Po męczącym wieczorze wyszedł zmęczonym i chwiejącym się krokiem do domu. Po drodze z wykończenia prawie upadł. Usiadł sobie na ławce... Było już ciemno. Wiedział że na pewno dostanie lanie od ojca, za to że się spóźni. Siedział smutny i przygnębiony... Właściwie jak zawsze. Nagle z oddali zobaczył zbliżającą się do niego postać.
- Witaj. - powitał go delikatny uśmiech, metr nad jego głową. Chłopiec podniósł nieśmiało główkę i spojrzał na postać stojącą przed nim. Był do wysoki, brązowo włosy mężczyzna o piwnych oczach. Miał na sobie czarną kurtkę i jeansy. Wyglądał na około 28-30 lat. - Co się stało? - zapytał przemiłym głosem, widząc łzy płynące z chudych policzków dziecka. Chłopiec za bardzo się wstydził i bał by coś powiedzieć.. Położył dłonie na swojej wymiętej spódniczce i spojrzał na nie smutno.
- Ej? Co się stało? - pogłaskał delikatnie chłopca po główce. Chłopiec spojrzał na niego przestraszony i szybko odepchnął jego dłoń, bojąc się, że mężczyzna zrobi mu krzywdę. Serce zabiło mu za mocno i chciał już z tamtą uciec... Mężczyzna złapał jego dłoń, ukucnął i ucałował ją delikatnie parę razy, mrużąc oczy. Chłopiec pisnął cichutko, nie wiedząc co się dzieje i chciał wstać. Wyszarpał swoją dłoń z dłoni mężczyzny.
- N..nie! - tylko tyle udało mu się wydusić. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i wziął chłopca w biodrach, przysuwając go do siebie.
- Nie bój się... - szepnął. Chłopiec w jednej chwili zalał się łzami.
- N.. nie.. d..dotykaj m..ni..e.. - wypłakał.
- Już dobrze.. Spokojnie. - mężczyzna puścił go i tylko potrzymał go delikatnie za końce dłoni, by się nie przewrócił. Postanowił dać mu się trochę do siebie przyzwyczaić.
- Zostaw mnie.. Pro.. Szę... -Wysapał zdenerwowany i zestresowany. Bał się, że znowu spotka go krzywda.
- Przecież nie robię ci krzywdy, prawda? - mężczyzna odszedł od niego trochę i uśmiechnął się delikatnie. Chłopiec nagle zalał się łzami i uciekł od mężczyzny na metr.
- No już... - szepnął i wziął go bardzo ostrożnie w swoje ramiona. - Wszystko będzie dobrze.. Nie bój się...
- N..nic nie będzie dobrze.. - wypłakało zrozpaczone dziecko. Mężczyzna wziął jego plecak na ramię i biorąc chłopca za dłoń, zaczął go prowadzić w pewnym kierunku.
- G...gdzie mnie prowadzisz? - Pytał wystraszony i zaparł się, nie chcąc iść dalej.
- Spokojnie... - szepnął mężczyzna, biorąc obie jego ręce i przysuwając go do siebie. Chłopiec był za słaby by się oprzeć. Chłopiec znów się rozpłakał. Przeszli tak parę ulic. Zaczęło padać. Mężczyzna zaprowadził chłopca do jakiegoś samochodu. Wyjął kluczyki i otworzył drzwi, wkładając tam jego plecak.
- Nie! - Krzyknął i zaparł się ze wszystkich sił, bojąc się tego co się stanie. Mężczyzna jednak nie zwrócił na to uwagi. Wziął chłopca na ręce i wsadził ostrożnie do samochodu, zamykając drzwi. Następnie usiadł na miejscu kierowcy. Chłopiec od razu się skulił i zaczął płakać cicho w swoje kościste i trzęsące się dłonie.
- Wy..wy.. - Nie umiał już nic powiedzieć. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na niego. Chłopiec był bardzo skąpo ubrany, a na dworze było dosyć zimno. Dotknął ciepłą dłonią jego kolanka i pogładził je delikatnie. Chłopiec szybko odskoczył.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął. - Nie dotykaj.. - wypłakał. Bardzo, ale to bardzo się bał...
Facet uśmiechnął się i delikatnie zbliżył się do niego, ponownie gładząc delikatnie jego nagie kolano, na którym było parę siniaków i ran.
- Cz..czego chcesz..? - wyjąkał przez łzy.
- Już dobrze... - szepnął i wziął koc z siedzenia obok, po czym podał go chłopcu. Kyo szybko się nim okrył, nadal cichutko popłakując. Mężczyzna obejrzał go. Był ubrany w delikatną bluzeczkę z dużym dekoltem i spódniczkę. Widać też było kawałeczki jego bielizny. Wzdrygnął się po chwili.
- Czy... Masz krew na spódniczce...?
- N...nie... - szepnął chłopiec, czując że ciepła krew spływa po jego wychudzonych nogach. Mężczyzna spojrzał przestraszony na dół jego ciała. Wziął szybko chusteczkę i chciał zetrzeć mu krew z ud i nóg.
- N..niech pan nie dotyka.. - wypłakało dziecko i niepewnie wzięło od niego chusteczkę. - Poradzę sobie... - zaczął powoli i trzęsącą się dłonią wycierać swoje wychudzone nogi.
- Co ci się stało? - zapytał mężczyzna i zaczął odpalać samochód.
- N..nic prze pana.. - wyszeptał wystraszony. On już za to nie odpowiedział. Wyjechał z parkingu i zawrócił, w stronę zupełnie przeciwną, niż mieszkał chłopiec.
- Gdzie mnie p..pan wiezie..? - zapłakał, wyglądając przestraszony za przyciemnione okno, po którym spływały wolno łzy nieba. Mężczyzna wystawił tylko jedną rękę do tyłu i ponownie pogładził obite i wychudzone kolano dziecka. Chłopiec oddychał szybko. Umierał ze strachu...
- M..może mnie pan.. n..nie dotykać.. - wyjąkał.
- Nie martw się kochanie. - szepnął ciepło, nawet nie odwracając do niego twarzy i pogładził jego kolano.
- Proszę.. Zostaw.. Błagam.. - płakał cicho.
- Już niedługo dojedziemy. - mężczyzna jakby ignorując to co mówił chłopiec, nadal gładził jego okaleczone kolanko. - Prześpij się może. - Chłopiec zacisnął wystraszone i mokre od łez powieki.
- Nie rób mi krzywdy.. P..proszę...
- Nie zrobię Ci żadnej krzywdy. - szepnął, spoglądając w jego niebieskie, zapłakane oczy. - Prześpij się.
- N..na pewno..? - zapytał, od razu osłaniając się rękoma i skulił się. zawsze gdy pytał o coś ojca, był bity... Mężczyzna wziął jedną z jego rąk i ucałował ją delikatnie.
- Obiecuję... - Chłopiec się wzdrygnął. Po chwili jednak przymknął niepewnie i delikatnie swoje zmęczone oczka.
- Śpij. - szepnął ufnie mężczyzna, opatulając go kocem. Chłopcu same kleiły się oczka... Jeszcze chwilę z tym walczył. Jednak po kilka minutach zasnął lekkim snem.
Chłopiec otworzył powoli oczy. Poczuł ciepło i delikatny materiał który opatulał jego ciało. Czuł miękkie poduszki pod swoją rozbitą i poobijaną głową i ciepłą kołdrę, w którą się wtulał. To było dla niego zupełnie nowe. Za oknem było już bardzo ciemno. Wyglądało na to że zbliżała się 11 lub 12 w nocy. Mężczyzna gładził leciutko dziecko po głowie. Widząc jego delikatny strach i zapłakane oczy rozglądające się nerwowo, wziął delikatnie jego twarz za podbródek i spojrzał mu z największą czułością i ciepłem w oczy. Chłopiec był zupełnie zdezorientowany... Nie wiedział gdzie jest i co się dzieje. Mężczyzna przyłożył bardzo delikatnie swoje usta do ust chłopca. Poruszył nimi delikatnie w czułym pocałunku. Chłopiec z szeroko otwartymi oczkami zacisnął szybko swoje sine usta. Mężczyzna odsunął się od niego delikatnie i uśmiechnął się delikatnie. - Za dużo troszkę dla ciebie...? - Chłopiec zalał się łzami. Nie mógł znieść tego wszystkiego. Mężczyzna delikatnie wziął jego dłonie i ucałować je czule.
- Już dobrze... - Chłopiec spojrzał na niego spod łez. Bardzo się trząsł. Bał się... Cholernie bardzo się bał. - Masz rodziców...? - zapytał mężczyzna, całując delikatnie i uspokajająco dłoń chłopca.
- M..mam tatę.. - wyszeptało przestraszone dziecko.
- I mieszkasz tylko z tatą..? - zapytał.
- T..tak.. - szepnął, spuszczając wzrok. Gdy tylko o tym wspomniał, miał przed oczami obraz z rana.
- To on Cię tak źle traktuje..? - zapytał mężczyzna głosem pełnym troski i otulił go delikatnie kocem. Chłopiec spojrzał na niego niepewnie. W jego oczach nadal kręciły się łzy. Pokiwał delikatnie głową. Mężczyzna ostrożnie "zgarnął" go w swoje ramiona i wtulił w siebie. Chłopiec trząsł się i płakał, ale po jakimś czasie uległ mu i pozwolił się tulić.
- Jesteś głodna? - odezwał się w końcu mężczyzna. Chłopiec spojrzał na niego i zamrugał kilkakrotnie oczami.
- H...hai... - szepnął, nie zwracając uwagi na formę w jakiej zwrócił się do niego mężczyzna. On uśmiechnął się i wziął chłopca ostrożnie na ręce, potem kierując się w stronę kuchni. Mężczyzna mieszkał w nie dużej, ale przytulnej kawalerce. Z jedną łazienką przy drzwiach. Na suficie nie było lamp, tylko w kuchni, gdyż salon, który był także sypialnią, oświetlało dużo małych lampek. Przy kuchni stał stolik i dwa duże fotele. Posadził na jednym z nich dziecko i poszedł do kuchni.
- Co powiedz na kubeczek kakao i do tego ciasto z dżemem?
Nie wiem, jak skomentować tę historię. Po prostu nie wiem. Nie to, że jest zła, wręcz przeciwnie. Niby zaczyna się tak, jak wiele innych. Ojciec postradał zmysły po śmierci żony i wyżywa się na swoim dziecku, aż pewnego dnia nadchodzi ratunek. Chociaż tu jest pewien element, niepasujący do tych ram. Mężczyzna, który go uratował, jest w wieku jego ojca. Mam nadzieję, że kontynuacja pojawi się szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mishi
Dla mnie ten mezczyzna zachowuje sie jak typowy pedofil. Nie wiem czy tak mialo byc
OdpowiedzUsuńDziwne, aczkolwiek interesujące opowiadanko, chociaż anonimowy ma trochę racji tym pedofilem, a to nie są moje klimaty, ale mimo to wasze opowiadania czyta się dobrze. Jesteście niesamowite piszecie tyle opowiadań i we wszystkich macie dużo różnych pomysłów. No nic tylko życzyć wam weny. Dziękuję za wszystkie opowiadanka. Jak tylko coś nowego się pojawi chętnie przeczytam i skomentuję. Mam nadzieję, że chociaż jedna fanka, więcej doda wam trochę wsparcia. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńNamiii.