niedziela, 2 lutego 2014

The Most Important ~ Rozdział IV

W drzwiach stał ich ojciec we własnej osobie. Nicolas szybko odskoczył od swojego brata i patrzył na swojego ojca, lekko przestraszony. Co mógł sobie teraz pomyśleć?
- Co wy... - zaczął. - u diabła wyprawiacie? - wysyczał. 
- T..To nie tak, jak myślisz! - jęknął szybko chłopak. 
- Czyli co się stało? - zapytał mężczyzna sucho, patrząc w piękne, niebieskie oczka Yu.
- Chciałem zobaczyć czy Yu ma gorączkę i przewróciłem się na niego. - Ojciec spojrzał na niego podejrzliwie, ale po chwili ustąpił. 
- Dobrze, jasne. Jadę już do hotelu, więc przyszedłem się pożegnać. Mam dzisiaj ważną konferencję z pewną amerykańską firmą. Jej szef przyjechał specjalnie ze stanów aż do Japonii.
- Powodzenia... - szepnął Nicolas, nie patrząc mu w oczy. Mężczyzna patrzył chwilę na przygnębionego syna. Westchnął. Podszedł do niego i objął go. Nicolas spojrzał na niego lekko zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się niepewnie i wtulił się mocniej. Tak mu tego brakowało... Yu wstał z łóżka i patrzył na nich z uśmiechem. Mężczyzna, który nigdy nie okazywał dotąd uczuć Nicolasowi, uśmiechnął się do niego, mimo iż trwało to krótko i był to lekki uśmiech. 
- Dziękuję tato... - szepnął Chłopak. 
- To ja dziękuję. - mężczyzna odszedł od niego i przytulił do siebie Yu. - Za to że tyle czasu opiekujesz się swoim młodszym bratem i że tyle już wytrwałeś sam zajmując się wszystkim. Jestem z ciebie dumny Nicolasie. - ostatnie zdanie trafiło w same serduszko Nicolasa. Po jego policzkach popłynęły łzy szczęścia. Uśmiechnął się szeroko.
- Tato. Mam coś dla ciebie... - powiedział, zanim mężczyzna zdążył cokolwiek powiedzieć. - Zaraz to znajdę. - powiedział, po czym podbiegł do szafy i zaczął przewalać wszystkie kartki z rysunkami, bloki, kredki i farby. Po chwili wyjął dużą kartkę i podbiegł do taty, podając mu ją. Mężczyzna wziął ją i spojrzał mu w oczy, po czym przeniósł je na piękny rysunek. Było to przerysowane zdjęcie które wisiało w pokoju mamy. Ona też na nim była. Wszyscy wyglądali jak żywi. Na tle widać było zachód słońca. Były to wakacje nad morzem. Mężczyzna uśmiechnął się i spojrzał na syna.
- To jest piękne. Na prawdę masz ogromny talent.
- Dziękuję. - powiedział Nicolas, trochę speszony swoimi łzami. Oj, chłopaki też czasem płaczą.
- Czy mogę sobie zatrzymać ten rysunek? Gdy wyjadę będzie mi was przypominał. - uśmiechnął się również do małego chłopca.
- Oczywiście. Jest specjalnie dla ciebie. - powiedział Nicolas z uśmiechem. - Długo nad nim pracowałem.
- Musisz mi wybaczyć za te lata bez mojego wsparcia. Dzięki mnie możemy utrzymywać ten dom i również was obu.
- Wiem ojcze. Chciałem tylko usłyszeć w końcu słowo "dziękuję" z twoich ust... Ale dzisiaj je otrzymałem i jestem bardzo szczęśliwy. - musiał się nieźle powstrzymać, by opanować płacz.
- Mam coś dla was. - Mężczyzna wyjął ze swojej walizki dwie torebki i podał je chłopcom. Yu usiadł na łóżku i wyjął z torby dużego, szarego misia z ogromną kokardką. Jego oczka zabłysły.
- Dziękuję tato! - poszedł i zawisł mu na szyj. Mężczyzna przytulił chłopca i spojrzał na starszego chłopaka, który wyjął ze swojej torby zestaw do malowania, do tego taki o jakim zawsze marzył. Stał tak z szeroko otwartymi oczami przynajmniej dwie minuty.
- Nie myśl że nie słuchałem cię, gdy mówiłeś mi o tym że tak kochasz sztukę. - Mężczyzna wstał i otrzepał się. Wrócił mu zimny wyraz twarzy. Chłopak spojrzał na ojca i nie mogąc się powstrzymać, rzucił mu się na szyję. Mężczyzna prawie się przewrócił. Przytulił do siebie syna. Pogłaskał go po plecach i uśmiechnął się. Mały Yu również tryskał szczęściem. Niestety mężczyzna musiał wyjechał na kolejne parę miesięcy. Zostawił przynajmniej po sobie ciepły ślad na sercu Nicolasa.


***


-Naoki! Proszą, wstań i pomóż mi zmywać! - krzyknęła kobieta. Była to opiekunka domu dziecka, której Nao pomagał w sprzątaniu po obiedzie. Był jednak zajęty swoją grą. 

- Już idę, kochana Okaa-san! - Po chwili, po kolejnej przegranej, podszedł do swojej przyszywanej mamy i z uśmiechem wziął od niej talerz i gąbkę.
- Usiądź sobie. Ja się już tym zajmę. - Kobieta uśmiechnęła się i usiadła na krześle.
- Bardzo dziękuję, że zgodziłeś się zmywać. - Powiedziała. Spojrzała za okno. Znowu padał śnieg. Spojrzała na chłopaka. Ziewał co chwilę i te wory pod oczami.
- Na pewno wszystko okej? - zapytała podejrzliwie.
- Tak... - odpowiedział, uśmiechając się delikatnie.
- A wyglądasz jakbyś ćpał rok. - spojrzała na niego z dzióbkiem z ust. Chłopak roześmiał się i kaszlnął parę razy. Kobieta spojrzała na niego zmartwiona.

- Myślę że jak wracałeś z imprezy to mogło cię coś złapać. - Chłopak spojrzał na swoje bose stópki. Potem spojrzał w okno. W odbiciu miał widocznie zaczerwieniony nosek. Tak, był taki rozkojarzony po imprezie, że pewnie wrócił do domu bez kurtki. A przecież na dworze nocą jest mróz. Na wspomnienie imprezy od razu przypomniał sobie Nicolasa, który tam z nim był. Jego najlepszego przyjaciela. I to że przyprowadził swojego młodszego brata. Było to dość dziwne.
- Możliwe... 
- Zwolnię cię lepiej jutro i pójdziesz do lekarza. - kobieta wstała i nalała wody do elektrycznego czajnika, po czym go włączyła i zaczęła układać umyte talerze na półkach. Nie było ich tak wiele. Dom dziecka w którym prawie od urodzenia mieszkał Nao liczył tylko około dwadzieścioro dzieci. Był w nim samotny. Żaden z chłopców nie chciał się z nim zadawać. W szkole miał paru dobrych przyjaciół, ale reszta naśmiewała się z niego i robiła mu głupie dowcipy. Śmiali się, że jest beksą. Miał kruche uczucia i często płakał. Był niewiarygodnie wrażliwy. Był to też kompletny świr. Kochał rolki, kawę, truskawki, niebo. Zawsze bujał w obłokach o tym że kiedyś przyjedzie po niego książę w złotej zbroi... Tak jak małe dziecko, do tego jaki książę chciałby chłopca? Naoki wyjrzał przez okno. Zobaczył jak chłopaki rzucają w siebie śnieżkami, a dziewczyny lepią bałwana. Uśmiechnął się delikatnie. Był jednak zmęczony. Łyknął jakieś tabletki i położył się w swoim pokoju. Zaczął czytać jakąś książkę, ale zaczęła go potwornie boleć głowa. Postanowił się przespać. 

Usłyszał głos. Potem poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Delikatnie go szturchała i potem pogładziła po policzku. Otworzył powoli oczy. Ujrzał chłopaka o brązowych włosach, czarnych, zimnych oczach. Wyglądał na parę lat starszego od Naokiego, który chodził obecnie do klasy drugiej liceum. Wisiał nad nim i Uśmiechał się chłodno. Był do chłopak który dzielił z nim pokój. Jednak nawet nie kojarzył jego imienia. Przetarł wielkie, zielone oczka i rozejrzał się. 

- S.. słucham? - zapytał niepewnie, spoglądając na chłopaka.
- Naoki, tak? - zapytał chłopak, opierając się dłonią o parapet. 
- Tak. - powiedział chłopak. Wstał z łóżka, ale zakręciło mu się w głowie. Starszy chłopak szybko złapał go w biodrach i posadził na łóżku. 
- Nigdy nie wstaje się gwałtownie. - powiedział z uśmiechem. Nao trzymał się za głowę.
- P...przepraszam. - powiedział chłopak zmieszany. Odwrócił twarz. Zachował się trochę głupio. 

- Kochanie, może miałbyś ochotę przejść się ze mną? - zapytał z delikatnym uśmiechem. Nao spojrzał na niego dosyć podejrzliwie. Żaden z chłopców tego sierocińca nie był dla niego nigdy miły, a mieszka tu prawie całe życie.
- Po co chcesz gdzieś ze mną pójść...?
- Jesteśmy jak bracia, wiesz? - uśmiechnął się i dotknął jego policzka. - Wychowaliśmy się w jednym domu. Nao zamyślił się na chwilę, patrząc w jego oczy. 
- Ale... Myślę że niedługo zrobi się ciemno.
- Nie martw się, wrócimy przed świtem. 
- Świtem..? Ale.. - Nie zdążył dokończyć bo chłopak wziął go za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Nao zdążył tylko złapać kurtkę. Na szczęście miał na sobie trochę cieplejsze buty. Obawiał się jednak, że mogą nie być przemakalne. 

Szli bez słowa po ośnieżonym chodniku. Chłopak cały czas ściskał mocno jego kruchą dłoń. Nao był lekko zdziwiony jego zachowaniem. Nie sądził nigdy, że jakiś chłopak zaproponuje mu taki spacer. Po chwili weszli do lasu, do którego raczej rzadko kto zaglądał. Był małą dżunglą. Tak łatwo było się w nim zgubić. Chodziły też pogłoski że ludzie którzy się tam gubili, nie wracali. Chłopak jednak nie przejmował się tym i zaciągnął do niego Naokiego. Szedł bardzo szybko. Prawie ciągnąc biednego Naokiego który nie nadążał po ziemi. 

- A... jak tak w ogóle się nazywasz? - zapytał cicho, patrząc na chłodny wyraz jego twarzy.
- Akiharu Namida, ale mów mi Aki. A ty? - spojrzał na chłopca mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, jednak z lekkim uśmiechem.
-Naoki... I tak naprawdę nie znam swojego nazwiska. Jeżeli chcesz, możesz mi mówić Nao. - powiedział i spuścił słodko oczka na puch śniegu po jakim szli.
- A nie chcesz znać swojego nazwiska?
- Nie chcę wracać do przyszłości... Może kiedyś będę miał po mężu... - zasłonił sobie usta dłonią i szeroko otworzył oczy, gdy zrozumiał co właśnie wypaplał.

- Coś ty powiedział? - Aki stanął nagle, trzymając chłopaka mocno za nadgarstek.
- Nie.. Nic.. - powiedział cicho, zawstydzony.
- Słyszałem. - zaśmiał się. - Jesteś gejem, tak?
- Ja... -wyjąkał. - Ja nie... - odwrócił speszony wzrok. Jakby powiedział komuś z sierocińca, dokuczaliby mu jeszcze bardziej niż normalnie.
- Nie wyśmiewam cię przecież. Czemu zaprzeczasz?
- Przepraszam... -szepnął, nie wiedząc co ma powiedzieć.
- Spokojnie. - Uśmiechnął się z powrotem i nie ściskał jego dłoni aż tak mocno. - To normalna sprawa.
- Na prawdę tak uwarzysz? - zapytał lekko zdziwiony.
- Oczywiście. A teraz rusz się trochę. - klepnął go delikatnie w pośladki. Nao zarumienił się delikatnie i od razu uciekł do przodu.
- O..okej.. - szepnął chłopiec.
Po dłuższej chwili Nao zobaczył zamarznięte jezioro i niewielki dom przy nim. Był położony w środku lasu. Z komina wydobywał się dym.
- Ach. Już są. - zaśmiał się cicho Akiharu. Nao spojrzał na niego pytająco.
- Kto? - zapytał po chwili. 
- Zobaczysz. - powiedział z lekko zastraszającym uśmiechem. Nao nie zadawał już więcej pytań. Posłusznie podszedł za starszym chłopakiem pod drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz