zdenerwowany. - Może pani sprawdzić czy wszystko gra z moim bratem? Nie odbiera telefonu... - Kobieta odparła że chętnie pomoże. Wyszła z domu i weszła przez bramę do wielkiej willi obok. Pukała w drzwi, krzyczała, ale nikt nie reagował. Yu leżał nieprzytomny w kałuży swojej krwi na środku salonu. Po około 10 minutach chłopak zadzwonił drugi raz. Tym razem zdenerwowany nie da żarty.
- I co z nim...? - zapytał gorączkowo.
- Nie wiem... Nikt mi nie otworzył. Nic też nie słyszę. - powiedziała zmartwiona kobieta. Nicolas zrobił wielkie oczy.
- N..niech pani weźmie zapasowe klucze. Są pod donicą... Proszę wejść i... i znaleźć mojego brata... - mówił, nerwowo rozglądając się dookoła siebie.
- Dobrze. - powiedziała kobieta i wzięła klucze. Otworzyła drzwi i weszła. Rozejrzała się po ogromnym domu. W pewnym momencie zobaczyła kawałki szkła. Szła za nimi. Niektóre były w krwi. Na środku pokoju była plama krwi, a w niej leżał nieprzytomny chłopiec. Kobiecie aż komórka wypadła z ręki. Powiedziała to wszystko Nicolasowi, aż cała się trzęsąc z przerażenia.

- Niech pani weźmie szybko apteczkę, powinna być.. no gdzieś tam! Będę za godzinę, dobrze?! - krzyczał panicznie, po czym nie czekając na odpowiedź rozłączył się. Pobiegł na górę, wrzucił wszystko do plecaka i bez słowa wybiegł z domu, biegnąc do przystanku. Kiedy tylko autobus się zatrzymał, zaczął kopać wściekł w drzwi. Kierowca się zdenerwował, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo chłopak ruszył jak błyskawica w stronę swojego domu, nie zwracając uwagi na ludzi, których taranował. Kiedy był już przy zakręcie... Potrąciło go auto. Dostał wstrząsu i upadł na ziemie. Ktoś kto prowadził samochód wybiegł szybko i pomógł mu wstać. 
- Zadzwonię po karetkę! - powiedział.
- Nie. Nie trzeba. Muszę iść. - wstał z pomocą mężczyzny. - Muszę coś załatwić! - Mężczyzna stał tam nadal wpatrzony w chłopca ze zdziwieniem. To musiało być coś ważnego. Nicolas w końcu zobaczył bramę do willi. Wbiegł szybko do domu. I wleciał do salonu. Na podłodze leżał jego braciszek. Był nieprzytomny i miał całe ubranie w krwi.
- Czemu pani nic nie robi?! - krzyknął na niewinną, bladą ze zgrozy kobietę, stojącą w kącie. Po chwili uświadomił sobie że nerwy wzięły nad nim górę. - Przepraszam... - powiedział i mając łzy w oczach upadł na ziemię, biorąc brata w ramiona. Nie przejmując się tym, że będzie cały w krwi. Nie przejmując się kobietą. Mając na uwadze tylko i wyłącznie jego. Yu otworzył w końcu delikatnie oczy. Był bardzo osłabiony.
- Nic nie mów Yu... - powiedział, otwierające się już wargi chłopca. - Proszę, niech pani jeszcze tylko zadzwoni po karetkę.. Proszę.. - powiedział, patrząc zalany łzami na wystraszoną kobietę. Kobieta pokiwała lekko głową, wyjęła spanikowana telefon i wybiegła prędko z salonu.
- Wszystko będzie dobrze Yu... - szepnął brat, sam nie wiedząc czy w to wierzy. Chłopiec zalewał się łzami. Miał przymrużone oczy i trząsł się. Nicolas przytulił chłopca delikatnie, zamykając oczy.
- Nie wolno zamykać ci oczu... - szepnął. - Nie wolno kochanie... - szepnął, czując jak chłopiec zupełnie traci siłę. Chłopcu same zamykały się oczy... Ale robił wszystko by nie robić tego, czego zabronił mu brat...
- Yu... Yu, błagam cię... - wypłakał cicho Nicolas. 

- Kocham cię... - to były ostatnie słowa, które wypowiedział, zanim jego powieki opadły. Nicolas płakał nad nim i próbował go cucić na wszelkie sposoby, jednak chłopiec nie reagował. Przyłożył głowę do jego serca i wsłuchał się w jego rytm. Biło coraz wolniej... 

niedziela, 2 lutego 2014

The Most Important. ~ Rozdział V

Wieczorem. 
Po wspólnej kąpieli, chłopcy siedzieli na dole i oboje uczyli się i odrabiali ostatnie zadania domowe. Yu siedział na kanapie pod kocem, a Nico na fotelu. Yu miał na sobie jedynie pomarańczowy sweterek. Czytał uważnie ostatni temat z podręcznika od biologii.
- Nie zimno ci? - zapytał Nicolas, patrząc na słodko trzęsącego się braciszka.
- Trochę... - szepnął chłopiec. Nicolas uśmiechnął się rozczulony i podszedł do brata, przytulając go delikatnie do swojego ciała. Yu wtulił się w swojego braciszka, a sweter zsunął mu się z ramion. Starszy brat pocałował delikatnie jego obojczyk. Malec uśmiechnął się słodko.
- Nico..?
- Słucham skarbie?
- Czy ty... Miałeś kiedyś chłopaka? - zapytał wprost. Nico spojrzał na niego poważnie, a potem uśmiechnął się czule.
- W sumie... To nigdy nikogo nie miałem. - westchnął.
- A... kochałeś się już...? - szepnął zawstydzony.
- Parę razy. - odszeptał, zakładając kosmyk jego blond włosków za uszko. Chłopiec zastanawiał się chwilę.. A potem ponownie wtulił się w brata. Nico cmoknął malca w czubek główki. Yu podniósł i spojrzał w czarne oczy brata, tymi swoimi perełkami. Starszy chłopak uśmiechnął się słodko na ten widok. Yu pogładził swojego starszego brata po policzku. Ten na to zarumienił się delikatnie, mimo iż nie miał tego w zwyczaju. Yu uśmiechnął się na to słodko. Usiadł bratu na kolanach. Nicolas przytulił go do swojego ciepłego ciała i delikatnie go kołysał. Chłopiec pocałował swojego brata w uszko, nie wiedząc że to jego czuły punkt. Jego brat nie mógł się opanować i jęknął cicho. Yu przestraszył się lekko. 

- Czy.. Czy coś się stało? Coś ci zrobiłem?
- N..nie... - Nicolas uśmiechnął się głupio. - To było... przyjemne. - Yu spojrzał na niego zdziwiony.
- Ale... jęknąłeś. - Yu był jeszcze za małym głuptaskiem, żeby to zrozumieć.
- Z przyjemności kochanie. Nie jęczy się tylko z bólu.

- Tak...? - zdziwił się chłopiec.
- No zobacz. - złapał go delikatnie za krocze, przysuwając go do siebie bliżej. Yu jęknął pod jego dłonią, czując jednocześnie rozkosz, jak i dziwne, nowe uczucie.
- Widzisz skarbie? - szepnął mu do uszka, delikatnie ugniatając jego intymne miejsce. Yu jęczał coraz głośniej, ściskając mocno małymi rączkami materiał jego bluzki. 

- Boli? - szepnął, całując jego policzki i gładząc ciepłą dłonią jego malutkiego.
- N..nie.. - wyjąkał, chowając zarumienioną twarz w dłoniach. Zaczął szybciej oddychać. Nicolas jednak nie pozwolił mu schować tego widoku za rączkami. Odkrył więc jego twarz i całował delikatnie jego wiśniowe usta. Yu złapał się mocno szyj brata i przyjmował pieszczoty, jęcząc wniebogłosy. Nicolas wziął dłonie brata i klęknął przy nim, zakładając je sobie na szyj. Potem delikatnie włożył głowę między jego chude nóżki. Yu zacisnął mocno ręce na jego szyjce i rozchylił delikatnie nogi, jęcząc głośno. Parę łezek popłynęło po jego policzkach. Nicolas położył chłopca delikatnie na kanapie i zaczął pieścić jego malutkiego, potem włożył go sobie do buzi. Yu krzyknął, ściskając mocno koc małymi rączkami. Wykrzyczał jego imię, a potem jęczał, trzęsąc się z podniecenia i rozkoszy. Jeszcze nigdy nie doświadczył czegoś takiego. Nicolas spojrzał na niego i zrozumiał że to już trochę za dużo jak dla dziecka.
- Yu, wszystko dobrze kochanie? - zapytał, gładząc dłońmi jego uda.
- Tak.. - wysapał szeptem, ocierając łzy rękawem. Widać było, że bardzo się podniecił i trudno mu było to opanować w tym wieku. Nicolas podniósł się z ziemi i zawisł nad nim, całując delikatnie jego słodkie usta i obojczyki, nadal ostrożnie pieszcząc jego czułe miejsce. Po chwili odszedł od niego.
- Wystarczy. - powiedział cicho, z delikatnym uśmiechem. Yu szybko zacisnął swoje chude nóżki i patrzył na brata, nadal trzęsąc się z podniecenia.
- Jesteś taki słodki... - powiedział do siebie i przytulił go delikatnie, chowając go w swoich ramionach. Yu zamknął oczy i oddychał głęboko. Czuł się tak przyjemnie. 

- Nico...? - zapytał cichutko.
- Słucham?
- Dlaczego przestałeś...?
- Uznałem, że to dla ciebie trochę za wcześnie. - szepnął, głaszcząc rękami jego ramiona. 

- Za wcześnie? - zapytał Yu, lekko zdziwiony.
-Tak kochanie. - przymrużył oczy z uśmiechem.
- A co znaczy.. za wcześnie? - Zakrył swoje intymne części sweterkiem.
- Kiedyś zrozumiesz. - pogłaskał go po głowie.
Potem położyli się razem spać, wtuleni w siebie.

***

Gdy dotarli do domu, starszy chłopak zapukał parę razy i odsunął się, trzymając chłopca blisko swojego ciała, tak jakby miał uciec. Otworzył im brązowowłosy chłopak o dużych, czerwonych oczach. Trzymał papierosa w długich palcach z paznokciami pomalowanymi na krwawą czerwień.
- Och! Witaj tygrysie. - przywitał się z Akiharu. Potem spojrzał na ślicznego, rudego chłopca stojącego przy nim. - Chodźcie kochani. - otworzył szerzej drzwi.
- Zdejmij kurtkę i powieś na wieszaku. - powiedział chłodno Aki, prowadząc Nao za rękę.
- I jak? - zapytał brunet. Było tam dużo małych światełek. Były to najpewniej świece, bo tutaj raczej nie dochodził prąd, lub nie mieli jak za to zapłacić. Na kanapie w salonie, który oświetlał kominek siedział blondyn z paczką chipsów. Było całkiem przytulnie. 

- Miło... - powiedział cicho.
- Cudownie to zrobiliście. A ciebie skarbie zapraszam tutaj. - wskazał na małe łóżko. Nao zdjął buty i usiadł na łóżku, spoglądając na chłopaków. Brunet szepnął coś Akiemu do ucha i ten się uśmiechnął. Podszedł do chłopca. 

Nao patrzył na niego dużymi oczami, z małym niepokojem. Potem spojrzał na resztę chłopców.
- Chcesz truskaweczkę? - zapytał chłopak o czerwonych paznokciach. 
- Och, tak. - powiedział, delikatnie się uśmiechając. Uwielbiał truskawki.* Aki wziął miseczkę która leżała na stole i jedną truskawkę.
- Otwórz buzię. - powiedział, uśmiechając się zimno. Nao otworzył delikatnie usta, wcześniej delikatnie się dziwiąc. Chłopak wsadził mu delikatnie owoc do ust. Nao zarumienił się mimowolnie. Nigdy nikt go nie karmił w taki sposób.

- Smaczne? - zapytał szeptem. 
- Tak... Szepnął chłopiec, delikatnie oblizując usta. 
- Daj spróbować. - po chwili Aki wpił się w jego słodkie usta. Naoki upadł do tyłu na łóżko, a chłopak położył się na nim. Chłopiec otworzył szerzej oczy i zrobił się cały czerwony. Aki włożył mu kolano między nogi.
Nao krzyknął, starał się go odepchnąć. 
- N... Nie rób mi tak! - krzyknął.
- Dlaczego maleńki? Chyba ci się podoba, co? - zapytał, z wrednym uśmieszkiem.
- Nie! Proszę, zejdź ze mnie! - krzyknął ,starając się nie rozpłakać. Był bardzo czuły. 

- Hej, spokojnie. - powiedział po chwili, z chłodnym uśmiechem. - Nie zrobię ci krzywdy. "-Jeszcze." - powiedział w myślach i pogłaskał go po policzku, starając się być delikatnym. Nao uspokoił się powoli. 
- Zabierz nogę... - Aki zabrał nogę i odsunął się od niego. Nao otarł pot z czoła i spojrzał zawstydzony na chłopaka. Reszta stała z tyłu i śmiała się, coś mamrocząc.
- No co jest maluchu? Wszystko gra? - zapytał chłodno Aki, poprawiając czarne włosy.
- Myślę... że tak... - wstał i podrapał się po głowie. - Zimno...

- Rozgrzać?
- Może... - powiedział cicho. - Ale... Już bez kolana... - powiedział, zaciskając swoje nóżki.

- Chodź tu. - pociągnął go za rękę na kanapę przed kominkiem. Nao usiadł na niej i spojrzał na chłopaka, stojącego przed nim. Usiadł obok niego.
- Cieplej?
- Tak... - powiedział chłopak szybko i spojrzał na swoje nóżki w skarpetkach. Zmarzły bardzo.
- Mi, podaj koc. - szepnął i posadził chłopca tak by było mu wygodniej. Chłopak odłożył papierosa na popielniczkę. Wziął koc z krzesła i podszedł do Akiego, podając mu go.
- Dzięki. - powiedział Aki, po czym pocałował chłopaka w policzek. Mi uśmiechnął się delikatnie i przygryzł sobie dolną wargę, odchodząc do drugiego chłopaka. Od razu wyciągnął kolejnego papierosa. Nao patrzył na to zaciekawiony.

- Nie interesuj się. - zaśmiał się chłopak i wziął miseczkę z truskawkami w śmietanie. - Masz ochotę, na jeszcze trochę?

The Most Important ~ Rozdział IV

W drzwiach stał ich ojciec we własnej osobie. Nicolas szybko odskoczył od swojego brata i patrzył na swojego ojca, lekko przestraszony. Co mógł sobie teraz pomyśleć?
- Co wy... - zaczął. - u diabła wyprawiacie? - wysyczał. 
- T..To nie tak, jak myślisz! - jęknął szybko chłopak. 
- Czyli co się stało? - zapytał mężczyzna sucho, patrząc w piękne, niebieskie oczka Yu.
- Chciałem zobaczyć czy Yu ma gorączkę i przewróciłem się na niego. - Ojciec spojrzał na niego podejrzliwie, ale po chwili ustąpił. 
- Dobrze, jasne. Jadę już do hotelu, więc przyszedłem się pożegnać. Mam dzisiaj ważną konferencję z pewną amerykańską firmą. Jej szef przyjechał specjalnie ze stanów aż do Japonii.
- Powodzenia... - szepnął Nicolas, nie patrząc mu w oczy. Mężczyzna patrzył chwilę na przygnębionego syna. Westchnął. Podszedł do niego i objął go. Nicolas spojrzał na niego lekko zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się niepewnie i wtulił się mocniej. Tak mu tego brakowało... Yu wstał z łóżka i patrzył na nich z uśmiechem. Mężczyzna, który nigdy nie okazywał dotąd uczuć Nicolasowi, uśmiechnął się do niego, mimo iż trwało to krótko i był to lekki uśmiech. 
- Dziękuję tato... - szepnął Chłopak. 
- To ja dziękuję. - mężczyzna odszedł od niego i przytulił do siebie Yu. - Za to że tyle czasu opiekujesz się swoim młodszym bratem i że tyle już wytrwałeś sam zajmując się wszystkim. Jestem z ciebie dumny Nicolasie. - ostatnie zdanie trafiło w same serduszko Nicolasa. Po jego policzkach popłynęły łzy szczęścia. Uśmiechnął się szeroko.
- Tato. Mam coś dla ciebie... - powiedział, zanim mężczyzna zdążył cokolwiek powiedzieć. - Zaraz to znajdę. - powiedział, po czym podbiegł do szafy i zaczął przewalać wszystkie kartki z rysunkami, bloki, kredki i farby. Po chwili wyjął dużą kartkę i podbiegł do taty, podając mu ją. Mężczyzna wziął ją i spojrzał mu w oczy, po czym przeniósł je na piękny rysunek. Było to przerysowane zdjęcie które wisiało w pokoju mamy. Ona też na nim była. Wszyscy wyglądali jak żywi. Na tle widać było zachód słońca. Były to wakacje nad morzem. Mężczyzna uśmiechnął się i spojrzał na syna.
- To jest piękne. Na prawdę masz ogromny talent.
- Dziękuję. - powiedział Nicolas, trochę speszony swoimi łzami. Oj, chłopaki też czasem płaczą.
- Czy mogę sobie zatrzymać ten rysunek? Gdy wyjadę będzie mi was przypominał. - uśmiechnął się również do małego chłopca.
- Oczywiście. Jest specjalnie dla ciebie. - powiedział Nicolas z uśmiechem. - Długo nad nim pracowałem.
- Musisz mi wybaczyć za te lata bez mojego wsparcia. Dzięki mnie możemy utrzymywać ten dom i również was obu.
- Wiem ojcze. Chciałem tylko usłyszeć w końcu słowo "dziękuję" z twoich ust... Ale dzisiaj je otrzymałem i jestem bardzo szczęśliwy. - musiał się nieźle powstrzymać, by opanować płacz.
- Mam coś dla was. - Mężczyzna wyjął ze swojej walizki dwie torebki i podał je chłopcom. Yu usiadł na łóżku i wyjął z torby dużego, szarego misia z ogromną kokardką. Jego oczka zabłysły.
- Dziękuję tato! - poszedł i zawisł mu na szyj. Mężczyzna przytulił chłopca i spojrzał na starszego chłopaka, który wyjął ze swojej torby zestaw do malowania, do tego taki o jakim zawsze marzył. Stał tak z szeroko otwartymi oczami przynajmniej dwie minuty.
- Nie myśl że nie słuchałem cię, gdy mówiłeś mi o tym że tak kochasz sztukę. - Mężczyzna wstał i otrzepał się. Wrócił mu zimny wyraz twarzy. Chłopak spojrzał na ojca i nie mogąc się powstrzymać, rzucił mu się na szyję. Mężczyzna prawie się przewrócił. Przytulił do siebie syna. Pogłaskał go po plecach i uśmiechnął się. Mały Yu również tryskał szczęściem. Niestety mężczyzna musiał wyjechał na kolejne parę miesięcy. Zostawił przynajmniej po sobie ciepły ślad na sercu Nicolasa.


***


-Naoki! Proszą, wstań i pomóż mi zmywać! - krzyknęła kobieta. Była to opiekunka domu dziecka, której Nao pomagał w sprzątaniu po obiedzie. Był jednak zajęty swoją grą. 

- Już idę, kochana Okaa-san! - Po chwili, po kolejnej przegranej, podszedł do swojej przyszywanej mamy i z uśmiechem wziął od niej talerz i gąbkę.
- Usiądź sobie. Ja się już tym zajmę. - Kobieta uśmiechnęła się i usiadła na krześle.
- Bardzo dziękuję, że zgodziłeś się zmywać. - Powiedziała. Spojrzała za okno. Znowu padał śnieg. Spojrzała na chłopaka. Ziewał co chwilę i te wory pod oczami.
- Na pewno wszystko okej? - zapytała podejrzliwie.
- Tak... - odpowiedział, uśmiechając się delikatnie.
- A wyglądasz jakbyś ćpał rok. - spojrzała na niego z dzióbkiem z ust. Chłopak roześmiał się i kaszlnął parę razy. Kobieta spojrzała na niego zmartwiona.

- Myślę że jak wracałeś z imprezy to mogło cię coś złapać. - Chłopak spojrzał na swoje bose stópki. Potem spojrzał w okno. W odbiciu miał widocznie zaczerwieniony nosek. Tak, był taki rozkojarzony po imprezie, że pewnie wrócił do domu bez kurtki. A przecież na dworze nocą jest mróz. Na wspomnienie imprezy od razu przypomniał sobie Nicolasa, który tam z nim był. Jego najlepszego przyjaciela. I to że przyprowadził swojego młodszego brata. Było to dość dziwne.
- Możliwe... 
- Zwolnię cię lepiej jutro i pójdziesz do lekarza. - kobieta wstała i nalała wody do elektrycznego czajnika, po czym go włączyła i zaczęła układać umyte talerze na półkach. Nie było ich tak wiele. Dom dziecka w którym prawie od urodzenia mieszkał Nao liczył tylko około dwadzieścioro dzieci. Był w nim samotny. Żaden z chłopców nie chciał się z nim zadawać. W szkole miał paru dobrych przyjaciół, ale reszta naśmiewała się z niego i robiła mu głupie dowcipy. Śmiali się, że jest beksą. Miał kruche uczucia i często płakał. Był niewiarygodnie wrażliwy. Był to też kompletny świr. Kochał rolki, kawę, truskawki, niebo. Zawsze bujał w obłokach o tym że kiedyś przyjedzie po niego książę w złotej zbroi... Tak jak małe dziecko, do tego jaki książę chciałby chłopca? Naoki wyjrzał przez okno. Zobaczył jak chłopaki rzucają w siebie śnieżkami, a dziewczyny lepią bałwana. Uśmiechnął się delikatnie. Był jednak zmęczony. Łyknął jakieś tabletki i położył się w swoim pokoju. Zaczął czytać jakąś książkę, ale zaczęła go potwornie boleć głowa. Postanowił się przespać. 

Usłyszał głos. Potem poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Delikatnie go szturchała i potem pogładziła po policzku. Otworzył powoli oczy. Ujrzał chłopaka o brązowych włosach, czarnych, zimnych oczach. Wyglądał na parę lat starszego od Naokiego, który chodził obecnie do klasy drugiej liceum. Wisiał nad nim i Uśmiechał się chłodno. Był do chłopak który dzielił z nim pokój. Jednak nawet nie kojarzył jego imienia. Przetarł wielkie, zielone oczka i rozejrzał się. 

- S.. słucham? - zapytał niepewnie, spoglądając na chłopaka.
- Naoki, tak? - zapytał chłopak, opierając się dłonią o parapet. 
- Tak. - powiedział chłopak. Wstał z łóżka, ale zakręciło mu się w głowie. Starszy chłopak szybko złapał go w biodrach i posadził na łóżku. 
- Nigdy nie wstaje się gwałtownie. - powiedział z uśmiechem. Nao trzymał się za głowę.
- P...przepraszam. - powiedział chłopak zmieszany. Odwrócił twarz. Zachował się trochę głupio. 

- Kochanie, może miałbyś ochotę przejść się ze mną? - zapytał z delikatnym uśmiechem. Nao spojrzał na niego dosyć podejrzliwie. Żaden z chłopców tego sierocińca nie był dla niego nigdy miły, a mieszka tu prawie całe życie.
- Po co chcesz gdzieś ze mną pójść...?
- Jesteśmy jak bracia, wiesz? - uśmiechnął się i dotknął jego policzka. - Wychowaliśmy się w jednym domu. Nao zamyślił się na chwilę, patrząc w jego oczy. 
- Ale... Myślę że niedługo zrobi się ciemno.
- Nie martw się, wrócimy przed świtem. 
- Świtem..? Ale.. - Nie zdążył dokończyć bo chłopak wziął go za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Nao zdążył tylko złapać kurtkę. Na szczęście miał na sobie trochę cieplejsze buty. Obawiał się jednak, że mogą nie być przemakalne. 

Szli bez słowa po ośnieżonym chodniku. Chłopak cały czas ściskał mocno jego kruchą dłoń. Nao był lekko zdziwiony jego zachowaniem. Nie sądził nigdy, że jakiś chłopak zaproponuje mu taki spacer. Po chwili weszli do lasu, do którego raczej rzadko kto zaglądał. Był małą dżunglą. Tak łatwo było się w nim zgubić. Chodziły też pogłoski że ludzie którzy się tam gubili, nie wracali. Chłopak jednak nie przejmował się tym i zaciągnął do niego Naokiego. Szedł bardzo szybko. Prawie ciągnąc biednego Naokiego który nie nadążał po ziemi. 

- A... jak tak w ogóle się nazywasz? - zapytał cicho, patrząc na chłodny wyraz jego twarzy.
- Akiharu Namida, ale mów mi Aki. A ty? - spojrzał na chłopca mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, jednak z lekkim uśmiechem.
-Naoki... I tak naprawdę nie znam swojego nazwiska. Jeżeli chcesz, możesz mi mówić Nao. - powiedział i spuścił słodko oczka na puch śniegu po jakim szli.
- A nie chcesz znać swojego nazwiska?
- Nie chcę wracać do przyszłości... Może kiedyś będę miał po mężu... - zasłonił sobie usta dłonią i szeroko otworzył oczy, gdy zrozumiał co właśnie wypaplał.

- Coś ty powiedział? - Aki stanął nagle, trzymając chłopaka mocno za nadgarstek.
- Nie.. Nic.. - powiedział cicho, zawstydzony.
- Słyszałem. - zaśmiał się. - Jesteś gejem, tak?
- Ja... -wyjąkał. - Ja nie... - odwrócił speszony wzrok. Jakby powiedział komuś z sierocińca, dokuczaliby mu jeszcze bardziej niż normalnie.
- Nie wyśmiewam cię przecież. Czemu zaprzeczasz?
- Przepraszam... -szepnął, nie wiedząc co ma powiedzieć.
- Spokojnie. - Uśmiechnął się z powrotem i nie ściskał jego dłoni aż tak mocno. - To normalna sprawa.
- Na prawdę tak uwarzysz? - zapytał lekko zdziwiony.
- Oczywiście. A teraz rusz się trochę. - klepnął go delikatnie w pośladki. Nao zarumienił się delikatnie i od razu uciekł do przodu.
- O..okej.. - szepnął chłopiec.
Po dłuższej chwili Nao zobaczył zamarznięte jezioro i niewielki dom przy nim. Był położony w środku lasu. Z komina wydobywał się dym.
- Ach. Już są. - zaśmiał się cicho Akiharu. Nao spojrzał na niego pytająco.
- Kto? - zapytał po chwili. 
- Zobaczysz. - powiedział z lekko zastraszającym uśmiechem. Nao nie zadawał już więcej pytań. Posłusznie podszedł za starszym chłopakiem pod drzwi.

The Most Important. ~ Rozdział III

Nico nie spał całą noc, dopiero nad ranem padł jak kawka. Yu obudził się późno.. Widząc że jego braciszek jeszcze śpi, zszedł z łóżeczka i pobiegł po swoje ubrania. Na dole był w końcu jego tata, którego tak dawno nie widział. Starszego chłopaka obudził dopiero zapach obiadu. Otworzył oczy i rozejrzał się. Yu nie było w łóżku. Wstał i rozciągnął się. Zdjął koszulkę i nie zastanawiając się nad niczym zszedł na dół. Gdy stał już na ostatnim schodki, zastał Yu siedzącego na kolanach taty, który układał sztućce na stole. Wzdrygnął się na ten widok. Jego braciszek wciąż był jeszcze małym chłopczykiem. Przypomniał sobie gdy on to robił. Nie był zazdrosny. Wręcz przeciwnie. Miał jednak wyrzuty do . Yu zauważył braciszka i zeskoczył z kolan taty, od razu się do niego tuląc. 
- No cześć. - Zaśmiał się i kucnął, składając delikatny pocałunek na policzku brata. Podniósł twarz i ujrzał swojego ojca. Zawsze miał poważny i nie zbyt przyjemny wyraz twarzy. Był to wyższy o głowę od Nicolasa, potężny mężczyzna, o kasztanowych włosach tak jak jego syn. Yu za to odziedziczył urodę po swojej mamie. Kiedyś pan Gensai był inny. Miły, wesoły. Gdy Nicolas był mały woził go na grzbiecie po domu. Jego mama stała z małym Yu na rękach i śmiała się z nich. Udawała oburzoną, jednak nie mogła patrzeć tak na nich i nie uśmiechać się. Teraz już nikt by się nie uśmiechał. Kiedy ich mama zginęła pod samochodem, coś umarło w tym mężczyźnie. Stał się kimś zupełnie innym. Pozbawionym uczuć, współczucia. Zostawił swoich synów samych i pochłonął się w swojej pracy, by zapomnieć o zmartwieniach. Od tamtego momentu to Nicolas sam opiekuje się swoim bratem i domem.
- Cześć tato. - powiedział sucho chłopak i wstał z kolan. 

- Witaj synu. - powiedział mężczyzna chłodno i poprawił krawat. Oczywiście miał na sobie garnitur. Nicolas poczuł się niezręcznie. Chciał być poważny i chłodny dla Ojca... Ale miał zbyt dużo wspomnień w głowie. Usiadł przy stole i spojrzał na mężczyznę.
- Co na obiad?
- Nie wiem. - odpowiedział beznamiętnie.
- Jak to nie wiesz? - brew chłopaka zaczęła drgać. - Przecież zastawiłeś stół do obiadu.

- Właśnie. Więc ugotuj coś smacznego, bo padam z głodu. - Powiedział chłodno. Nicolas zacisnął ręce na obrusie. Miał ochotę rzucić w niego talerzem który stał przed nim. Jednak powstrzymał się. Poszedł wolno do kuchni.
- Stój. - powiedział ojciec. Nicolas stanął i odwrócił się w jego stronę. - Nie skończyłem. - mężczyzna spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem. Nicolas bał się, że zaraz ojciec może się zdenerwować. A nie było to zbyt miłe. Najczęściej kończyło się stłuczonymi talerzami i kubkami walającymi się po podłodze i płaczącym Yu za kanapą. Nie mógł pozwolić na to by się zbyt unieść. Yu wczoraj przeżył już koszmar. Był już wystarczająco przestraszony. 

- Słucham. - Powiedział spokojnie Nicolas, i spojrzał na Yu, patrzącego na niego pytająco.
- Co się stało, że Yu teraz boli głowa i czuje się taki ospały, mimo iż nie chce spać? - zapytał ostro. Nico nie dał po sobie poznać, ale był przerażony. Nagle zrobiło mu się bardzo gorąco. Czyżby Yu miał kaca? Jeżeli ojciec by się dowiedział, dni chłopaka byłyby policzone.
- O czym ty mówisz...? - zapytał cicho. W ostatniej chwili zanim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, spojrzał na Yu. - Skarbie, idź proszę do siebie na chwilę. Yu spojrzał najpierw na brata, potem na ojca i poszedł posłusznie na górę. Nie chciał się plątać w ich kłótnie i faktycznie źle się czuł.
- Co wczoraj wyrabialiście że Yukio jest w takim stanie? - warknął wręcz, wstając z krzesła. 

- Nic takiego. Może jest chory. - skłamał. Co miał zrobić innego? Dać się zamordować?
- Nie potrafię ci uwierzyć. Jesteś nieodpowiedzialny. - wysyczał zdenerwowany facet.
- Nie zawsze to że Yu źle się czuje jest moją winą, wiesz?! Oczywiście to ja zawsze wszystko robię źle prawda!? - Nicolas już nie potrafił wytrzymać. - Mama zginęła i od tej pory uciekasz sobie do tej swojej robótki i zostawiasz mnie z nim samego! Myślisz że mi jest łatwo?! Robię wszystko by go zadowolić, a ty nie potrafisz niczego docenić! Codziennie staram się jak mogę, bo nie być wciąż na ostatnim miejscu i nie być odtrącany! - Nicolas przerwał na chwilę. Był bardzo zdziwiony, bo poczuł łzy na swoich policzkach. Nigdy nie miał w zwyczaju płakać. Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale widząc to, Nicolas mu przerwał. - Nie! Nie skończyłem! Czy wiesz że codziennie rysuję?! Czy wiesz że chciałbym iść na studia artystyczne?! Nie, bo skąd miałbyś to wiedzieć?! Codziennie rysuje nowe prace i wciąż są piękniejsze i cieszę się z tego, mimo iż robię to tylko po to by cię w końcu zadowolić! - nagle uderzenie przerwało jego słowotok. Poczuł piekący ból na policzku. Spojrzał na mężczyznę. Był wściekły. Nicolas rzucił mu ostatnie, które zmroziło by najcieplejsze serce i wbiegł na górę. Mężczyzna przeklął pod nosem i wyszedł z salonu do swojej pracowni, trzaskając drzwiami. Nicolas usiadł na podłodze z butelką alkoholu w pokoju w którym mieszkała kiedyś jego matka. Wszystko od tamtego moment się nie zmieniło. Pokój był nawet sprzątany. Tak jakby ktoś tu jeszcze mieszkał. Ojciec gdy przyjeżdżał z pracy tylko w nim sypiał. Nicolas będąc tam czuł obecność mamy. Wyobrażał sobie jak do niego podchodzi i mówi mu "Nie przejmuj się kochanie. Wszystko będzie dobrze. Na pewno." Po czym uśmiecha się delikatnie. Wyglądała wtedy jak anioł. Chłopak wstał z ziemi i otarł łzy. Odwrócił się ostatni raz w kierunku pokoju zanim wyszedł i szepnął "dziękuję..." 

Yu położył się do łóżka i leżał tam cicho, starając się usłyszeć choć część rozmowy. Jednak nic nie zrozumiał. Kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwi aż podskoczył. Usłyszał jak jego brat wbiega na górę. Jednak nie wszedł do jego pokoju. Yu zaciekawiony wyjrzał zza uchylonych drzwi. Zobaczył tylko uchylone drzwi do pokoju swojej mamy. Nie chciał tam wchodzić i im przeszkadzać...

Nicolas wszedł do ich pokoju i zastał chłopca siedzącego na podłodze i bawiącego się swoją przytulanką. 
- Połóż się lepiej. - powiedział starszy chłopak i wziął chłopca za rękę, prowadząc do łóżka. 
- Dobrze... - powiedział Yu i poszedł za bratem. Czuł jego złość, więc nie chciał go denerwować jeszcze bardziej. Położył się pod kołdrą i przytulił do siebie misia. Nicolas ukucnął przy łóżku i patrzył na niego chwile. Gdy miał odejść, jego brat złapał go za rękę.
- Nico... - szepnął. Nicolas odwrócił się do niego i spojrzał na niego pytająco.
- Przepraszam że przeze mnie musisz się gniewać z tatą... - powiedział smutno. Nico uśmiechnął się lekko.
- Nie martw się Yu. Wszystko jest w porządku. - szepnął mu do uszka, gładząc jego policzek dłonią. Yu przymrużył delikatnie oczy. Nicolas widząc to uśmiechnął się szeroko i zagryzł delikatnie jego uszko. Yu mruknął cicho. Starszy chłopak wszedł na łóżko i zawisł nad bratem. Po chwili zaczął delikatnie całować jego usta. Robił to czule i delikatnie, jednak z nutką namiętności. Gładził ciepłą dłonią brzuch malca. Yu rumienił się i oddawał dosyć niezdarnie pocałunki. Czuł się przy bracie bezpiecznie jak księżniczka przy swoim księciu. Nicolas uśmiechnął się do swoich myśli. Aż usłyszał skrzypnięcie drzwi... 

The Most Important. ~ Rozdział II

Nico dostał telefon od przyjaciela, że robi imprezę. Oczywiście nie mógł jej opuścić. Nie wiedział jednak co zrobić z małym. Postanowił że weźmie go ze sobą. Raczej nikt nie powinien mieć nic przeciwko. Yu bardzo ucieszył się na tą wieść. Zaczął szybko przeglądać swoja szafę w poszukiwaniu najlepszych ubrań. Zajęło mu to trochę czasu, ale w końcu założył swój ukochany sweter w czarne, jasno-szare i ciemno-szare paski i krótkie czarne spodenki. Pobiegł potem do brata, by zapytać jak wygląda. Przybierał różne pozy uśmiechając się i pytał czy wszystko mu na pewno pasuje. Starszy uśmiechnął się szeroko na ten widok. Ten widok był wręcz rozczulający. Zaś on ubrał czarne wyimaginowane rurki i szarą bluzkę z logo ulubionego zespołu. Czyli ubrał się zupełnie przeciętnie. No cóż, dla niego to już nie wiadomo która impreza. Yu przeżywa to pierwszy raz. Gdy ubrał już ciepłą kurtkę, zimową czapkę i rękawiczki, mimo iż się na początku stawiał, byli gotowi do wyjścia. Yu złapał brata za rękę i w podskokach wyskoczył z domu. Nico jednak zatrzymał się nagle, szarpiąc też niechcący bratem, który staną i spojrzał na niego zdezorientowany.
- Czekaj, czekaj młody człowieku. - powiedział, zakładając ręce na piersi. - Najpierw wymień mi cztery zasady, jakie ustaliliśmy.
Yu przewrócił oczami.
- Muszę? - westchnął z pretensją.
- Oczywiście, inaczej nigdzie nie idziemy.
- Nie będę się oddalał.. - zaczął. - Nie będę pił alkoholu, ani brał od innych narkotyków ani papierosów.. - zaczął wymieniać na małych paluszkach.

- I..?
- I nie będę rozmawiał z obcymi. - Dokończył szybko.
- Chyba że pod moim nadzorem. - Starszy uśmiechnął się. - Dobrze, czyli możemy już jechać. - Yu uśmiechnął się słodko i wsiadł do samochodu. Jednak w ostatnim momencie szybko z niego wyskoczył. 

- Zapomniałem czegoś! - krzyknął. Nico spojrzał na niego zdziwiony. 
- Czego kochanie? Przecież już wszystko mamy. - Nico pobiegł za nim i otworzył mu drzwi do domu.
- Zaczekaj tu chwilkę.. - Yu skoczył na paluszkach do jego policzka i cmoknął go szybko, po czym wszedł do domu. Pobiegł prędko na górę. Starszy chłopak z westchnięciem wyciągnął swoja komórkę.
- Pospiesz się! Już jesteśmy spóźnieni! - Mówiąc to napisał SMSa do swojego przyjaciela ze będą trochę później. Yu po chwili zszedł na dół, trzymając ogromnego, białego misia w dłoniach. Nico spojrzał na niego z ukosa.
- Yu?
- Mogę go wziąć..? - zapytał z nadzieją. - Nie mogę zostawić najlepszego przyjaciela samego w domu.. To będzie nasza pierwsza impreza. - Nico spojrzał na brata ze zmartwieniem, ale po chwili uśmiechnął się pod nosem.
- No dobrze. - zgodził się. Chłopiec uśmiechnął się uroczo i zaczął przepychać misia przez drzwi. Wyglądał tak uroczo. Nico schylił się i cmoknął go w czoło, śmiejąc się cicho.
- Kawaii.- szepnął. Pomógł mu wepchnąć misia i zamknął za nim drzwi. Potem pociągnął swojego braciszka do samochodu. Chłopiec trzymał misia chorą rączką i w pewnym momencie go upuścił.
- Nicooo! - krzyknął rozpaczliwie. Nicolas szybko podniósł misia z ziemi i otrzepał go. Teraz on go niósł, drugą ręką trzymając dłoń chłopca. W końcu doszli do samochodu. 

- Chcesz siedzieć z przodu czy z tyłu? - zapytał starszy chłopak.
- Chcę obok ciebie. - powiedział, spoglądając na misia z uśmiechem. - Przepraszam że przeze mnie się spóźnimy...
- Nic się nie stało. - Powiedział i posadził chłopca na miejscu pasażera z przodu i zapiął go pasami. Następnie podał mu misia, cmokając go lekko w czoło. Zamknął drzwi i sam usiadł na miejscu kierowcy.
- Yu, skarbie. Nie śpij. - szepnął Nicolas, delikatnie szturchając słodko śpiącego brata. - Jesteśmy. - Chłopiec otworzył powoli oczy i rozejrzał się, potem wycierając je piąstkami.
- Już? - zapytał lekko ospałym głosem.
- Owszem. - Uśmiechnął się słodko. Wyszedł z samochodu i otworzył mu drzwi. - Zanieść księżniczkę?
- Nie. Dam radę sam iść. - uśmiechnął się i wstał powoli, biorąc misia. Nicolas wyciągnął z bagażnika dwie butelki wina i wziął chłopca za rękę. Podeszli razem pod drzwi. Yu rozglądał się dookoła. Było nam mnóstwo samochodów i motorów. Do tego słychać było głośną muzykę.
- Idź i zadzwoń do drzwi. - Powiedział starszy brat i popchnął lekko Yu w stronę drzwi, by go zachęcić. Chłopieć nacisnął dzwonek do drzwi. Po paru minutach pojawił się w nich rudowłosy chłopak w zabawnych zielonych szelkach i trzymający wielką watę cukrową na patyku.

- Nicoś! Już myślałem że nie przyjdziesz. -uśmiechnął się i od razu objął przyjaciela. Spojrzał na chłopca, trzymającego wielkiego misia z nie małym zdziwieniem. - Wziąłeś Yu? - zapytał, spoglądając z powrotem na Nicolasa..
- Tak. Nie miałem go z kim zostawić. Mam nadzieję, że to żaden kłopot?
- Nie, jasne że nie. A teraz chodź już! Wiesz ile osób już na ciebie czeka? - Nico uśmiechnął się i chwycił brata za rękę, po czym poszedł za przyjacielem. Yu był za to zafascynowany otoczeniem. Było tam dużo kolorowych świateł, głośna, ale nie zagłuszająca muzyka i bardzo dużo ludzi. Bardzo mu się spodobało. Po chwili pociągnął swojego brata za rękaw. 

- Nicoś..- Słucham skarbie? - zapytał, szukając kogoś w tłumie.- Mogę się troszkę rozejrzeć? - zapytał błagalnie, robiąc swoje słynne, ogromne oczka.-Nie, nie sądzę żebyś.. - zaczął, ale gdy zobaczył te oczka... No jak tu się im nie oprzeć? - No dobrze, ale nie oddalaj się i pamięt.. - Znowu nie dokończył, bo chłopiec uciekł mu ze śmiechem na ustach w tłum. Chciał pobiec za nim i go złapać, ale ktoś zakrył mu oczy od tyłu.
- Zgadnij kto to. - usłyszał cichy, dziewczęcy głos przy uchu.
- Haruka-chan!

Yu szedł szybkim krokiem po korytarzu pełnym ludzi, trzymając misia i parę chipsów w rączce. Nagle poczuł czyjąś silną dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił się i zobaczył że zaczepił go jakiś wysoki, dość umięśniony brunet. Wyglądał na około 19-20 lat. Uśmiechał się.

- Cześć maleńki. Co tutaj robisz o tej porze? Nie powinieneś być już w łóżku? - chłopak złapał Yu za ramię. Yu od razu się wystraszył.
- No co, jestem aż taki straszny? - zapytał chłopak z uśmiechem.
- Nico... Nie pozwolił mi rozmawiać z obcymi... - wyjąkał malec.
- Ale ja jestem najlepszym przyjacielem twojego braciszka, znamy się od piaskownicy. - powiedział chłopak z lekkim uśmiechem. Yu zainteresował się tym co usłyszał.
- Na... Naprawdę? - zapytał, patrząc chłopakowi w oczy.
- Oczywiście. - uśmiechnął się szerzej. - Powiedz, mi jak masz na imię? - ukląkł przed nim i pocałował go w dłoń, tak jak prawdziwy dżentelmen. Yu zarumienił się delikatnie.
- Yu... - szepnął nieśmiało. - A ty? - Starszy chłopak wstał.
- Daichi. Napijesz się czegoś? - zaproponował.
- Okej... A czego mógłbym się napić? - zapytał zaciekawiony.
- Czegoś pysznego. - Powiedział i poszedł do barku, który znajdował się przy kuchni, pokazując chłopcu gest dłonią, by poszedł za nim. Chłopiec wziął misia w obie dłonie i poszedł za nowo poznanym starszym chłopcem. Daichi po chwili nalał chłopcu kolorowego drinka w małym kieliszku i podał mu. Wziął jeszcze wódkę i trochę innych alkoholi.

- Idziemy?
- O... okej... - Yu trzymał kieliszek w dłoni i przyglądał się mu. - I... dokąd idziemy?- zapytał idąc za nim po schodach, rozglądając się, w drugiej dłoni wciąż trzymając swojego misia, którego tarzał za sobą po ziemi.
- Tam gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. - Powiedział, w pewnym momencie przepuszczając chłopca tak, że szedł przed nim. Doszli do jednej z sypialni. Yu wszedł powoli do pokoju. Była to duża sypialnia, w odcieniach szarości z wielkim łóżkiem na środku.
- Usiądź sobie. - powiedział, patrząc na chłopca, który spoglądał na niego pytająco. Daichi zgasił światła i zapalił dwie małe lampki nocne po obu stronach łóżka. Yu usiadł na łóżku i przytulił do siebie misia. Po chwili Daichi do niego dołączył. Usiadł blisko niego i położył rękę z tyłu, za jego plecami. - Napij się. - wskazał na drinka. Chłopiec upił nieśmiało łyk kolorowego napoju. Starszy chłopak za to pociągnął od razu cały kieliszek.
- Pij maleńki... Do dna. - szepnął. Mały Yukio zrobił to co kazał mu Daichi. Wstrząsnęło nim lekko i przymrużył oczy. Starszy chłopak uśmiechnął się pod nosem. Przejechał ręką po jego udzie. Chłopiec spojrzał na to lekko przestraszony.
- Spokojnie... - szepnął mu do ucha i nalał mu wina do szklanki. 

- Daichi.. Gdzie jest mój brat..? - zapytał, trochę rozpaczliwie, tuląc do siebie mocno misia.
- Nie martw się. Po prostu zagadał się ze znajomymi. - powiedział, głaszcząc go uspokajająco po głowie. 

- Pij maluszku. - podał mu szklankę z winem. Chłopak uspokoił się trochę. Spojrzał na zawartość swojej szklanki i napił się niepewnie parę łyków.. Od razu zaczęło mu się trochę kręcić w głowie. Starszy chłopak uśmiechnął się i nalał chłopcu do już pustej szklanki po winie, wódkę.
Po 30-u minutach, chłopiec kiwał się na wszystkie strony z przymrużonymi oczami. Daichi uśmiechał się złowrogo i głaskał chłopca po plecach. W pewnym momencie oczy Yu zamknęły się. Był zmęczony i śpiący. Do tego alkohole które dostał uderzały mu prosto do jego główki. Starszy skorzystał z okazji i przewrócił chłopca na łóżka. Położył dłoń na jego brzuszku. Yu spojrzał na niego przestraszony... Nie potrafił zrozumieć co się dzieje. Cały czas myślał o swoim braciszku. Kiedy przyjdzie i mu pomoże. Zawiezie go do domu i położy do łóżeczka spać? Daichi zaczął całować namiętnie szyję chłopca i powoli go rozbierać. Yu zamarł.
- C... Co ty... - zaczął, ale Daichi zamknął mu usta pocałunkiem. Yu chciał się obronić, jednak alkohole które wypił sprawiły że czuł się pół przytomnie. Daichi zdjął jego bluzkę. Zrobił kilka malinek na jego szyj i obojczykach  Całował je namiętnie, co jakiś czas uspakajając chłopca jakimiś namiętnymi i słodkimi słówkami. Yu jednak wiedział już, że to wszystko jest sztuczne. Po jego policzkach płynęły gorące łzy. Nagle do pokoju wparował Nicolas. Otworzył już usta, by coś powiedzieć, ale gdy ujrzał ten widok, zamarł.
Daichi szybko odskoczył od Yukio, który zakrył swoją nagą klatkę piersiową małymi rączkami, wypłakując imię brata.
- D... Daichi! - wrzasnął wściekły Nicolas, podchodząc do niego. - Co ty odpierdalasz?!
- Uspokój się przyjacielu. Zobacz jaki mały jest rozpalony. - wskazał na dziecko leżące na łóżku. - Przelecę go i obaj będziemy mieli to z głowy, tak? - schylił się i zaczął rozpinać chłopcu spodnie. Yu krzyczał i odpychał jego ręce, jednak bez skutku. Nico Szarpnął Daichi'm 

- Zostaw go kurwa! - Warknął wściekły -Obiecałeś mi ze go nie tkniesz! Przecież to mój brat! - Daichi wyszarpał się z jego ręki.
- To zwykła dziwka! - Na te słowa Nicolas nie wytrzymał. Przywalił chłopakowi z całej siły pięścią w twarz. Daichi upadł na ziemię. - Mam już tego dosyć! - wrzasnął i podbiegł szybko do zapłakanego braciszka, tuląc go do siebie delikatnie.
- Nic ci nie jest? - zapytał troskliwie.
- Nie... - wypłakał chłopiec. Nicolas gładził go po włosach i powąchał go.
- Piłeś... - warknął, spoglądając na byłego przyjaciela wstającego z ziemi.
- Czego się na mnie gapisz? - zapytał Daichi rozdrażniony, masując miejsce uderzenia. Nicolas nie odpowiedział. Ubrał bratu bluzkę, zapiął mu rozpięty rozporek i wziął na ręce. Po drodze chwycił misia i wyszedł z pokoju.
- Nigdy więcej go nie słuchaj i nigdzie z nim nie chodź, dobrze? Jak kiedykolwiek cię zaczepi, to przyjdź do mnie. - Szepnął chłopcu do ucha i cmoknął je.
- Dobrze... - odszepnął chłopiec, tuląc się do szyj brata.
- Będziesz dzisiaj spał ze mną. - powiedział i otworzył drzwi samochodu. Posadził chłopca na przednim siedzeniu, a misia do tyłu.
- Ale ci uświnił misia... - szepnął jakby sam do siebie. Napisał przyjaciółce SMSa że jedzie już do domu, bo Yu się źle czuje. Musiał skłamać. Potem usiadł na miejscu kierowcy. W końcu wyjechali. 

Yu oparł się zmęczony i smutny o szybę. Siedział w takiej pozycji całą drogę.
- Co się stało kochanie? - zapytał Nicolas zatroskany.

- Bo... złamałem wszystkie zasady... i jeszcze straciłeś przeze mnie przyjaciela. - Nicolas stanął na poboczu i przytulił do siebie chłopca.
- To nie była twoja wina. A tamten idiota nie zasługuje na moją przyjaźń, skoro robi takie rzeczy mojemu kochanemu braciszkowi. Nie martw się. - Yu otarł łzy i spojrzał bratu w oczu. Potem położył się na jego klatce piersiowej i zasnął po chwili. Był bardzo zmęczony. Czuł się tak bezpiecznie w jego ramionach.
- Kocham cię mały. - szepnął, ale chłopiec tego nie słyszał. Położył go na sobie, mimo tego że prowadził i zapiął ich pasem. Przez całą drogę uśmiechał się delikatnie i cmokał go delikatnie po włosach. Dużo myślał. W końcu dojechali do domu. Stał przed nim samochód ojca.. Nicolas przestraszył się. Zapomniał zupełnie że tata chłopców miał przyjechać na jedną niedzielę tych ferii. Wziął malca na ręce i wszedł cicho do domu. Strasznie się bał. Jeżeli ojciec dowiedziały się, że wziął Yu na imprezę, najpewniej by go zabił. Na szczęście światła były pogaszone i pan Gensai spokojnie spał. Nicolas westchnął z ulgą. Wszedł na górę, do ich wspólnego pokoju. Było to bardzo duże pomieszczenie, z dwoma łóżkami obok siebie, jednak zwykle spali razem. Raz na łóżku Yukio, a raz na łóżku Nicolasa. Na ścianie po stronie pokoju Nicolasa wisiały plakaty ulubionych zespołów metalowych i rockowych, a na półce sterta książek i płyt. Pościel również miała motyw jednego z ulubionych zespołów hard-rockowych. Zaś pościel Yu była w duże, ciemno szare różyczki, a na łóżku leżało parę większych misiów. Yu traktował je jak przyjaciół, bo z prawdziwymi było mu dosyć ciężko.. Na ścianie były różne obrazki z ulubionych mang, otoczone łańcuchem z kolorowymi światełkami. A na półce było parę zapachowych świec. Położył chłopca na swoim łóżku bo było większe. Białego misia którego chłopiec wziął na imprezę wrzucił do prania i wyjął piżamę z szafy. Rozebrał malca i mu ją założył. Sam zdjął spodnie i skarpetki, po czym był gotowy do snu. Zgasił światło i zapalił lampkę nocną. Ułożył się przy bracie i przytulił go delikatnie do swojego ciepłego ciała. Zamknął oczy i starał się zasnąć, po dniu pełnym wrażeń.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś.. Kocham cię.. - usłyszał cichutki głos i poczuł delikatny, nieśmiały pocałunek na swoim ustach. Otworzył oczy i spojrzał na małego Yu, ale on miał już zamknięte oczka i spał. Uśmiechnął się i cmoknął go w nosek.
- Ja ciebie też kochanie. Oj gdybyś ty wiedział, jak bardzo... - szepnął, wiedząc że chłopiec nic nie słyszy.